Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Andrzej Duda nie czytał Wyspiańskiego? Wnioski po opublikowaniu „Antologii Narodowej”

Agata i Andrzej Dudowie Agata i Andrzej Dudowie Grzegorz Jakubowski / Kancelaria Prezydenta RP
Para prezydencka ogłosiła Narodowe Czytanie 2018. Wśród lektur „Przedwiośnie” i „Antologia Niepodległości”.

Narodowe Czytanie to akcja prowadzona od 2012 roku i zdaje się, że Polacy zdążyli się do niej przyzwyczaić. Dotychczas para prezydencka wskazywała jedną książkę, którą w dniu zakończenia projektu czytano w różnych aranżacjach w całym kraju. Były to „Pan Tadeusz”, „Quo Vadis” czy „Lalka”. „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego wydaje się dobrym wyborem na 100-lecie niepodległości. Jest książką powszechnie znaną, lekturą z kluczem, która mówi o trudnych wyborach nie tylko głównego bohatera, ale też Polaków stających u progu niepodległości.

Jak się okazało, w tym roku jedna lektura to za mało. Dlatego do „Przedwiośnia” dołączy „Antologia Niepodległości”.

Czym jest „Antologia Niepodległości”?

„Antologia...” jest zbiorem, a jakże, 44 tekstów kultury (w całości lub we fragmentach), które para prezydencka rekomenduje do czytania przez cały rok. Wśród nich teksty staropolskie, archaiczne, sławiące wolność szlachecką i chwałę oręża polskiego. Zaczynamy jednak od „Starej Baśni” arcypłodnego literacko Józefa Ignacego Kraszewskiego (autor wydał w ciągu życia 232 powieści i do 1996 roku był w tej dziedzinie rekordzistą).

Otwarcie antologii od tej pozycji budzi wątpliwości, bo lokuje początek państwa polskiego w pozahistorycznej magmie, w której Słońce było Bogiem, a Popiela zjadły myszy. Takie argumenty przeciwko hołubieniu powieści nie pojawiały się w 2003 roku, gdy na ekranach kin gościła adaptacja „Starej Baśni” w reżyserii Jerzego Hoffmana, ale wtedy nie było też turbosłowian, Imperium Lechitów, a bratni naród węgierski nie twierdził, że pochodzi od Attyli.

Po „Starej Baśni” przechodzimy do „Bogurodzicy” i „Kto mi dał skrzydła, kto mię odział w pióry”, czyli „Pieśni X” Jana Kochanowskiego. Pragnę zwrócić uwagę na fragment kończący pieśń. Gdy Jan Kochanowski, wyliczywszy zasługi Bolesławów, Kazimierzów i innych władców Polski, pisze: „A ten, co po was dziś państwo sprawuje/ Niechaj fortunnie i znów nam panuje/ A zwierzonego nie zdawa opieku/ Aż pełen wieku!”. Przypadek?

Sarmacja w sercach i umysłach rządzących

Patrząc na kolejne pozycje, należałoby podkręcić wąsa i z zadowoleniem poklepać się po pasie słuckim. Wszak mentalnie jesteśmy w 1651 roku.

Ksiądz Skarga wylicza choroby Rzeczpospolitej („Trzecia – naruszenie religii katolickiej i przysada heretyckiej zarazy”), Jan Chryzostom Pasek dostarcza reportażu z Wiktorii Wiedeńskiej, a Wespazjan Kochanowski opiewa ją mową wiązaną („Prawica Twoja Panie za nas wojowała; ręka Twoja najwyższy nieprzyjaciół zbiła; a w mocy twojej o Wszechmocny! Poraziłeś przeciwniki nasze”).

Dalej, bez zaskoczeń, więcej tego samego. „Odważny Polak na marsowym polu” – utwór znany lepiej jako „Pieśń konfederatów barskich” spotyka „Żale sarmaty nad grobem Zygmunta Augusta”.

Wyspiański na serio

Jeśli jesteśmy w wieku XIX, to wyłącznie w tym romantycznym, a jeśli czytamy Wyspiańskiego, to bardzo konkretny fragment. W tym wypadku modlitwę Konrada z „Wyzwolenia”. „Byś zwiódł z wędrówki długiej/ mój naród do Wszechmocy!/ Byś dał, co mają inni/ Gdy przyjdziesz jako dziecie mocy!”. W tym przypadku twórcy „Antologii...” wpadli we własne sidła. „Wyzwolenie” Wyspiańskiego to solidna krytyka romantyzmu, postacie Kardynała czy Geniusza mają pokazywać, jak Kościół podporządkował rząd dusz swoim partykularnym interesom i jak wizja wyzwolenia poprzez mękę i zmartwychwstanie omamiła Polaków. Modlitwa Konrada daje wyzwolenie pozorne, z którego Wyspiański w żywe oczy kpi. Autorzy „Antologii...” zdają się o tym nie wiedzieć.

Antologię zamyka triada Herbert – Rymkiewicz – Wencel. Zestawienie dla dwóch pierwszych niemal obraźliwe. Zbigniew Herbert w „Antologii...” po prostu być musiał, to pewnie (po Czesławie Miłoszu) najważniejszy polski poeta XX wieku. O Rymkiewicza można się spierać, bogate twórczo życie autora dostarcza do tego bardzo wdzięcznego materiału.

Jarosław Marek Rymkiewicz nie zawsze pisał wiersze takie jak „Do Jarosława Kaczyńskiego” czy „Krew”, w którym wspominał o „krwi na białych rękawiczkach Tuska”. W młodości autor stawał okoniem wobec „pokolenia nowej fali”, fascynował się poezją barokową, a jego zainteresowania tematyczne były bardzo różnorodne. Wspomnieć należy wiersze „Do Lesbii” czy „Na śmierć Christiana Diora” z tomu „Człowiek z głową jastrzębia”. Do tego dochodzi bogata eseistyka, w której autor serwował oryginalną wizję romantyzmu („Juliusz Słowacki pyta o godzinę”), zastanawiał się nad sensem królobójstwa („Samuel Zborowski”) lub istotą rewolucji („Wieszanie”).

W zestawieniu z Rymkiewiczem Wojciech Wencel prezentuje się komicznie. Felietonista „Sieci Prawdy”, kończący każdy swój tekst zdaniem „Ponadto uważam, że Pałac Kultury i Nauki im. Stalina należy zburzyć”, intelektualnie nie dorasta Rymkiewiczowi do pięt. Jego poezja mogłaby się obronić wyłącznie jako kampowa wersja romantyzmu. Świadomie przerysowane, hiperbolizowane, pełne rymów częstochowskich obrazy ojczyzny, powstańców i biało-czerwonego sztandaru. Tak jak w wierszu „In hora mortis”, w którym „poeta” pisze: „Ścieżka wiedzie przez Grób Pański – nie ma innej drogi/ trzeba się owinąć w całun biały i czerwony/ gdy przestaną nas hartować strzałem w potylicę/ samoloty będą spadać za lub przed lotniskiem”.

Antologia dla Prezydenta?

Andrzej Duda nie musi się znać na literaturze. Dziwi jednak, że konstruując „Antologię...”, nie pokusił się o telefon do świetnego krakowskiego poety Jakuba Kornhausera, laureata nagrody im. Wisławy Szymborskiej, a prywatnie szwagra prezydenta.

Niestety, „Antologia...” mówi o prezydenckiej wizji Polski więcej, niż mogłoby się wydawać. To Polska walcząca, umierająca, męska (na 44 pozycje w „Antologii...” znalazły się wyłącznie dwie napisane przez kobiety), niezdolna do refleksji, targana duchami przodków, które krępują samodzielne myślenie. Bez Brzozowskiego, bez Gombrowicza, bez Ireny Krzywickiej. Może w takim razie należałoby stworzyć własną antologię z dedykacją dla prezydenta?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama