Najpierw chce wystartować w wyborach samorządowych. Stwierdziła: „polityka zajęła się mną”, co jest pewnie aluzją do pewnego niemal zdegradowania jej ojca do stopnia szeregowca. Ale swoje zrobiła też pewnie popularność autorki książek wspomnieniowych. A może i namowy z kręgów SLD. Dla tej partii Monika Jaruzelska może okazać się prawdziwym skarbem. Jej tata jest wszak dla postkomunistycznego środowiska wciąż ikoną, a ona sama rodzajem odtrutki dla żenującej – ba, politycznie kompromitującej, jak się szybko okazało – Magdaleny Ogórek.
Monika Jaruzelska, dziecko PRL
Szerszemu elektoratowi spośród średniego i starszego pokolenia może spodobać się z kolei usprawiedliwiająca retoryka świeżo upieczonej działaczki. Monika Jaruzelska używa wprawdzie niepopularnego określenia „my, dzieci PRL”, ale też przekonuje, że jej i „tysiącom ludzi PRL dało dobre, bezpłatne wykształcenie”.
Stwierdza, że „ludzie którzy w tym czasie żyli, normalnie pracowali”, nie są gorsi „od tych, którzy mówią dziś o byciu w opozycji, chociaż spali do 13 w czasie wprowadzenia stanu wojennego”.
Tyle że ta aluzja do Jarosława Kaczyńskiego jest słaba – cokolwiek by o obecnym prezesie PiS nie mówić, to mniejszej bądź większej aktywności w opozycji antykomunistycznej odmawiać mu nie można.
I wreszcie: cokolwiek by się zdarzyło, za aktywistka Jaruzelską zawsze podążał będzie cień jej ojca.