Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Cztery ważne lekcje z węgierskich wyborów dla Polski

Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński, Viktor Orbán Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński, Viktor Orbán Bernadett Szabo / Forum
Wielu obserwatorów wierzy, że polska i węgierska scena polityczna rozwijają się podobnie. Z wyborów nad Dunajem płyną wnioski, które warto rozważyć i u nas.

Mimo sondaży dających wyraźną przewagę rządzącemu Fideszowi wielu obserwatorów było skłonnych wierzyć, że niedzielne wybory parlamentarne przyniosą osłabienie obozu władzy i mogą się stać początkiem końca systemu „nieliberalnej demokracji”, budowanego od ośmiu lat przez Viktora Orbána.

Partia premiera wyraźnie jednak wygrała te wybory, zapewne z konstytucyjną większością. Jakie lekcje płyną z węgierskiego doświadczenia dla polskiej sceny politycznej?

Nie należy przeceniać oznak słabości obozu władzy

Mimo utrzymywania się wysokich sondaży rządzącej partii na Węgrzech pojawiało się coraz więcej oznak niechęci i niezadowolenia wyborców w stosunku do obozu władzy. Najpoważniejszym ich objawem były wybory w Hódmezővásárhely.

Na miesiąc przed niedzielnym głosowaniem na posłów odbyły się wybory uzupełniające w mieście Hódmezővásárhely, które do tej pory było bastionem Fideszu. Opozycji udało się w ostatniej chwili dogadać, wycofała wszystkich kandydatów poza jednym, i w ten sposób zdecydowanie wygrała z partą Viktora Orbána. Ten wynik wielu obserwatorów uznało za objaw słabości Fideszu.

Do tego doszła mobilizacja wyborcza, która przyniosła w niedzielę wysoką frekwencję. Gdy w trakcie dnia okazało się, że wynik idzie na rekord, ekspertom przypomniały się wybory z 2002 roku, gdzie także przy wysokiej mobilizacji elektoratu Węgrzy odsunęli Fidesz od władzy. Wszystkie sygnały okazały się niewystarczające lub były nadinterpretowane – wbrew chciejstwu opozycji i obserwatorów poparcie dla partii Orbána okazało się wysokie i stabilne.

Bez niezależnych mediów trudno o demokratyczną kontrolę

Na Węgrzech tajemnicą poliszynela jest to, że obóz władzy jest coraz bardziej skorumpowany. Według indeksu percepcji korupcji Transparency International 2017 w Unii Europejskiej gorzej jest tylko w Bułgarii. Krążą informacje o niejasnych interesach samego Orbána i jego rodziny, oligarchach bogacących się na państwowych kontraktach i funduszach unijnych.

Wyborcom trudno jest jednak w miarę zobiektywizowany sposób się o tym dowiedzieć, bo Fidesz w dużym stopniu kontroluje lokalne media. Część liberalnych i lewicowych tytułów została przejęta i zmuszona do zmiany linii lub zamknięta.

Bez wolnej prasy nie ma wolnych wyborów – tę prawdę starą jak demokracja potwierdziły niedzielne wybory na Węgrzech. Bez niezależnych mediów, które docierają do większości wyborców, trudno pozbawić władzy rządzących, nie tylko np. w Rosji.

Opozycja nie może rozpocząć współpracy w ostatniej chwili

Wspomniany już przykład wyborów uzupełniających w Hódmezővásárhely pokazał opozycji, że warto współpracować. W wyborach parlamentarnych do współpracy doszło jednak w ostatniej chwili i na niewielką skalę. Partie wycofywały część najsłabszych kandydatów w jednomandatowych okręgach wyborczych, ale to przyniosło niewiele.

Współpraca opozycji, jeśli planowałaby w Polsce na serio odsunąć PiS od władzy, musiałaby być lepiej i wcześniej zaplanowana. Spontaniczne akcje na ostatnią chwilę przy dobrze zorganizowanym obozie rządzącym są skazane na porażkę.

Opozycji trudno było też się przebić ze swoimi tematami, kampanię w dużym stopniu dominowały tematy wygodne dla Fideszu: migracje i gospodarka.

Uwaga na ordynację wyborczą

Partia Viktora Orbána zdobyła poniżej 50 proc. głosów, a zapewne da jej to większość konstytucyjną dwóch trzecich mandatów w zgromadzeniu narodowym. To da jej z kolei możliwość dalszego przekształcania ustroju kraju na swoją modłę.

Taki bonus wyborczy Fideszowi daje sprytnie zmieniona ordynacja, dająca nieproporcjonalną premię dużemu, skonsolidowanemu ugrupowaniu kosztem mniejszej, podzielonej opozycji. Zwiększono głównie rolę jednomandatowych okręgów wyborczych, ale zmieniono też granice okręgów i ułatwiono głosowanie Węgrom z bliskiej zagranicy, w większości wspierającym prawicę. To wszystko sprawia, że nawet jeśli Fidesz uzyska gorszy wynik wyborczy, to powinien utrzymać władzę.

W Polsce PiS wycofał się z wielu planowanych zmian w ordynacji, niektóre wejdą w życie dopiero po wyborach parlamentarnych w 2019 roku. Jednak jeśli sondażowe poparcie dla obozu władzy będzie dalej spadać, może pojawić się pokusa, żeby coś jeszcze ugrać przy pomocy zmian w ordynacji.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama