Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pochwała asymetryzmu

Bezstronność jest niezgodą na dyskryminację. Poza tym jest tylko jałową i tchórzliwą przemądrzałością.

Wystąpiłem pewnego razu na UJ w dyskusji panelowej poświęconej karze śmierci. Powiedziałem, jak człowiek, że jestem przeciw, i nawet wyjaśniłem, dlaczego. Do pary miałem konserwatywnego profesora prawa, który odmówił mi odpowiedzi na pytanie, czy jest za, a może przeciw, boć profesor nie od tego, by mówił studentom, co uważa, jako że ma przedstawiać im poglądy rozmaite. Ja na to, że wręcz przeciwnie – profesor ma być wzorem otwartości i uczciwości intelektualnej, a jak trzeba, to nawet odwagi. Ma mówić „tak – tak”, „nie – nie” i rzetelnie argumentować na rzecz jasno wyłożonego stanowiska. Mój szanowny Kolega uległ „chorobie ostrożnościowej”, która uchodzi dziś za szlachetną przypadłość mędrców. Guzik, a nie mądrość. Trza być w butach na weselu, a na uniwersytecie mieć swoje zdanie!

W postawie Kolegi objawiła się też pewna niebezpieczna tendencja życia publicznego, której brakowało do niedawna nazwy. Szczęśliwie nasz tygodnik popularyzuje nowe słowo „symetryzm” i wyrażone w nim nowe pojęcie myślenia o polityce, które obejmuje sobą również oportunizm strojący się w szatki bezstronności i obiektywizmu. Zaiste, w demokracji szczególnej wartości nabiera bezstronność, a tę łatwo zinterpretować jako „równy dystans”, wytwarzający symetrię między stanowiskami, które tym samym jawią się jako pewne skrajności, wymagające wyważenia. Każdy dziś chce być tą z bożej łaski Temidą, która cudze nieumiarkowania waży na szalkach miłości własnej. Stąd też popularność powiedzenia, że „prawda leży pośrodku”, a także przekonanie, że sprawiedliwie osądzający sprawy wolny obywatel nie powinien wprost identyfikować się z żadną ze stron sporu, lecz zachowywać sprawiedliwy, czyli równy do nich dystans.

Polityka 15.2018 (3156) z dnia 10.04.2018; Felietony; s. 96
Reklama