Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

PiS ucieka przed debatą o nagrodach dla ministrów

Zastępca szefa kancelarii premiera Paweł Szrot w Sejmie Zastępca szefa kancelarii premiera Paweł Szrot w Sejmie Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Gdyby sprawa nagród dla ministrów PiS była zamknięta, jak twierdzi przedstawiciel rządu, Jarosław Kaczyński i posłowie jego partii nie musieliby się przed debatą chować w kuluarach.

Dzisiejsza odpowiedź rządu na poselskie pytanie o nagrody dla ministrów, rekonstrukcję rządu i przesuwanie wiceministrów na stanowiska w służbie cywilnej była niesłychanym, nawet jak na możliwości tej ekipy, pokazem buty i arogancji. Okazanej Sejmowi, czyli po pierwsze, organowi konstytucyjnie powołanemu do kontroli nad działaniami władzy wykonawczej. Po drugie, wyborcom, bo to ich przedstawicielami są posłowie.

Beata Szydło, Mateusz Morawiecki? Nie, Paweł Szrot

Przed debatą zastanawialiśmy się, czy właściwą osobą do udzielenia tej informacji jest Beata Szydło, bo to ona sobie i kolegom z rządu te nagrody przyznała i do niedawna ich broniła. Czy też Mateusz Morawiecki, bo to on decyduje o dalszych losach rządu i przesuwanych wiceministrów. Odpowiedzi udzielił… Paweł Szrot, zastępca szefa kancelarii premiera (56 tys. zł nagrody w 2017 roku, co bezlitośnie przypomniał na sali sejmowej poseł PO Krzysztof Brejza).

Oglądaj: Co się należy Beacie Szydło – politycy dosadnie o nagrodach dla ministrów PiS

Trudno o jawniejsze lekceważenie Sejmu i posłów, i to jeszcze w ekipie, która tak bardzo dba o protokół, że prezydent nie mógł odebrać telefonu od sekretarza stanu USA. Konferencję prasową w sprawie reakcji na nagrody zwołał, przypomnijmy, jak sam o sobie mówi, „przywódca obozu rządzącego” Jarosław Kaczyński, z posłami rozmawiał urzędnik z Alei Ujazdowskich.

Wyborcy zapamiętają pazerność PiS

Lecz clou problemu była treść tej odpowiedzi, która trwała dokładnie 3 minuty i 15 sekund. Można ją streścić kilkoma cytatami „sprawa jest zamknięta”, „decyzje precyzyjne i czytelne”, a posłowie, zadając pytania, odciągają urzędników od „pracy dla dobra Polaków”. Paradoksalnie trudno w wyrazistszy sposób pokazać, że sprawa nagród jest wciąż bolesna dla PiS i politycy tej partii dobrze wiedzą, że wcale nie została zamknięta.

Kwestia nagród i korzystania z przywilejów władzy uderza bowiem w podstawy społecznego poparcia dla PiS. Kosztowała tę partię duże spadki w sondażach i może odbić się na wyniku wyborów samorządowych, które odbędą się już jesienią. Ekipie podkreślającej, że przyszła do władzy, aby skromnie służyć Polakom, wyborcy pazerności na pieniądze mogą nie wybaczyć.

Sprawa nagród dla ministrów PiS wciąż żywa

To, że sprawa w ogóle nie jest zamknięta, przypominali na sali sejmowej posłowie opozycji, zadając pytania, na które odpowiedź wciąż nie padła – choćby o nagrody dla ministrów za 2016 rok czy liczne przesunięcia wiceministrów z resortów na rządowych pełnomocników, które przecież żadnych oszczędności nie przyniosą.

Czytaj także: Gra w dziada, czyli populistyczna licytacja na ubóstwo według PiS

Wszystko to działo się przy pustych ławach rządowych i posłów PiS, co jeszcze mocniej pokazuje, jak żywa jest ta afera dla obozu władzy. Gdyby sprawa była zamknięta, nie trzeba by się przed debatą chować w kuluarach. Prezes PiS, obcinając pieniądze dla posłów i samorządowców, stara się uciec od tej afery do przodu. Próbując różnymi trickami uniknąć debaty o nagrodach, politycy tej partii okazują brak politycznej odwagi. A za to najczęściej płaci się polityczną cenę.

Reklama
Reklama