Senator PiS Annie Marii Anders zarzuca się, że za państwowe pieniądze lata do USA klasą business. Zarzuty te uważam za niesprawiedliwe, bo chociaż pani senator wydała na bilety już 61 tys. 162 zł, to przecież nie lata dla siebie. Dla siebie się już nalatała, teraz lata dla Polski i dialogu międzynarodowego, do prowadzenia którego jest pełnomocnikiem rządu.
A wiadomo, że międzynarodowego dialogu nie da się prowadzić przy biurku czy w autobusie, gdzie można prowadzić co najwyżej dialog krajowy, którym pani senator A.M. Anders nie jest zainteresowana.
Anna Maria Anders i atrakcyjny dialog międzynarodowy
„Ja uważam, że wyglądam bardzo dobrze na swój wiek” – przyznaje 67-letnia A.M. Anders i nikt nie ma wątpliwości, że ten wygląd jest dużym atutem w prowadzonym przez nią dialogu. Pytanie tylko, czy A.M. Anders wyglądałaby tak dobrze, gdyby podróżowała w zwykłej klasie ekonomicznej? Boję się, że nie, i dlatego uważam, że te 61 tys. 162 zł, które jej się wypomina, są po prostu pieniędzmi dobrze przez Polskę wydanymi.
Zarzuty wobec senator Anders to nie przypadek
A zarzuty pod adresem senator A.M. Anders nie są oczywiście przypadkowe. Moim zdaniem w ciasnej i pozbawionej przyzwoitego posiłku klasie turystycznej zamierzają A.M. Anders uwięzić ci, którym w ogóle nie zależy, żeby Polska była atrakcyjnym i dobrze wyglądającym partnerem w międzynarodowym dialogu. Ewentualnie ci, którzy uważają, że aby być atrakcyjnym partnerem, wystarczy przypiąć sobie broszkę.