Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kto zostanie dowódcą polskiej misji w Afganistanie

Z nieoficjalnych informacji wynika, że MON promuje płk Agnieszkę Sochan na stanowisko dowódcy dziewiątej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w misji NATO Resolute Support w Afganistanie Z nieoficjalnych informacji wynika, że MON promuje płk Agnieszkę Sochan na stanowisko dowódcy dziewiątej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w misji NATO Resolute Support w Afganistanie Krystian Maj / Forum
Według naszych informacji MON promuje na dowódcę kontyngentu niedoświadczoną bojowo płk Agnieszkę Sochan, która przeszła przyspieszony awans za czasów ministra Macierewicza.

W trzech wiarygodnych źródłach w siłach zbrojnych ustaliłem, że MON promuje kandydaturę płk Agnieszki Sochan na dowódcę dziewiątej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w misji NATO Resolute Support w Afganistanie. Płk Sochan była ostatnią za czasów Antoniego Macierewicza szefową Centrum Operacyjnego MON, stanowisko dyrektora straciła już po odejściu ministra 19 stycznia, choć pozostała w centrum.

Płk Sochan, która wkrótce miałaby dowodzić powiększoną do ponad 300 osób grupą zadaniową rozlokowaną w trzech miejscach w Afganistanie, nigdy wcześniej nie dowodziła żadnym pododdziałem na misji ani w kraju w jednostce liniowej. Nie pełniła żadnego stanowiska sztabowego w brygadzie czy dywizji. Przez większość kariery była „oficerem zza biurka”, co rzecz jasna nie czyni jej ujmy, bo tacy są w wojsku potrzebni i świetnie służą krajowi na swoich stanowiskach.

Ostatecznej decyzji jeszcze nie ma

Przed Centrum Operacyjnym płk Sochan służyła w departamencie wojskowych spraw zagranicznych MON i Dowództwie Garnizonu Warszawa. Dziennikarze, w tym piszący te słowa, spotykali ją choćby w czasie wizyt ministra obrony w NATO w Brukseli czy na konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Ukończyła Wojskową Akademię Techniczną, wydział uzbrojenia i lotnictwa, ale w odróżnieniu od podporuczników-absolwentów szkół oficerskich nigdy nie była dowódcą nawet kompanii w jednostce liniowej.

Mimo to płk Sochan ma obecnie przechodzić badania lekarskie i przygotowywać się do ewentualnej misji w Afganistanie. Trzon sił w dziewiątej rotacji kontyngentu wystawia 20. Bartoszycka Brygada Zmechanizowana, a jej dowódca miał już otrzymać z MON wyraźny sygnał o tym, że to płk Sochan ma być dowódcą.

Trzeba zastrzec, że ostateczna decyzja o wyznaczeniu oficera na stanowisko dowódcy kontyngentu formalnie jeszcze nie zapadła. Być może w tej sprawie trwa przeciąganie liny między MON a wojskiem. Płk Sochan nie jest jedyną kandydatką na krótkiej liście.

Ponieważ dziewiąta zmiana zacznie się w styczniu 2019 roku, procedura wyboru jest na stosunkowo wczesnym etapie. Kandydaci nie odbyli jeszcze rozmów w Dowództwie Operacyjnym, którego rekomendacja jest niezbędna przed wyznaczeniem dokonywanym na poziomie Departamentu Kadr MON.

Przyspieszone awanse za Macierewicza

Możliwa nominacja płk Sochan nasuwa jeszcze inne pytania. Czy dowódcą polskiego kontyngentu wojskowego w niebezpiecznej misji sojuszniczej powinien zostać oficer z przyspieszonego awansu za rządów Antoniego Macierewicza? Oficer, który otrzymał wzorową ocenę przebiegu służby, ale który w ciągu nieco ponad roku przeskoczył z majora na pułkownika, czyli o dwa stopnie?

Właśnie taki awans był udziałem płk Sochan, o czym w zeszłym roku pisano w mediach. Wraz z nią w przyspieszonym trybie stopień pułkownika uzyskała wtedy ówczesna rzeczniczka MON Anna Pęzioł-Wójtowicz.

W normalnym toku służby przejście ze stopnia majora do pułkownika musiałoby zająć przynajmniej cztery lata, a i to przy wybitnych osiągnięciach i przychylności przełożonych. Przyspieszone awanse stały się jednak za poprzedniego szefa MON normą i jak widać, ich efekty przetrwały zmiany kadrowe na szczytach resortu.

Na mniej odpowiedzialnym stanowisku w wojsku takie awanse byłyby zjawiskiem niepożądanym, ale nie niepokojącym. Tam, gdzie od jakości kandydata i jego udokumentowanego doświadczenia zależą życie i zdrowie podległych mu żołnierzy, budzą poważne, uzasadnione obawy.

Zaniepokojenie w wojsku

Z moich informacji wynika, że wieść o zamiarze wyznaczenia płk Sochan na dowódcę afgańskiego kontyngentu wywołała zaniepokojenie w wojsku – od żołnierzy mających służyć pod jej komendą po wyższe szczeble dowodzenia. Temat zaistniał nawet w kuluarach niedawnej wspólnej wizyty w afgańskim kontyngencie ministra obrony i prezydenta.

Nie ma pewności, że dotarł do uszu Andrzeja Dudy i Mariusza Błaszczaka, ale na pewno był poruszany w rozmowach między wysokiej rangi oficerami. Z kolei w jednostce, która ma wystawić trzon sił do kontyngentu, nie ma chętnych na funkcję zastępcy dowódcy. To mocny sygnał, że taka nominacja byłaby ryzykowna.

Dyplomacja wojskowa, którą ostatnio głównie zajmowała się płk Sochan, jest bardzo istotnym obszarem polityki bezpieczeństwa w wymiarze międzynarodowym. Ale istotnie różni się od dowodzenia na misji. Stanowisko dyrektora Centrum Operacyjnego, czyli szefa rozszerzonego sekretariatu ministra, też niewiele ma wspólnego z wojskiem w ogóle, jest raczej funkcją administracyjno-polityczną.

Sochan objęła posadę dyrektorską w szczególnej sytuacji, kiedy do niedawna potężny Antoni Macierewicz chciał się utrzymać na fotelu szefa MON. W grudniu 2017 roku ze stanowiska szefa CO MON odszedł pełniący tę funkcję jeszcze za poprzedniej kadencji płk Kazimierz Bednorz. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że była to zapowiedź zbliżającego się rozpadu tamtej konstelacji. Media pisały wtedy o rosnącej nerwowości w resorcie, powoli zaczynała się rekonstrukcja kadrowa – chwilę wcześniej z funkcji wiceministra do Zamku Królewskiego odszedł osobisty przyjaciel Macierewicza prof. Wojciech Fałkowski.

Czas na kobietę generała?

Czy w wypadku tej nominacji płeć ma znaczenie? Oficer kobieta powinna podlegać takim samym kryteriom oceny kompetencji i przydatności na stanowisko co oficer mężczyzna. To samo dotyczy wcześniejszego doświadczenia, a dowódcy obojga płci mają wobec żołnierzy identyczne zobowiązania. Ponadto także sojusznicy mają prawo oczekiwać od polskiego dowódcy afgańskiej misji wymaganego wykształcenia, doświadczenia i kompetencji. Przebieg jego służby jest starannie przeglądany przez towarzyszy broni z NATO.

Podejście inne, nazwijmy je politycznym, może czasem zakłócać tę perspektywę. „Czas na kobietę generała” – takie nagłówki czytaliśmy w marcu po spotkaniu pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy z paniami w mundurach, nie tylko z wojska. Pani prezydentowa powiedziała wtedy: „W historii wojskowości polskiej mieliśmy do tej pory tylko dwie kobiety w randze generała brygady, ale mam nadzieję, że w niedługim czasie znowu kobieta dostanie nominację generalską, i to kobieta w czynnej służbie”. Przez część mediów zostało to odebrane jako apel o szybką nominację oficera kobiety do korpusu generalskiego.

Nie ma wątpliwości, że podkreślanie potrzeby promocji oficerów kobiet do najwyższych rang jest oparte na dobrych intencjach. W Wojsku Polskim służy blisko 6 tys. kobiet, czyli nieco mniej niż 6 proc. To na tle niektórych armii sojuszniczych niewiele, choć aż 1,5 tys. kobiet w wojsku to oficerowie. Gdy jednak chodzi o stanowiska dowódcze, jest już dużo gorzej – według danych z 2017 roku 15 kobiet jest dowódcami kompanii, ale żadna nie dowodzi batalionem czy brygadą, mimo że blisko 70 ma stopień podpułkownika i pułkownika.

Trudna misja w Afganistanie

Pułkownikiem czy generałem nie zostaje się jednak przez same dystynkcje. Dowódca ponad 300 żołnierzy na misji tysiące kilometrów od kraju to ktoś zupełnie inny niż nawet najlepszy urzędnik w mundurze. Tam autorytetu nie buduje sam stopień, a tym bardziej decyzja o wyznaczeniu na stanowisko. Noszenie wysokich dystynkcji bez odpowiadającego im doświadczenia obniża autorytet dowódcy, a powierzenie stanowiska komuś, kto nigdy nie dowodził, może mieć w sytuacji kryzysowej groźne skutki.

Afganistan nie jest w tej chwili misją bojową, ma charakter szkoleniowy. Ale od dłuższego czasu liczba ataków i ofiar po stronie wojsk USA i NATO w Afganistanie rośnie, dlatego Amerykanie prosili sojuszników o zwiększenie zaangażowania w misję. Polska też ma to zrobić, a dowódca dziewiątej zmiany na pewno będzie miał więcej żołnierzy w kontyngencie niż w obecnej, siódmej zmianie. Dowódca operacyjny gen. broni Sławomir Wojciechowski zapowiedział już, że Polacy mają zająć się szkoleniem pancernych sił afgańskich, więcej ma być też plutonów ochrony. To nie będzie zmiana dla mało doświadczonego bojowo dowódcy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama