Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Za co PGZ płaci amerykańskim lobbystom?

Wnętrze radomskiej Fabryki Broni Łucznik należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wnętrze radomskiej Fabryki Broni Łucznik należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Andrzej Michalik / Agencja Gazeta
Prawie 3 mln zł PGZ zobowiązała się wypłacić waszyngtońskiej firmie lobbingowej BGR Group za wsparcie przy negocjacjach, których efekt dla zbrojeniówki jest marny.

Ludzie z otoczenia prezydenta Donalda Trumpa, wysocy rangą wojskowi, wpływowe i piękne kobiety oraz lobbyści rezydujący nieopodal Białego Domu. W tej historii jest niemal wszystko, co nadaje się na scenariusz politycznego thrillera. Dla nas najważniejsze jest jednak to, że przy okazji waszyngtońskich rozgrywek wypłynęła kwestia sowicie opłacanego lobbingu na rzecz PGZ, który do tej pory nie był ujawniony. Dzięki amerykańskiej prasie znamy nawet treść umowy wiążącej Polską Grupę Zbrojeniową z lobbystami w Waszyngtonie i wiemy dokładnie, ile kosztują ich usługi. Ale po kolei.

Portal „The Daily Beast”, jedno z najbardziej poczytnych i rozpolitykowanych nowych mediów internetowych, opublikował artykuł łączący nieformalnego doradcę prezydenta Trumpa z wielomiliardowymi kontraktami zbrojeniowymi dla Polski. Ogniwem pośrednim, dodającym historii smaku, jest jedna z bohaterek słynnego przed laty sex-skandalu, który zakończył wojskową karierę zasłużonego generała, Davida Petraeusa. W skrócie chodzi o to, że Corey Lewandowski – były szef kampanii Donalda Trumpa, a wciąż jego nieformalny współpracownik – miał przejąć przygotowywany przez lobbystkę-celebrytkę Jill Kelley kontrakt lobbingowy na zlecenie PGZ. Opisane przez „Daily Beast” kulisy tej operacji będą ciekawe głównie dla widzów „House of Cards”, pokazują bowiem, że nawet tym, którzy wraz z prezydentem Trumpem mieli „osuszać bagno” w Waszyngtonie, chodzi przede wszystkim o pieniądze. Wątek umowy PGZ z amerykańską firmą lobbingową BGR Group jest tylko tłem dla ich machinacji, a dla nas – dużym newsem.

Znamy treść umowy między PGZ a BGR Group

Z publicznie dostępnych – co za chwilę okaże się istotne w obliczu reakcji PGZ – amerykańskich dokumentów rejestrujących działalność prowadzoną na rzecz zagranicznych podmiotów (Foreign Agents Registration Act, FARA), „The Daily Beast” przytacza opis i treść umowy łączącej polski państwowy konglomerat zbrojeniowy z waszyngtońską kancelarią lobbingową. Większą część sześciostronnicowego dokumentu stanowi formularz FARA, określający kontrahentów i przedmiot umowy, dwie ostatnie strony zajmuje sam kontrakt między PGZ S.A. a BGR Government Affairs. Z formularza jasno wynika, że chodzi o państwową firmę zbrojeniową, będącą w posiadaniu, nadzorowaną, zarządzaną, finansowaną i subsydiowaną przez obcy rząd. Dalej formularz FARA opisuje przedmiot umowy, którym jest zapewnianie strategicznego doradztwa w zakresie relacji z rządem USA i prowadzenie PR-u w Stanach Zjednoczonych, w szczególności obejmującego bezpośrednie kontakty z przedstawicielami administracji, organizacji pozarządowych, dziennikarzami oraz innymi osobami w USA.

Załączony do formularza „letter of agreement”, czyli umowa między PGZ a BGR, zwięźle opisuje koszty i rodzaj usług na rzecz polskiej strony. BGR oferuje PGZ swoje usługi jako łącznika grupy w Waszyngtonie, który ma wspierać działania PGZ na rzecz wzmocnienia relacji polsko-amerykańskich. W szczególności, wsparcie to dotyczyć ma programów zbrojeniowych Wisła i Homar (obrony przeciwlotniczej i antyrakietowej oraz wyrzutni rakiet ziemia-ziemia).

W zamian za to ogólne wsparcie, PGZ zobowiązała się przez rok wypłacać BGR kwotę 70 tys. dolarów miesięcznie jako opłatę za usługi, a dodatkowo pokrywać też koszty przelotów krajowych i zagranicznych pracowników BGR, zakwaterowania, posiłków, transportu i innych nieprzewidzianych wydatków, zatwierdzonych przez PGZ. Płatności na rzecz BGR mają być dokonywane w kwartalnych ratach, z góry, począwszy od 15 października 2017 r. Faktury za usługi i wydatki są oddzielne. Wypowiedzenie umowy może nastąpić z jakiejkolwiek przyczyny z zachowaniem 90-dniowego terminu wypowiedzenia i należnych w tym terminie płatności.

Przy założeniu, że kontrakt nie zostanie zerwany, za same usługi PGZ zapłaci BGR 840 tys. dol., a więc 2,7 mln zł (przy kursie 3,30 zł za dolara). Umowę uzupełnia jeszcze krótka klauzula poufności, w której BGR zobowiązuje się do zachowania tajemnicy informacji, praktyk i polityki PGZ.

Po paragrafie stwierdzającym, iż umowa jest kompletna, ale za zgodą stron może być zmieniona, następują podpisy: prezesa BGR Eda Rogersa i dwóch członków zarządu PGZ S.A. – Macieja Lew-Mirskiego i Adama Lesińskiego. Tych ostatnich panów nie ma już w zarządzie PGZ, choć przez prawie dwa lata nadawali ton pracującej w ścisłym porozumieniu z MON Antoniego Macierewicza spółce spółek zbrojeniowych. Termin zawarcia umowy ważny jest jednak nie tylko z uwagi na personalia.

Podpis po stronie amerykańskiej datowany jest na 25 października 2017 r., po polskiej na 10 listopada. Szefowie PGZ zawarli więc umowę z amerykańską kancelarią lobbingową w czasie gdy negocjacje międzyrządowe w sprawie systemu obrony powietrznej Wisła były finalizowane. Przypomnijmy bowiem, że po wysłaniu w marcu 2017 r. ostatecznie sformułowanego zamówienia na Patrioty z systemem IBCS największe polskie zamówienie zbrojeniowe trafiło do Pentagonu, a za jego pośrednictwem do firm dostarczających poszczególne komponenty: Raytheona, Lockheed Martina i Northrop Grummana. Ofertę dla Polski kompletowano przez ponad pół roku.

W lipcu, podczas wizyty w Warszawie prezydenta Donalda Trumpa, Antoni Macierewicz ogłosił międzyrządowe porozumienie dzielące kontrakt Wisła na dwie fazy, każdą z innym sprzętem dla wojska i różnym zakresem korzyści dla przemysłu. Jeśli lobbyści mieli do odegrania rolę, to głównie w okresie między marcem a lipcem. Ale wtedy BGR Group dla PGZ jeszcze nie pracowała. Kiedy podpisywano umowę, w listopadzie, Polska otrzymała ofertę offsetową amerykańskich dostawców, a pod koniec miesiąca poznała szokująco wysoką wycenę systemu przez Pentagon – 10,5 mld dol. Jeśli to był już efekt pracy lobbystów, to się nie popisali. Ale raczej nie mieli tu nic do powiedzenia.

Efekty dwóch tur rozmów w grudniu 2017 i styczniu 2018

Później nastąpiły dwie sesje negocjacji na szczeblu międzyrządowym, których zadaniem było zbicie ceny do akceptowalnego poziomu, przy zachowaniu zdolności wojskowych systemu i korzyści dla przemysłu. Być może kancelaria BGR pracowała na rzecz PGZ w tym okresie, ale z natury procesu FMS regulującego eksport amerykańskiego uzbrojenia wynika, że ciężar negocjowania kontraktu spoczywa na przedstawicielach rządu, a nie przemysłu. PGZ była konsumentem rezultatów rozmów zespołu pułkownika Michała Marciniaka w Huntsville, rakietowym centrum US Army.

Efektem dwóch tur rozmów w grudniu 2017 i styczniu 2018 było zmniejszenie wyceny pierwszej fazy kontraktu Wisła do 4,75 mld dolarów (netto), przy czym zakres offsetu, polonizacji komponentów i transferu technologii, a więc tego na czym głównie zależało PGZ, uległ ograniczeniu w stosunku do wstępnych założeń. Kluczowe technologie systemu Wisła trafić mają do PGZ w ramach drugiej fazy kontraktu, którą dopiero co zaczęliśmy negocjować. Kiedy piszę ten artykuł, zespół płka Marciniaka dopiero wraca z pierwszej tury rozmów w Alabamie. Lobbyści zwyczajnie nie mieli czasu, ani możliwości wejść do gry na pierwszym etapie kontraktu. Może zabłysną w drugim.

Chyba już nad tym pracują, bo – jak wynika z kolejnego wpisu FARA – zatrudnili na rzecz kontraktu z PGZ znanego lobbystę i konsultanta Jasona Osborne'a. Według znanej już formułki, Osborne ma angażować się w działania o charakterze politycznym, polegające na bezpośrednich kontaktach z urzędnikami administracji, organizacjami pozarządowymi, dziennikarzami i innymi osobami w USA. Jego praca ma polegać na utrzymywaniu kontaktów i organizowaniu spotkań oraz briefingów a także dystrybucji materiałów informacyjnych na rzecz PGZ. Formularz FARA nie zawiera tym razem ani umowy ani kosztów działalności pana Osborne'a. Co jednak najciekawsze, Jason Osborne jest od roku współpracownikiem Corey'a Lewandowskiego w jego firmie Avenue Strategies. W zeszłym roku firma uzyskała 770 tys. dolarów przychodów z działalności lobbingowej (dane za serwisem opensecrets.org).

Firma BGR sama siebie opisuje jako ponadpartyjna (bipartisan), ale jej szefami są republikanie. Ed Rogers, który podpisał kontrakt z PGZ, jest weteranem administracji prezydentów Ronalda Reagana i George'a Busha-seniora. Założyciel firmy Haley Barbour dwukrotnie był gubernatorem stanu Mississippi i przewodniczącym stowarzyszenia republikańskich gubernatorów. W partii działa od pół wieku, zaczął jeszcze w kampanii Nixona. Nie ma wątpliwości, że obaj panowie znają wszystkich ważnych polityków obecnie rządzących na Kapitolu i prawdopodobnie wielu w Białym Domu, choć Donald Trump i jego otoczenie nie wywodzi się wprost z partii. Nie może więc dziwić, że – jak twierdzi Daily Beast – Corey Lewandowski po odejściu z teamu Trumpa związał się właśnie z nimi. Wracamy więc do waszyngtońskich korytarzy władzy.

O tym, że w grze o polskie zamówienia obronne są duże pieniądze pierwsza zorientować się miała Jill Kelley - pół-celebrytka, pół-lobbystka, świetnie wpięta w środowiska wojskowe. Kelley usłyszała, że PGZ szuka w Waszyngtonie kontaktów i jak twierdzi Daily Beast miała oferować swoje usługi poprzez polską ambasadę. Miała atuty, osobiście zna się z sekretarzem obrony Jamesem Mattisem, była przyjaciółką Davida Petraeusa i Johna Allena, niewątpliwie mogła więc pośredniczyć w nawiązaniu ciekawych i owocnych kontaktów. Prawdopodobnie nie miała jednak bezpośredniego dostępu do Trumpa i jego otoczenia. Tu w historii opisanej przez Daily Beast pojawia się Lewandowski - swego czasu drugi najsłynniejszy posiadacz tego nazwiska na świecie. Potomek imigrantów z Polski, lecz nie nawiązujący publicznie do swego pochodzenia, był gwiazdą wczesnej fazy kampanii prezydenckiej Trumpa. Profesjonalny menedżer polityki, pracujący w tym biznesie od 20 lat, odszedł nagle i dla obserwatorów niespodziewanie w kwietniu 2016 r. Podobno nie mógł się dogadać z bardziej wpływowym Paulem Manafortem. Lewandowski natychmiast został gwiazdą telewizji, ale przecież zarabiaż też musiał. Firmy lobbingowe, takie jak BGR, są dla kogoś takiego jak on naturalnym źródłem pieniędzy. Kontrakty takie jak ten wokół którego chodziła Kelley, naturalną szansą zrobienia biznesu. Według Daily Beast Kelley i Lewandowski zetknęli się, a ona miała go wtajemniczyć w potrzeby PGZ, licząc na współpracę. Tyle że on okazał się sprytniejszy.

Sprawa rozwojowa

Kiedy pani Kelley szukała wsparcia Lewandowskiego, ten miał już za sobą współpracę z republikańskimi lobbystami z BGR. Chodziło nie o Polskę, a Azerbejdżan. Dla ambasadora tego kraju załatwiać miał osobiste spotkanie z Donaldem Trumpem. Ed Rogers miał być zadowolony z pozyskania Lewandowskiego, dzięki jego bezpośrednim dojściom do prezydenta. Tak się złożyło, że kancelaria BGR - według Daily Beast - reprezentowała wcześniej również polską ambasadę (nie przytoczono w jakiej sprawie) a także, że działa na rzecz koncernu zbrojeniowego Raytheon, głównego dostawcy komponentów do polskiego programu obrony powietrznej Wisła. Klocki układanki zaczęły do siebie idealnie pasować, może poza samą Jill Kelley. W efekcie to związana z Lewandowskim BGR a nie firma pani Kelley podpisała kontrakt z PGZ, a rola byłego doradcy Trumpa miała być w zawarciu umowy kluczowa. Wniosek jaki Daily Beast wyciąga z relacji obojga lobbystów jest tak dosadny, że nie nadaje się do zacytowania na stronach POLITYKI.

Wróćmy jednak do meritum, czyli wiążącej PGZ z BGR umowy. Polska Grupa Zbrojeniowa nie udzieliła The Daily Beast odpowiedzi na pytanie o zakres usług lobbingowych w Waszyngtonie. Na moje pytanie o związki PGZ z BGR uzyskałem wymijającą odpowiedź, choć trzeba podkreślić, że przynajmniej szybko: „Spółka nie może udzielić odpowiedzi na pytania dotyczące umowy zawartej przez PGZ S.A. z firmą lobbingową BGR Group ze względu na to, że zgodnie z art. 11 ust. 4 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz. U. z 2018 r. poz. 419) przez tajemnicę przedsiębiorstwa rozumie się nieujawnione do wiadomości publicznej informacje techniczne, technologiczne, organizacyjne przedsiębiorstwa lub inne informacje posiadające wartość gospodarczą, co do których przedsiębiorca podjął niezbędne działania w celu zachowania ich poufności. W związku z tym informacje dotyczące umów cywilnych zawieranych przez Spółkę stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa. Ponadto pragniemy podkreślić, że projekty »Wisła« i »Homar« wciąż znajdują się w fazie negocjacyjnej, tak więc ujawnienie szczegółów dotyczących tych postępowań mogłoby wpłynąć na wynik prowadzonych negocjacji, co wiązałoby się z narażeniem interesu Spółki oraz mogłoby doprowadzić do ujawnienia informacji niejawnych”. Oświadczenia nie podpisał nikt z imienia i nazwiska, jedynie Departament Komunikacji i Marketingu PGZ S.A. E-mail był dodatkowo z pozdrowieniami, więc zrobiło się całkiem miło.

Ale polski odprysk historii opisanej przez „Daily Beast” każe zadawać kolejne pytania, po których już tak miło może nie być. Na przykład o to, czy Polska Grupa Zbrojeniowa związała się z amerykańskimi lobbystami z BGR w wyniku jakiegoś konkursu lub analizy ofert, czy też dokonała swobodnego wyboru? Kto wskazał akurat tę firmę, kto pośredniczył w kontaktach między BGR a PGZ? Czy kontakty te odbywały się z udziałem kogoś z MON lub polskiej dyplomacji? Dlaczego, skoro lobbing miał dotyczyć również Wisły, umowę podpisano na ostatnim etapie negocjacji pierwszej fazy kontraktu? Jaką rolę w ogóle miałby odgrywać lobbing w procesie regulowanym przez procedurę FMS i negocjowanym przez rządy obu krajów? Dlaczego zamówienie na usługi lobbingowe ze strony PGZ trafiło do firmy obsługującej również Raytheona? Przede wszystkim zaś, co dokładnie zostało zrealizowane za minimum 70 tys. dolarów miesięcznie i jaki jest z tego zysk dla PGZ i programu Wisła? Ostatecznie również trzeba sprawdzić, czy po odejściu ekipy Macierewicza z PGZ i zmianach w MON współpraca z BGR będzie kontynuowana? Na razie pytania te czekają na odpowiedź.

Nie ma przy tym wątpliwości, że PGZ ma prawo zlecać tego typu usługi w USA, być może nawet powinna. Nie da się postawić wprost zarzutu wydawania na ten cel publicznych środków, pieniędzy podatników. Trzeba jednak mieć świadomość, że PGZ jest podmiotem finansowanym niemal całkowicie z rządowych zamówień, więc pośrednio fundusze publiczne z budżetu zamówień obronnych finansują działalność lobbingową PGZ w USA. W takim zaś razie trzeba zadać pytanie o celowość, zasadność i skuteczność tych działań, w kontekście ich kosztów i efektów. Jak wiemy, podpisana 28 marca pierwsza faza kontraktu na system Wisła to dopiero początek zaangażowania PGZ. Wiadomo też, że drugi z systemów jakiego dotyczy umowa z BGR, Homar, jest w ogromnych kłopotach. Negocjacje PGZ z amerykańskim Lockheedem utknęły, a ten sam Maciej Lew-Mirski, który podpisał się pod zleceniem lobbingowym w listopadzie, w grudniu zarzucał amerykańskiemu potentatowi zbrojeniowemu niemal oszustwo i groził porzuceniem oferty Lockheeda na rzecz izraelskiej IMI Systems. Czy lobbing w Waszyngtonie miał uratować relacje PGZ z USA w programie „Homar”? Pytania można mnożyć w nieskończoność.

Opisana przez „Daily Beast” historia otwiera pole do popisu dla dziennikarzy w Polsce. Dzięki amerykańskiej polityce dostępności dokumentów uzyskaliśmy wgląd w obszar, który u nas zapewne pozostałby długo w ukryciu. To tak zwana sprawa rozwojowa.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama