Tusk z tarczą
Donald Tusk przed sądem bez trudu uniknął wmontowania w pisowską narrację smoleńską
Donald Tusk bez trudu uniknął wmontowania w pisowską narrację smoleńską. Przekonująco pokazał, jak propaganda pisowska stworzyła ją na użytek polityczny, aby próbować zdyskredytować i samego Tuska, i jego ówczesne otoczenie.
Pisowska narracja o „zmowie Tuska z Putinem”
Mieli się oni stać ofiarami tej pisowskiej narracji o katastrofie. Uwaga zaś opinii publicznej miała się dzięki temu odwrócić od forsowanej przez obóz prezydenta Lecha Kaczyńskiego takiej koncepcji jego prezydentury, która miała być zarzewiem nieustannego iskrzenia między Kaczyńskim i Tuskiem.
W obieg informacyjny propagandyści PiS wpuścili fałszywe tezy o rzekomym „rozdzieleniu” wizyt obu polityków w Katyniu. Już w kilka tygodni po katastrofie coraz silniej propagowano fałszywy trop o „zmowie Tuska z Putinem”, do dziś pokutujący na prawicy, a nawet u części rodzin ofiar katastrofy.
Czytaj także: Obalamy tezy z raportu Macierewicza w sprawie katastrofy smoleńskiej
Prosty plan Tuska – uczciwość
Plan Tuska na poniedziałkowe zeznania był prosty: powiedzieć uczciwie, co wie o kontekście politycznym feralnej wizyty, nikogo nie obarczać odpowiedzialnością, włącznie z oskarżonym Tomaszem Arabskim i sobą samym. Przeliczyli się więc ci, którzy być może liczyli, że Donald Tusk wyjdzie z roli świadka, a wejdzie w rolę sędziego i oskarżyciela. Ku ich rozczarowaniu plan Tuska spełnił się podług znanej zasady: nie wiesz, co powiedzieć, powiedz prawdę; nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie.
Czytaj także: Kapłani smoleńskiej religii. Rozmowa z prof. Wojciechem Bursztą