Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kiełbie

Okazało się, że wśród 38 mln współwłaścicieli naszego domu niemałą część stanowią szczury.

Pan Marek Kuchciński składa się z korpusu i ud zagłębionych w dwóch stawach. Są to stawy kolanowe. Jednak główny zbiornik wodny ma na samej górze korpusu. Prowadzi w nim małe gospodarstwo rybne – hodowlę kiełbi. Z wykształcenia jest ogrodnikiem z wyciętego sadu, co pozwala mu wnikliwie obserwować świat za płotem aż po horyzont. Ma pisowską legitymację inteligenta z numerem drugim. Tę z pierwszym dzierży prezes. Tylko oni dwaj mają większość konstytucyjną 24 godziny na dobę. Najlepszym na to dowodem jest połamana w drzazgi ustawa zasadnicza.

Najsmutniejsze, że te drzazgi są sztandarowym argumentem jedynie słusznej linii partii. My odbudowujemy nasz dom – Polskę, mówił wyż. wym. Kuchciński na spotkaniu w Janowie Lubelskim. Żeby na tym skończył! Ale przecież nie po to zaczął, więc gnał ostro dalej. I oto okazało się, że wśród 38 mln współwłaścicieli naszego domu niemałą część stanowią szczury. Tak, szczury! Czyli ci, którym z Kaczyńskim nie po drodze. Najlepiej byłoby pozbyć się tego draństwa – wytruć chemią na przykład. Ale nie można, bo przy okazji zginęłoby trochę zdrowego trzonu narodu.

Takie oto mamy „wielkie rozmowy” PiS z Polakami w ramach programu „Polska jest jedna”. Myślę, że właściwsza byłaby nazwa „Wóz albo przewóz”, bo to chyba lepiej pasuje do kampanii przed wyborami samorządowymi. A tutaj każdy spływ Dunajcem się liczy. Jak mało kto wrażliwa na ludzkie dramaty Beata Szydło, wicepremier ds. społecznych, nie umiała odmówić flisakom i otworzyła z nimi sezon na tratwie. Patrząc na nią, czuło się, że w tym momencie chciałaby być gdzie indziej – wśród rodziców niepełnosprawnych dzieci koczujących w korytarzu sejmowym. Nie miała jednak przy sobie mapy drogowej Morawieckiego, więc zabłądziła do małopolskiego Szymbarku. Piękny gobelin z orłem oraz kolorowe ksero „Damy z gronostajem” (brawo, wicepremierze Gliński) zdobiły salę renesansowego zamku, gdzie Szydło wygłosiła piękne przemówienie. Walczymy z oszustami i korupcją, zwiększamy nakłady, zapadają przełomowe decyzje, realizujemy projekty prospołeczne, które bardzo korzystnie wpływają na gospodarkę, chcemy do końca tej kadencji zrealizować kolejne – mówiła wicepremier. No, nareszcie coś konkretnego.

Pełną troski o przyszłość Polski atmosferę spotkania z wyborcami zakłóciły nieuzgodnione z nikim pytania z sali. Niech pani nam pomoże, bo pobliska spalarnia śmieci to dym i smród na całą okolicę. Nie mamy czym oddychać – skarżyła się emerytka. Może minister środowiska do was przyjedzie – półobiecała Szydło. Chciałbym nieśmiało podpowiedzieć, że najlepszy byłby poprzedni, Jan Szyszko. Dosypałby spalarni trzy tony śmieci, a potem rozpoczął dochodzenie, kto śmiał to zrobić. Już teraz przecież prowadzi wnikliwe śledztwo w sprawie wycinki w Puszczy Białowieskiej. „Trzeba znaleźć winnych, którzy doprowadzili do zaginięcia tysięcy hektarów siedlisk ważnych dla Europy. Kary finansowe na nich nałożyć. Nie można łamać prawa UE” – modlił się w Radiu Maryja o zwycięstwo sprawiedliwości.

Na 100-lecie niepodległości Polski nie będzie stu kolumn, które planował postawić były minister obrony wybuchu. Tę pustkę błyskawicznie zagospodarował szef MON Mariusz Błaszczak. Ogłosił on konkurs architektoniczny na… ławeczkę, która „dzięki multimedialnym treściom zapozna nas z historią Polski”. Wstępny kosztorys – 5 mln zł. To będzie wyjątkowo perfidny system obrony. Niech nas jakiś wróg napadnie, a my keine Angst, tylko sadzamy go na ławeczce.

Polityka 17/18.2018 (3158) z dnia 24.04.2018; Felietony; s. 145
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną