Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zniewalająca „logika” dobrej zmiany. Tym razem w sprawie niepełnosprawnych

Protestujący zapowiedzieli, że nie ustąpią. Protestujący zapowiedzieli, że nie ustąpią. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Gdy słyszę: to nie my, ale jacyś oni – np. przeszła władza, totalna opozycja, zagraniczny kapitał czy drugi sort – są winni wszelkich niepowodzeń, zapala mi się sygnał ostrzegawczy.

Logika zniewala z powodu swej apodyktyczności. Jeśli jakaś formuła jest prawdziwa logicznie, jest prawdziwa uniwersalnie – nie dopuszcza kontrprzykładu. Popularna zasada, że wyjątek potwierdza regułę, nie obowiązuje w logice, ponieważ wyjątki obalają to, co pretenduje do uniwersalności. Obok logiki obficie pleni się „logika”, czyli paralogika. I zniewala czymś innym niż apodyktycznością racjonalności, mianowicie bezmiarem prymitywizmu argumentacyjnego. Niżej podaję kilka tego przykładów (nie jest to pierwszy mój felieton na ten temat). Mowa będzie głównie o proteście niepełnosprawnych, ale nie tylko.

Równi i równiejsi

„Jaki podkreślił, że cała sprawa uderza w powagę państwa polskiego oraz przeświadczenie o równości wszystkich obywateli wobec prawa”. To cytat wyjęty z tygodnika „Do Rzeczy”. Nie mogę gwarantować, że p. (nie byle) Jaki, mój wielki faworyt, tak właśnie powiedział, czy też organ prowadzony przez p. Lisickiego, wirtuoza argumentacji, ustroił gadkę kandydata na prezydenta Warszawy w zwięzłą formę. Przypuśćmy, że p. (nie byle) Jaki (ostatnio sławny z przeniesienia mostu na Wełtawie do naszej stolicy – przedsięwzięcie jak z filmu Barei) chciał oznajmić, że to, o co podejrzany jest p. Królikowski, uderza w powagę państwa polskiego i przeświadczenie o równości wszystkich obywateli wobec prawa.

Wyszło jednak na to, że nie podejrzany ma takowy uderzeniowy charakter. Poczekamy, zobaczymy, jak sprawa się zakończy, a wtedy okaże się, co jest grane. Na razie jest wiele innych powodów do mniemania, że z powagą państwa polskiego i równością wobec prawa nie jest najlepiej, np. działania p. (nie byle) Jakiego w roli wiceministra sprawiedliwości nie budują prestiżu Polski, natomiast sposób przekazywania kul (wspomagających poruszanie się) pewnemu szeregowemu posłowi świadczy o tym, że są równi i równiejsi.

Kto i dlaczego nie wszedł do parlamentu

Pani Traczyk-Stawska (91 lat, kombatantka powstania warszawskiego, nauczycielka, także pracująca z niepełnosprawnymi) chciała odwiedzić protestujących niepełnosprawnych. Nie wpuszczono jej. Pan Grzegrzółka z Kancelarii Sejmu wyjaśnił: „To poważne i celowe nieporozumienie. Oczywiście, że p. Wanda Traczyk-Stawska może wejść do Sejmu. I taka zgoda została wydana. Tyle tylko, że zapraszający poseł najpierw zdecydował się na konferencję prasową, a później na poinformowanie o wizycie w kancelarii”.

Wtórował mu p. Pereira, wiceszef TVP Info. A jak było naprawdę? Tak czy inaczej p. Święcicki, poseł PO, który wystąpił o przepustkę dla p. Traczyk-Stawskiej, pokazał swoje pismo złożone kilka dni przed całym zdarzeniem (drugie zostało złożone w feralnym dniu), ale nie dostał odpowiedzi. Pan Pereira, zapewne na podstawie wróżenia z fusów, znalazł wyjaśnienie: „Poseł (...) Święcicki przyprowadził panią Wandę i dopiero później złożył wniosek. Zgodę dostała, ale było już po zdjęciach, kamery poszły, więc nawet p. Wandy nie poinf., że może wejść, i sobie poszła”.

Mały problem semantyczny polega na tym, że „poinf.” nie przesądza, kto nie poinformował i tym samym sprawił, że sobie poszła. Tak po prostu, aczkolwiek dość długo przebywała w pobliżu Sejmu (nie pozwolono jej nawet usiąść na ławce). Logika uczy, że z fałszu wynika wszystko. Redaktorzy „Do Rzeczy” oraz pp. Grzegrzółka i Pereira obficie korzystają z tej reguły, wszelako właśnie jako praktykanci paralogiki zapominają, że nie uzasadnia ona niczego.

Czytaj także: Marszałek Kuchciński zmusza dziennikarzy do pracy na ulicy

Nie wszystkim wolno do Sejmu

Team kierowany przez p. Lisickiego opisał całą sprawę w ten sposób, że skoro p. Grzegrzółka z Kancelarii Sejmu locuta, causa finita. Wszelako „Do Rzeczy”, organ niezwykle uduchowiony (moralnie), zapomniał wspomnieć o tym, co oświadczył p. Święcicki. Zapewne nie pasowało to do instrukcji, nakazującej mówić, że, jeśli vox Dei każe mówić, że było to, co nie było, to trzeba to czynić.

W omawianej sprawie wypowiedział się również p. Karczewski, naczelny specjalista od pogłębionej refleksji (w Senacie). Łaskawie oświadczył, że miał zamiar wystąpić z wnioskiem o zniesienie ograniczeń wstępu do Sejmu, ale w zaistniałej sytuacji nie zwróci się o to. Rozumował zresztą redukcyjnie, tj. od konkluzji do jej przesłanek. Konkluzja brzmi: „Nie możemy doprowadzić do tego, aby wszyscy wchodzili do Sejmu”.

Słusznie prawi, bo wszyscy na pewno by się nie zmieścili. Nawiasem mówiąc, gdyby p. Traczyk-Stawska była nie z powstania warszawskiego, ale należała do Żołnierzy Wyklętych, najlepiej z Brygady Świętokrzyskiej, to pewnie otrzymałyby przepustkę z marszu. Rola Wyklętych ciągle wzrasta. Oto p. Tarczyński, poseł, zwraca się do dziennikarza: „Odejdź ze służby szechtera, przeproś, zadośćuczyniając Polsce, i nie pouczaj wnuka Wyklętego. Wtedy podam ci dłoń. Ale dopóki na żołdzie szechtera jesteś i bronisz zdrady, nie zaczepiaj mnie. Dobrze ci radzę”. Co też p. Tarczyński brukuje swymi dobrymi radami? Na pewno urodzajne pole „logiki”.

Czytaj także: Czy rząd postawi na swoim w proteście niepełnosprawnych

Niezwykła troska o ład konstytucyjny

Oto prawdziwie rewelacyjne rozumowanie w sprawie dodatku rehabilitacyjnego w gotówce (nie odnotowałem nazwiska autora). Załóżmy, że niepełnosprawny osiąga wiek, w którym jego opiekunom przestaje przysługiwać dodatek w ramach 500 plus. Postulat obecnie protestujących jest taki, że w to miejsce miałoby wejść świadczenie w postaci dodatku rehabilitacyjnego. To oznaczałoby nierówność polegającą na tym, że niepełnosprawni otrzymują, natomiast pełnosprawni nie – i trzeba tym drugim wytłumaczyć, dlaczego są dyskryminowani, tym bardziej że konstytucja gwarantuje równość, a więc pieniężny dodatek rehabilitacyjny byłby złamaniem ustawy zasadniczej.

To bardzo wzruszający tok myślowy, przepełniony wprost niezwykłą troską o przestrzeganie ładu konstytucyjnego. A komuś, np. mnie, może się wydawać, że skoro ktoś jest niepełnosprawny, to zasługuje na specjalne traktowanie. To jednak jest chyba jakiś lewacki lub wręcz ateistyczny przesąd.

Notabene zasada równości raz obowiązuje, a raz nie. Pani Rafalska, wybitna ekspertka od równości, zapowiedziała, że pary żyjące w związkach nieformalnych będą miały niejakie utrudnienia w staraniach o udział w programie Mieszkanie Plus. Ale równość ma być prawdziwa. Jak u Mrożka: „Kiedy jest prawdziwa równość? Wtedy, gdy nie ma zwykłej”. Równość Prawdziwa opiera się na następującym aksjomacie: „Wszyscy są równi z wyjątkiem tych, którzy są mniej równi na mocy decyzji kierownictwa dobrej zmiany”.

Zmanipulowany poseł Żalek

Pan Pięta najpierw zaproponował, aby protestujących wynieść i przekazać policji, a potem zapewnił, że spotka się z nimi w swoim czasie. Wyjaśnił, że ma inne obowiązki, np. musi odpowiedzieć na esemesy. Dodał, że skoro powiedział, że przyjdzie, to przyjdzie. Powiedział, ale nie przyszedł, zapewne nadal odpisuje, niewykluczone, że w sprawie wyniesienia i przekazania.

Pan Żalek, jeden z głównych herosów ostatnich dni, oznajmił: „Po tym jak się zachowują opiekunowie w Sejmie, jestem przekonany, że nie można dać im tej gotówki. Bo jeżeli jako żywe tarcze traktują swoje dzieci, to cóż dopiero dzieje się w domu, a mogą zdarzyć się niestety zwyrodniali rodzice. Dzieci te czasami nie mają głosu. Bo są zamknięte, bo nie chodzą do szkoły. (...) Jeżeli na oczach całej Polski można traktować dzieci jak zakładnika do swoich interesów, to boję się, że w zaciszu domów może być (...) tak samo. (...) Rząd nie ma instrumentów do tego, aby sprawdzić, czy przeznaczone na ten cel pieniądze faktycznie zostałyby wydane na potrzeby dzieci”. Klasyka: jeśli ktoś protestuje przeciwko władzy, to posługuje się zakładnikami (np. niepełnosprawnymi dziećmi) dla swoich interesów. Wielu dzielnych internautów powiada, że wprawdzie protest w Sejmie jest słuszny, ale ma podtekst polityczny.

Pan Żalek został zganiony przez niektórych swoich kompanów. To oraz prywatny akt oskarżenia złożony przeciwko niemu przez protestujące matki sprawiło, że przyszedł do Sejmu, wytwornie odziany, z kwiatami i przeprosinami (ostatecznie przyjętymi). Wyznał: „Proszę mi pozwolić wyrazić swoją skruchę i powiedzieć z serca, że żałuję. Tylko tego żałuję, że te słowa mogły ranić. (...) Bo moja duma nie jest warta tego, żeby ranić kogokolwiek. Dlatego, że nie mówiłem o paniach. (...) Niestety, wszyscy padliśmy ofiarą manipulacji”.

Wychodzi na to, że zmanipulowany p. Żalek, wiedziony swoją dumą, nie powiedział tego, co powiedział (jawny oksymoron). TVN24 przytoczyła opinię p. Piotrowicza, że TVP Info jest znakomita i rzetelna w przeciwieństwie do stacji zagranicznych wprowadzających Polaków w błąd i wykonujących instrukcje obcego kapitału. W dalszej części swej tyrady p. Piotrowicz wspomniał o opinii, że przekaz TVP Info razi inteligentnych, ale – jak raczył zaznaczyć – ma trafiać do wszystkich Polaków. Wprawdzie sam nie jest wzorem precyzji, ale z jego słów wynika, że np. produkcje p. Rachonia mają trafiać do nieinteligentnych. Trudno się nie zgodzić, o ile miał siebie na myśli. Jakby nie było, TVP Info jako kryterium prawdy to jest coś. Może jednak się okazać, że p. Piotrowicz także nie powiedział tego, co powiedział, i został okrutnie zmanipulowany przez zagraniczny kapitał.

Czytaj także: Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce upominać polskie matki

Rząd „chce zrobić absolutnie wszystko”. Nie robi nic

25–28 maja w Warszawie ma być Zgromadzenie Parlamentarne NATO. Pan Bielan, wicemarszałek Senatu, należący do tego samego ugrupowania co p. Żalek, zapowiedział (myląc zresztą wspomniane spotkanie ze szczytem NATO – dobry przykład poziomu kompetencji w sprawach politycznych): „A jeżeli nie [zakończy się protest niepełnosprawnych], to będziemy mieć problem z powodów bezpieczeństwa. W tym miejscu, gdzie znajdują się teraz opiekunowie, nikt, żadne osoby trzecie nie mogą przebywać. Dlatego, że będzie to tak zwana »strefa zero«, w której polskie służby specjalne będą musiały przeszukać każdy kąt i zabezpieczyć go. (...) Nie zakładam czarnych scenariuszy, tj. fizycznego usunięcia protestujących, [ale] w tym miejscu nie będą mogli przebywać ani dziennikarze, ani żadne osoby trzecie. Chodzi o bezpieczeństwo nie tylko najwyższych władz państwowych, ale przede wszystkim naszych zagranicznych gości”.

Protestujący zapowiedzieli, że nie ustąpią. Jaki scenariusz zakłada p. Bielan? Użyje czarodziejskiej różdżki? Poczeka, aż protestujący się rozpłyną? A może najlepiej byłoby jednak spełnić żądanie stopniowego dochodzenia do 500 zł w gotówce? Pani Rafalska oświadczyła, że rząd chce zrobić absolutnie wszystko dla poprawy życia rodzin z niepełnosprawnymi. Pan Michałkiewicz, zastępca p. Rafalskiej, zademonstrował gotowość takiego absolutnego czynu i przyniósł protestującym paniom prezent w postaci paczki pampersów, ale odpowiedziały, że nie jest im to potrzebne, dodając, że może sam ofiarodawca skorzysta.

Wtedy p. Rafalska rzekła: „Kobiety, cicho, nie obrażajcie nikogo”, wcześniej z pełną galanterią zwróciła się do dorosłego niepełnosprawnego per ty („Jak masz na imię?”; ludzka pani, by tak rzec), a na koniec zawołała: „Uciekam”. To była szczera replika na pytanie, czy rząd pracuje nad propozycją kompromisu. Uciekała też, z wyjątkowo pogardliwym wyrazem twarzy, p. Krynicka, posłanka PiS, sfotografowana w tym mobilnym stanie na tle uczestników protestu. Wcześniej chciała znaleźć paragrafy na protestujących rodziców, co znakomicie zgadza się z jej wykształceniem (pielęgniarstwo, pedagogika).

A Kościół się modli

Do niepełnosprawnych przyszedł kard. Nycz (nie miał problemów z wejściem do budynku Sejmu, pewnie z uwagi na powszechną równość). Stało się to 25. dnia protestu, ale w końcu lepiej późno niż wcale. Hierarcha zapewnił o modlitwie w intencji nadejścia pomocy dla niepełnosprawnych, a nawet zapowiedział jej intensyfikację. Zapytany, czy jego wizyta oznacza poparcie dla protestu, odparł: „Nic nie oznacza”.

Słusznie, skoro Kościół nie jest stroną w tym sporze. Wystarczy, że intensywnie modli się i błogosławi – nie ma powodu, aby mediował w negocjacjach.

Czytaj także: Duchowni odsyłają protestujących do domu

Dwie zasady logiki według PiS

„Logika” dobrej zmiany opiera się na kilku prostych zasadach. Wymienię tylko dwie. Po pierwsze, uogólniając pogląd p. Piotrowicza, zgodność z tym, co prawi TVP Info, jest ostatecznym kryterium prawdy (pomijam skądinąd ciekawy problem, czyimi instrukcjami kierują się pp. Pereira i Rachoń). Jest to jakaś nowa wersja tzw. koherencyjnej teorii prawdy.

Po drugie, owa „logika” stosuje taki oto sylogizm: „Ponieważ nasi poprzednicy nic nie zrobili w danej sprawie (inwokacja: przez osiem lat itd.), nie ma powodu, aby nam stawiać zarzuty za to, że robimy coś”. Przykład: p. Arłukowicz nic nie zrobił w 2014 roku dla niepełnosprawnych, a więc nie ma powodu, aby nas krytykować.

Za taką (lub przed nią, jeśli ktoś woli) „logiką” wielkimi susami kroczy Prawdziwa Empatia (vide: wyraz twarzy p. Krynickiej). Powie ktoś, że przesadzam, że czepiam się, bo nie lubię PiS, bo politycy zawsze kierują się „logiką”, a nie logiką. To prawda, że wektor politycznych poczynań jest znacznie bardziej skierowany ku zdobyciu i utrzymaniu władzy niż na cokolwiek innego, w szczególności na zgodność z logiką. Wszelako architekci tzw. dobrej zmiany zaczynają nadmiernie celować w „logiczności”, tj. alogiczności. Gdy słyszę: to nie my, ale jacyś oni – np. przeszła władza, totalna opozycja, liberalna demokracja, zagraniczny kapitał czy drugi sort – są winni wszelkich niepowodzeń, zapala mi się sygnał ostrzegawczy. To już było i wiadomo, czym się skończyło.

Czytaj także: Matka autystycznego 23-latka o proteście niepełnosprawnych

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama