Czytam, że urażona posłanka Krystyna Pawłowicz wytoczyła Jerzemu Owsiakowi dwa procesy, w tym jeden za skierowane do niej słowa: „Niech pani spróbuje seksu. Poczuje pani motyle w brzuchu, poczuje pani rozluźnione plecy. Poczuje pani kwiaty we włosach, a przez to w głowie też się może poukładać”. I pragnę oświadczyć, że chociaż Owsiaka lubię, to akurat w tej sprawie jestem po stronie posłanki. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że Pawłowicz ma poukładane w głowie albo że coś jest nie tak z plecami, po prostu uważam, że Owsiak nie powinien namawiać jej do seksu, mamiąc jakimiś motylami, bo może Krystyna Pawłowicz na seks nie ma ochoty. Jak Owsiak lubi seks, niech sam go sobie uprawia, a nie wciąga w ten proceder osobę zajętą sprawami Polski i Polaków.
Nie dziwię się, że seks posłankę Pawłowicz obraża, bo wiadomo, jak i po co się go uprawia. Oprócz tego, że jest nieestetyczny, przeciwko seksowi przemawia fakt, że obraża chrześcijańskie wartości, jest przyczyną aborcji, dzieci nienarodzonych i innych patologii. W dodatku panuje opinia, że seks jest przyjemny, a jestem przekonany, że Krystynie Pawłowicz jako posłance PiS nie chodzi o przyjemność, tylko o Polskę i o czujność wobec jej wrogów, którą moim zdaniem uprawianie seksu osłabia.
Jeśli idzie o drugi proces wytoczony Jerzemu Owsiakowi przez Krystynę Pawłowicz, sprawa nie jest już tak jednoznaczna. Pozew dotyczy mianowicie facebookowej strony pod nazwą „Ruch Wypier... K. Pawłowicz w Kosmos”, z którą Owsiak, jak twierdzi, nie ma nic wspólnego, chociaż posłanka twierdzi, że ma.
Nie wiem, czy w tej sprawie posłankę bardziej znieważa użycie w nazwie Ruchu dosadnego słowa opisującego sposób, w jaki planuje się wysłanie jej w kosmos, czy perspektywa pobytu w kosmosie w następstwie tego Ruchu.