Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Obrotowy

Dwie twarze premiera

Czy ta nielegalnie podsłuchana rozmowa sprzed pięciu lat zaszkodzi premierowi? Czy ta nielegalnie podsłuchana rozmowa sprzed pięciu lat zaszkodzi premierowi? Pawel F. Matysiak/Polska Press / EAST NEWS
Rozmowa nagrana w restauracji Sowa i Przyjaciele w 2013 r. przypomina, że Mateusz Morawiecki – dziś premier, a wówczas doradca gospodarczy Tuska i prezes BZ WBK – miał znakomite relacje z ludźmi ówczesnej władzy, dziś oskarżanej o zrujnowanie i ograbienie Polski.
Bielecki z Morawieckim, bliżej poznali się, kiedy obaj zasiadali w Związku Banków Polskich.Bartłomiej Kudowicz/Forum Bielecki z Morawieckim, bliżej poznali się, kiedy obaj zasiadali w Związku Banków Polskich.
Paweł Graś, jeden z najbliższych współpracowników Tuska, nie chce dziś rozmawiać na temat taśm Morawieckiego.Adam Chełstowski/Forum Paweł Graś, jeden z najbliższych współpracowników Tuska, nie chce dziś rozmawiać na temat taśm Morawieckiego.

Artykuł w wersji audio

Kilka wątków z rozmowy prezesa PKO BP (prezesa wtedy i dziś) Zbigniewa Jagiełły, Krzysztofa Kiliana, przyjaciela Donalda Tuska, a przed kilku laty szefa państwowej spółki PGE i jego zastępczyni Bogusławy Matuszewskiej z Mateuszem Morawieckim weszło do obiegu medialnego i stało się kłopotem dla premiera. Zwłaszcza że trwa kampania samorządowa, w której twarzą PiS jest właśnie szef rządu.

Pierwsza sprawa to dyskusja o tym, jak pomóc Aleksandrowi Gradowi, ministrowi skarbu w latach 2007–11. Rozmówcy wyraźnie za nim nie przepadają, ale jednocześnie trochę się go obawiają. Morawiecki charakteryzuje go tak: „Znam, ku…a, takich. Raz ci strasznie pomoże, a raz wywali mur w połowie zamku i nie masz gdzie mieszkać”.

Ostatecznie sam proponuje rozwiązanie: „Zapytajcie go tak po cichu. Ja bym spróbował tak bardziej jednorazowo. Pięć dych czy siedem, czy stówkę mu damy na jakieś badania czy na coś”. Prof. Bogusława Grabowskiego, pomysłodawcę Rady Gospodarczej przy premierze Tusku, ta oferta Morawieckiego, którą usłyszał na taśmach, szokuje najmocniej. – Istota przekrętów vatowskich, z którymi chce walczyć premier Morawiecki, polegała na wystawianiu fałszywych faktur na niewystępujące przepływy dóbr i usług. Premier, który publicznie chwali się ściganiem mafii vatowskiej, na tych taśmach oferuje dokładnie ten sam proceder. To się w głowie nie mieści – mówi prof. Grabowski.

Niewygodna przeszłość

Drugi wątek też dotyczy pomocy koledze. Tym razem chodzi o znalezienie pracy dla Przemysława Czarneckiego (dziś poseł PiS, syn europosła Ryszarda Czarneckiego). Przemysław był krótko stażystą w PKO BP, ale z relacji Jagiełły wynika, że niezbyt udanym: „Zmieniłem mu najpierw życiorys, żeby wyglądał normalnie. Później dałem go Justynie Borkiewicz, żeby popracowała nad nim, żeby zrobić z niego nie jakiegoś gościa, który nie, że będzie się woził, tylko żeby do roboty. I się zmęczył, że dużo pracy i że on by się chciał czymś innym zajmować w życiu”. Morawiecki dzwoni wtedy do Ryszarda Czarneckiego, krótko relacjonuje opinię Jagiełły i radzi, by europoseł pogadał z synem „tak po piwku”. W trakcie rozmowy okazuje się też, że Morawiecki miał propozycję, by zostać ministrem skarbu w rządzie Tuska po Mikołaju Budzanowskim. I że kontaktował się z Tomaszem Arabskim, szefem Kancelarii Premiera za Tuska, który dla PiS jest współodpowiedzialny za katastrofę smoleńską.

Czy ta nielegalnie podsłuchana rozmowa sprzed pięciu lat zaszkodzi premierowi? Nie ma dowodów na to, by Grad dostał jakieś pieniądze z BZ WBK. Nie przyspieszyła kariera biznesowa Przemysława Czarneckiego. Wydaje się – pod warunkiem że niewidzialna ręka dysponująca nagraniami nie podrzuci kolejnych materiałów – że najgroźniejsze dla Morawieckiego jest przypomnienie jego okołoplatformerskiej przeszłości, a także kilka dwuznacznych wypowiedzi, których nigdy nie sformułowałby publicznie. Być może części wyborców nie spodoba się obrotowość premiera, który przez jakiś czas flirtował jednocześnie z PiS i PO. Bo kim był Morawiecki za rządów PO-PSL? Utajonym pisowcem, który oszukiwał znajomych z PO? Czy po prostu ważnym bankierem, prezentującym najzupełniej mainstreamowe poglądy?

Wojciech Myślecki, prawa ręka Kornela Morawieckiego w Solidarności Walczącej, który opiekował się rodziną przyjaciela, gdy senior ukrywał się przed bezpieką, twierdzi, że „jedną z największych zalet Mateusza jest ten typ inteligencji, który pozwala piłkarzowi biec nie tam, gdzie jest piłka, tylko tam, gdzie ta piłka za parę chwil się znajdzie”.

Nieoczekiwana zmiana zdania

Morawiecki wszedł do Rady Gospodarczej przy Tusku na miesiąc przed katastrofą smoleńską. Radę kompletował jeden z najbliższych doradców premiera Jan Krzysztof Bielecki. Myślecki tłumaczy, że chodziło o zagwarantowanie ochrony rządu dla banków w czasie kryzysu finansowego. I że jak kryzys po półtora roku się skończył, to Morawiecki odszedł z rady.

Rada działała do kolejnych wyborów, przegranych przez PiS, a Morawiecki opuścił ją razem z prezesem PZU Andrzejem Klesykiem. Dlaczego? Aleksandra Wiktorow, była prezes ZUS: – Nie chodziło o jakieś inne od reszty członków rady poglądy pana Morawieckiego, bo on nigdy nie wyrażał odmiennego zdania. Zapadła decyzja, że muszą odejść funkcyjni, aby nie było zarzutów, że przez radę załatwiają interesy spółek, którymi zarządzają. Dodaje, że Mateusz Morawiecki pozostał w bardzo dobrych relacjach z członkami rady i chętnie uczestniczył w jej nieformalnych spotkaniach. – Niestety, jak się później okazało, zdradził nie tylko nas, swoich zawodowych znajomych, ale co ważniejsze swoje ekonomiczne poglądy – mówi Wiktorow.

W 2013 r., kiedy już podjąłem decyzję o odejściu z rządu, proponowałem Morawieckiemu, aby został moim następcą, ale odmówił mi, bez żadnego tłumaczenia. Jednak już sam fakt, że złożyłem mu wówczas propozycję, to najlepszy dowód na to, jak on ukrywał wtedy poglądy, z którymi dzisiaj się afiszuje. Pytanie, czy był nieszczery wtedy, czy dziś? Myślę, że jeśli chodzi o jego „społeczne oblicze”, to właśnie dzisiaj manipuluje – mówi były minister finansów Jacek Rostowski. Prof. Bogusław Grabowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej, zwraca uwagę, że Morawiecki ma wykształcenie biznesowe, a nie ekonomiczne, więc może dlatego nieczęsto zabierał głos na comiesięcznych posiedzeniach, ale zgadzał się z tym, co rada wypracowała. Dlatego Grabowski mocno się zdziwił po wejściu Morawieckiego do rządu PiS: – Popierał wszystkie dokonania III RP i działania liberalizujące gospodarkę. Teraz krytykuje to totalnie, zaprzecza wszystkiemu, co wcześniej głosił. Takiego człowieka, jak żyję, nie spotkałem.

Morawiecki ze Zbigniewem Jagiełłą znają się od czasów Solidarności Walczącej. Jagiełło z poparciem SW organizował wrocławskie demonstracje młodzieży. Ich przyjaźń trwa do dziś. Już w wolnej Polsce wspólnie próbowali swoich sił w biznesie, handlowali czym się dało, w tym: artykułami medycznymi i ogrodniczymi, ale bez sukcesów. Ich promotorem był Myślecki. Gdy junior – już po upadku PRL – skończył studia i obronił pracę magisterską („Geneza i pierwsze lata SW”), Myślecki zdecydował, że wycofa się z działalności politycznej, ale będzie organizował nowoczesne formy kształcenia dla najzdolniejszych młodych z SW. „Między innymi Mateusz też ukończył na politechnice amerykańską szkołę zarządzania i uzyskał dyplom Central Connecticut State University. Doradzałem mu też, żeby zrobił drugi fakultet o ukierunkowaniu ekonomicznym. I uzyskał MBA na wrocławskiej Akademii Ekonomicznej” – mówił Myślecki w rozmowie z „Kulturą Liberalną”. Połowę grupy stanowili ludzie z SW, w tym Jagiełło.

Po drodze Morawiecki odbył staż w Niemieckim Banku Federalnym. Za rządów AWS w 1997 r. szef Komitetu Integracji Europejskiej – Ryszard Czarnecki – zatrudnił młodego Morawieckiego w departamencie negocjacji, bo dobrze radził sobie z angielskim i niemieckim. Może dlatego na taśmach usłyszeliśmy także wątek Czarneckich – ojca Ryszarda i pierworodnego Przemysława, dziś posła PiS. Może Morawiecki spłaca dług wdzięczności wobec europosła PiS?

Jak twierdzi Myślecki, aby „dostać się na kierownicze stanowisko w Banku Zachodnim, potrzebne były silne rekomendacje i naciski, gdyż był opór ze strony powiązanego z SLD zarządu tego banku”. Czarnecki opowiada, że to on wstawił się wtedy, w 1998 r., za kandydaturą Morawieckiego do rady nadzorczej Banku Zachodniego. Choć dolnośląscy politycy PO twierdzą, że większą rolę odegrał ówczesny prezes banku Jacek Kseń. Na początku minionej dekady, kiedy Irlandczycy zdecydowali się połączyć Wielkopolski Bank Kredytowy z wrocławskim Bankiem Zachodnim, gabinet prezesa oddali Morawieckiemu. Jeden z bankowców opowiada, że Morawiecki sprawnie zarządzał, a przez fuzję z hiszpańskim Santanderem wprowadził BZ WBK na trzecią pozycję wśród banków na krajowym rynku.

Patron Bielecki

Paweł Graś, jeden z najbliższych współpracowników Tuska, nie chce dziś rozmawiać na temat taśm Morawieckiego, a pytany o to, jak to się stało, że ten trafił do rady, mówi: – Odpowiedzialność za nominację bierze Jan Krzysztof Bielecki, bo on ją organizował.

Inni politycy PO też nie mają wielkiej wiedzy na temat tego, co Morawiecki robił w orbicie PO. – Był „złotym dzieckiem” Jana Krzysztofa Bieleckiego, założyciela Kongresu Liberalno-Demokratycznego, byłego premiera, przyjaciela Tuska. Tusk miał do decyzji Bieleckiego – również personalnych – wielkie zaufanie – mówi polityk PO, który też bardzo blisko współpracował z Tuskiem. Jeden ze znajomych Bieleckiego nie dziwi się, że ten nie chce dziś o tym rozmawiać: – Jako przewodniczący Rady Partnerów Ernst&Young, międzynarodowego giganta usług doradczych i audytorskich, woli trzymać się od tego wszystkiego z daleka, bo z jednej strony może to zaszkodzić firmie, a z drugiej nie chce psuć relacji z Morawieckim.

Ekonomista z Rady Gospodarczej Tuska uważa, że klucz do zrozumienia dobrych relacji Bielecki–Morawiecki leży we wspólnocie bankowych doświadczeń prezesów. Bliżej poznali się, kiedy obaj zasiadali w Związku Banków Polskich. Bielecki był przez prawie siedem lat prezesem Pekao SA i dobrze wie, ile tak naprawdę może prezes w starciu z zagranicznym właścicielem. – Obaj prezesi tych banków, których zarządy mieściły się głównie za granicą, tak naprawdę mają bardzo ograniczoną decyzyjność, co ich frustrowało – mówi ekonomista.

Zagraniczni inwestorzy narzucali Morawieckiemu kierunki działania i wyznaczali strategię, za to dawali mu wolną rękę w wydawaniu pieniędzy na mecenaty i reklamę. A korzystał z tego hojnie. Jak wynika z taśm, był gotów obdarowywać polityka Aleksandra Grada z PO, wiadomo, że dał na koncert „Ludzie wolności” na 25-lecie III RP, zorganizowany przez TVN i „Gazetę Wyborczą”, a także na projekty bliskie PiS, bo dał pieniądze na badania DNA żołnierzy wyklętych na Łączce i na Szkołę Przywództwa Instytutu Wolności Igora Jankego.

Socjolog Ireneusz Krzemiński, który pracował z nim w Radzie Gospodarczej, jest wdzięczny Morawieckiemu: – Kiedy zarządzał bankiem, to pomógł wydać moją książkę „Liberalizm polski”, wybór tekstów z „Przeglądu Politycznego”, pisma tzw. gdańskich liberałów. Moi koledzy nie chcieli wyłożyć na to wydawnictwo 20 tys. zł, a prezes Morawiecki dał te pieniądze.

Co jest grane?

PiS zaangażował w obronę Morawieckiego duże siły, co sugeruje, że poważnie traktuje zagrożenie. W „Wiadomościach” wystąpił sam Jarosław Kaczyński. Żeby uspokoić wyborców PiS, Kaczyński po raz pierwszy publicznie przyznał, że Morawiecki współpracował z jego partią już przed katastrofą smoleńską, a gdy otrzymał propozycję stanowiska wicepremiera w rządzie Tuska, poinformował o tym szefa PiS. Mocna mowa obrończa, ale można domniemywać, że Kaczyński nie był najszczęśliwszy, będąc zmuszonym do jej wygłoszenia.

Sam Morawiecki w kilku wywiadach podkreślał, że sprawa nagrania jest stara, a wypływa teraz z powodu kampanii wyborczej i walki z mafią vatowską. Rozmowę o stażu Czarneckiego tłumaczył tym, że za rządów PO starał się pomagać ludziom z PiS, którzy mieli trudno na rynku pracy.

W obozie władzy nie ma zgody co do tego, czy afera zaszkodzi Morawieckiemu i obozowi władzy. Nie wszyscy w PiS dali się przy tym uwieść oficjalnej wersji, że za publikacją nagrań stoi „niemiecki Onet” w zmowie z Sądem Najwyższym i że nie było przypadku w tym, że krótko przed nią Grzegorz Schetyna rozmawiał w Niemczech z Angelą Merkel. – Mówi się po cichu, że to nasze wewnętrzne sprawy – twierdzi poseł PiS. Te „wewnętrzne sprawy” to wskazówka, że część PiS podejrzewa o nagłośnienie afery Zbigniewa Ziobrę. Z kolei „Gazeta Wyborcza” lansuje tezę, że może to być robota koordynatora służb Mariusza Kamińskiego. Dowodów brakuje, ale plotki świadczą o zdenerwowaniu i pewnej bezradności PiS. Wciąż nie wiadomo, ile nagrań jeszcze istnieje, kto na nich jest i kto nimi dysponuje.

Polityka 41.2018 (3181) z dnia 09.10.2018; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Obrotowy"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną