Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Cyrk Polski

Prezydent Cyrku Polskiego Andrzej Duda i naczelny treser Jarosław Kaczyński strzelili z bata w obronie prestidigitatora Mateusza Morawieckiego.

Panie i Panowie! Ladies and Gentlemen! Mesdames et Messieurs! W dzieciństwie lubiłem cyrk. Wozy cyrkowe były konne, namiot rozstawiano na placu u zbiegu ulic Puławskiej i Marszałkowskiej, przy placu Unii Lubelskiej, gdzie później stanął pamiętny Supersam projektu prof. Hryniewieckiego; pierwszy w Polsce sklep samoobsługowy, niestety kilka lat temu z zimną krwią zburzony, a na jego miejscu postawiono skądinąd bardzo udany budynek i nowy supersam pod nazwą Plac Unii. W latach 50., kiedy cyrk odjeżdżał, na placu było lodowisko dostępne dla „Polek i Polaków” – jak to lubi podkreślać obecna władza.

Dzisiaj mam wrażenie, jak gdyby cyrk wrócił. Nie ma w nim już co prawda karłów (choć może są, ale duże), tresowanych zwierząt, zniknął gdzieś pies, który skakał przez płonącą obręcz, słoń, który znał tabliczkę mnożenia, groźny lew i tańczące koniki ze stadniny w Janowie Podlaskim, papugi odleciały do mediów publicznych. Pozostali za to ekwilibryści, prestigita..., przepraszam, prostatolokato..., pardon, prostatogitatorzy, przepraszam, prestidigitatorzy (uff!), żonglerowie, pardon, żonglerzy i żonglerki oraz błazny, czyli clowni w rolach głównych. Przestało być wesoło – jest groźnie.

Prezydent Cyrku Polskiego Andrzej Duda i naczelny treser Jarosław Kaczyński strzelili z bata w obronie prestidigitatora Mateusza Morawieckiego, któremu posypały się rekwizyty – przypadek w tym zawodzie nieunikniony. Jego ulubiony numer to hokus-pokus: z kraju w ruinie zrobił kraj kwitnącej wiśni, czyli drugą Japonię. Wałęsa obiecał – Morawiecki spełnił. Jak przystało na prestidigitatora – utrzymuje wszystko w locie: elektryczne samochody, kanały, lotniska, stocznie, porty, drony, huby i takie różne cudy, które mają nam pomóc, głównie na samopoczucie.

Inna sztuczka polegała na tym, że presti... pokazywał chudą sakiewkę, w której pobrzękiwały nędzne grosze, jakie cyrk niemiecki Tuska wydawał na budowę dróg i autostrad, a następnie wyciągał z kapelusza miliardy, jakie Cyrk Polski wydał na ten sam cel – od słynnej „gierkówki” z Katowic po Autostradę Wolności do Berlina. Wszystko Made by MM.

Kolejny numer polegał na szukaniu pracy i forsy dla biednych ludzi i znajomych. Wybierano spośród publiczności biednego człowieka (oczywiście podstawionego, jak to w cyrku), który był ubrany w obszerne, kolorowe szarawary w kratę, a w nich miał przepastne kieszenie, oczywiście puste. Naczelny prestidigitator wyciągał z rękawa pięćdziesiąt, a nawet sto tysięcy i testował tego w szarawarach, jak mu pomóc? Może ma firmę, może działalność gospodarczą, może jakieś dossier, to wtedy hokus-pokus i powszechny ekwiwalent z cylindra trafi do szarawarów.

Panie i Panowie!

Oto pierwszy w Polsce baranek w wilczej skórze. Baranek milutki, czysto wełniany, subtelny miłośnik i znawca poezji. Baranku, powiedz coś. Baranek na wiecu baranków recytuje Tuwima: „Szukałem tego w Paryżu/Szukałem w Berlinie i w Rzymie/A to za oknem było/I polskie miało imię”.

A teraz hokus-pokus i zamiast wiecowej owieczki mamy wilka czystej krwi w swoim stadzie. Wilku, powiedz coś dla swoich. Wilk: – K...a, proszę cię... Za chwilę zrobią nam, jakieś tam wiesz, ruchy na akcjach, takie, srakie. OFE pierd... nam w dół.

Baranek na wiecu: „Chłopcy, przestańcie/bo źle się bawicie/dla was igraszka/nam chodzi o życie”.

Wilk w knajpie do swoich: Trzysta lat temu daliśmy d...y, zamiast mieć porządne oświecenie. (...) Kur... siedzą ci bogaci Amerykanie, Żydzi, Niemcy, Angole, Szwajcarzy, nie? (...) Mają nakumulowane tyle kapitału, że możesz ich tam w d...ę pocałować.

Ladies and Gentlemen! W klatce zamiast zwierząt pokazywani są także dziennikarze. Znany treser Rafał Ziemkiewicz („Do Rzeczy”) pokazuje wszem i wobec niezwykły okaz dziennikarza, mianowicie Grzegorza Sroczyńskiego, który – hear, hear – chociaż pracował w „Gazecie Wyborczej”, „nie napisał ani jednego tekstu świńskiego”. W innym artykule tenże Ziemkiewicz ciepło wspomina monolog o małpach w kabarecie Pod Egidą (1981 r.), w brawurowym wykonaniu Piotra Fronczewskiego, o tym, jak „polscy robotnicy utarli nosa komunie”. RAZ wszystko zapamiętał, z wyjątkiem autora tego monologu, którym był... no kto? Któż aż któż? Świetna pamięć Ziemkiewicza tym razem zawiodła. Pisać w „Do Rzeczy” i nie zrobić świństwa też nie jest łatwo.

Zbliża się zima, cyrk odjechał, ale cuda pozostały. Na przykład cudowne rozmnożenie KOD. Redaktor Piotr Semka, stojąc osobiście w długiej kolejce na film „Kler”, zauważył, że chętni do obejrzenia filmu są „jak gdyby żywcem wyjęci z KOD”. Sierotom po KOD miła będzie wiadomość, że w ciągu pierwszego weekendu było ich w kolejce milion (minus pan redaktor). Czyżby dawno już pogrzebany (m.in. przez swojego założyciela) KOD zmartwychwstał, a „nazywa się Milijon, bo za milijony kocha i cierpi katusze?”. (Nie tylko premier umie wtrącić wiersz). „Festiwal w Gdyni aż buzuje od antykaczyńskich nastrojów” – pisze redaktor Semka. Niestety, nie wyjaśnia tego zjawiska. Ciekawy byłby jego artykuł, dlaczego naczelny treser Cyrku Polskiego osobiście nie jest lubiany przez barany, które demonstracyjnie idą na film zdegenerowany? Kodziarze walą masowo, do tego stopnia, że w niektórych miastach wprowadzono nocne seanse (zniżka dla lunatyków), na szczęście w innych obowiązuje zakaz lub wyświetlane są filmy poprawne politycznie, choćby „Ballada o żołnierzu wyklętym”.

Redaktor Semka zapytuje, „dlaczego reżyser nie ma w planie filmu o muzułmanach albo o Żydach”. (Naprawdę tak pisze). Zapytajmy: Co Smarzowski ma wspólnego z Żydami? Dlaczego polski reżyser ma ausgerechnet robić filmy o starozakonnych i muzułmanach? Mają „Pianistę”, „Listę Schindlera”, „Idę”, „Pokłosie”, Muzeum Polin, będą mieli Muzeum Getta Warszawskiego – ile można? Trudno mieć pretensje do Anglików, że kręcą mało filmów o Polakach, których mieszka tam ponad milion. Są Anglikami i obowiązki mają angielskie. A Smarzowski jest Polakiem i obowiązki ma polskie.

Polityka 41.2018 (3181) z dnia 09.10.2018; Felietony; s. 95
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną