Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pierwsza kara Kuchcińskiego dla posła PiS. Tarczyński się doigrał

Dominik Tarczyński Dominik Tarczyński Adam Chelstowski / Forum
W piątek prezydium Sejmu na wniosek marszałka Kuchcińskiego ukarało finansowo Dominika Tarczyńskiego. To pierwsza kara dla posła PiS. Po kieszeni dostali też dwaj posłowie opozycji.

Prezydium Sejmu za nieparlamentarne wypowiedzi ukarało Ryszarda Petru (Liberalno-Społeczni) obniżeniem o połowę uposażenia przez trzy miesiące, a także Dominika Tarczyńskiego (PiS) i Sławomira Nitrasa (PO), którzy jedną pensję dostaną o połowę niższą – poinformowała wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek. Od września, po obniżce o 20 proc., każdy poseł w Polsce zarabia 8 017 zł brutto.

Sławomir Nitras przekonywał, że nie brał udziału w posiedzeniu Sejmu w tym tygodniu, bo dopiero wrócił z USA, więc nie wie, za co spotkała go kolejna kara. „Pani i pani koledzy macie na moim punkcie jakąś niezdrową obsesję. (...) Lekarz by się przydał” – skomentował na Twitterze. Mazurek nie pozostała mu dłużna: „Stres po przegranych wyborach w Szczecinie pewnie też zostawił jakiś ślad, ale proszę już oprzytomnieć”. I poinformowała, że jego „kara dotyczy 4 października”. To wtedy Nitras zwrócił się do Ryszarda Terleckiego słowami: „Siadaj, ty dziadowski marszałku”.

Założyciel Nowoczesnej Ryszard Petru przez trzy miesiące będzie dostawał o połowę niższą pensję za to, że komentując pośpiech PiS przy procedowaniu ustawy o 12 listopada, zasugerował, że ten nie szanuje „swojego prezydenta”. „To pokazuje, tak naprawdę, gdzie macie swego prezydenta, to pokazuje, jakie jest jego miejsce w łańcuchu pokarmowym” – mówił.

Można powiedzieć, że wreszcie doigrał się Dominik Tarczyński. W tym tygodniu nazwał posła Jacka Protasiewicza „idiotą od dwóch winek na niemieckim lotnisku”. Prezes PiS zawnioskował o przerwę w obradach i osobiście, przywołując Tarczyńskiego do siebie do ławy poselskiej, zrugał go. „Po cholerę pan takich słów używa?!” – ustalił ekspert od czytania z ruchu warg na prośbę wp.pl.

Czytaj także: Jak poseł PiS bronił Kaczyńskiego przed komisją etyki poselskiej?

Marszałkowie w tej kadencji już 15 razy karali finansowo posłów opozycji. Poseł PiS został ukarany po raz pierwszy. W całej poprzedniej kadencji w sumie trzech posłów dostało po kieszeni.

Za co posłowie dostają kary finansowe?

Pierwszą karę w tej kadencji Sejmu dostał poseł PO Michał Szczerba. 2 grudnia 2015 r. w Sejmie toczyła się bardzo gorąca debata dotycząca wyboru nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Szczerba zarzucił wtedy marszałkowi Kuchcińskiemu, że legitymizuje bezprawne działania wobec TK. Marszałek zwrócił mu uwagę i wyłączył mikrofon, ale Szczerba przemawiał dalej. Za to marszałek obciął posłowi jedną czwartą uposażenia – za przekroczenie o minutę czasu wystąpienia.

Najczęściej karanym finansowo parlamentarzystą jest Sławomir Nitras (PO). W grudniu 2016 r. podczas kryzysu sejmowego domagał się on od marszałka włączenia do porządku obrad uchwały zgłoszonej przez klub PO. Marszałek zażądał od niego powołania się na przepisy, na podstawie których wchodzi na mównicę. Nitras ich nie podał, a na wniosek Kuchcińskiego zmniejszono mu o jedną czwartą uposażenie na miesiąc. Na tym samym posiedzeniu poseł zgłosił się z wnioskiem formalnym, choć nie był on zgodny z regulaminem Sejmu. Kuchciński wyłączył mu mikrofon i odebrał połowę uposażenia na dwa miesiące (6 959 zł). Jednak zachowanie Kuchcińskiego nie było zgodne z regulaminem, bo zanim marszałek wnioskował o karę, to powinien Nitrasa dwukrotnie upomnieć, czego nie zrobił.

Kolejną karę Nitras dostał na posiedzeniu we wrześniu 2017 r. za składanie wniosku formalnego, który był krytyką Kuchcińskiego. „Niech pan marszałek nam wyjaśni, dlaczego pan marszałek zawsze sobie upatrzy jakiegoś posła Platformy i jemu zwraca uwagę. Niech pan sobie znajdzie kolegę we własnym klubie i do niego się przyczepia” – mówił Nitras. Za tę wypowiedź prezydium – na wniosek marszałka – obcięło mu o połowę uposażenie poselskie na jeden miesiąc.

W czerwcu 2018 r. prezydium Sejmu na wniosek wicemarszałka Ryszarda Terleckiego znów postanowiło obniżyć Nitrasowi na trzy miesiące uposażenie poselskie o połowę. Marszałek uznał, że poseł, przerywając wystąpienie premiera Morawieckiego, „naruszył powagę Sejmu”. Nitras uważa, że ta kara to przejaw „nękania” go przez polityków PiS. Zapowiedział złożenie pozwu przeciwko Ryszardowi Terleckiemu.

Tomasz Lenz (PO) też musiał oddać w maju 2016 r. połowę jednego miesięcznego uposażenia poselskiego (zamiast 9 892 zł brutto dostał 4 946 zł). Wszedł na mównicę kilkanaście minut przed słynnym głosowaniem „na dwie ręce” (posłanki Zwiercan za posła Morawieckiego). Próbował przedstawić wniosek formalny, jednak marszałek Kuchciński uznał, że zamiast tego poseł prowadzi dyskusję z salą. Kiedy Lenz mimo wyłączonego mikrofonu przemawiał dalej, posłanka Pawłowicz krzyknęła do niego: „Nie drzyj się!”. Ona kary nie dostała.

Po jednej finansowej karze nałożono na tych posłów opozycji:

W sierpniu tego roku poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz został ukarany obcięciem miesięcznej diety parlamentarnej. Prezydium Sejmu stwierdziło, że jego „forma wypowiedzi” na sali obrad „była wysoce niewłaściwa”. Meysztowicz wnosił z mównicy sejmowej o zwołanie konsylium lekarskiego i wydanie opinii przez wybitnych laryngologów i okulistów, czy osoba, która nic nie widzi, nic nie słyszy, może prowadzić posiedzenie Sejmu. Chodziło mu o Marka Kuchcińskiego.

Monika Wielichowska (PO) – obcięto jej uposażenie o jedną czwartą na miesiąc (1740 zł), choć to marszałek Kuchciński złamał regulamin, bo nie pozwolił jej 29 listopada 2016 r. na zgłoszenie wniosku formalnego.

Henryka Krzywonos-Strycharska (PO) – za to, że mimo zapowiedzi zgłoszenia wniosku formalnego 2 grudnia 2016 r. nie zrobiła tego, ale opowiedziała o tym, jak Kaczyński w 1993 r. spalił kukłę Wałęsy. Na miesiąc obcięto jej jedną czwartą uposażenia (1740 zł).

Krzysztof Gadowski (PO) na miesiąc stracił jedną czwartą uposażenia (1740 zł). Poszło o awanturę z 14 grudnia 2016 r. Gadowski zgłosił wniosek formalny o wprowadzenie do porządku informacji Beaty Szydło o likwidacji kopalń. Sprawa wywołała dyskusję, w której głos zabrał również wiceminister energii. Gadowski chciał odnieść się do słów ministra, zgłaszając wniosek formalny, ale Kuchciński mu na to nie pozwolił. Gadowski mimo to wypowiedział swój wniosek do wyłączonego mikrofonu, a Kuchciński zdecydował, że ukarze go finansowo.

Ryszard Petru – za zachowanie 29 września 2017 r. odebrano mu na miesiąc całe uposażenie. Mimo próśb marszałka Petru nie chciał zejść z mównicy, żądając, by Beata Szydło przedstawiła stanowisko rządu na temat ustawy zakazującej handlu w niedzielę.

Jakub Rutnicki (PO) przez miesiąc dostał o jedną czwartą niższe uposażenie. Poseł 21 marca 2018 r. podczas posiedzenia Sejmu komentował z ław wystąpienie szefa MSZ Jacka Czaputowicza. Czaputowicz wspomniał, że „Polska jest starą demokracją”, a Rutnicki na to, że „trzeba ją szanować”. Od decyzji prezydium Sejmu złożył odwołanie, ale nie zostało ono uwzględnione.

Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna) straciła jedną czwartą poselskiej pensji na miesiąc. Posłanka w czasie głosowań chciała zgłosić wniosek o przerwę. Marszałek nie dopuścił jej do głosu. Za to prezydium Sejmu głosami Kuchcińskiego, Terleckiego, Mazurek i Tyszki ukarało ją za „naruszenie powagi Sejmu”. Posłanka wnosiła o ponowne rozpatrzenie jej sprawy; decyzja prezydium została utrzymana w mocy.

Zmiany w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora

W czerwcu 2018 r. PiS przegłosował w Sejmie zmiany w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Parlamentarzyści będą mieli obniżane uposażenia i diety za naruszenie swoim zachowaniem powagi Sejmu, Senatu albo Zgromadzenia Narodowego na ich posiedzeniach lub na posiedzeniach ich organów (zespoły i grupy parlamentarne, posiedzenia komisji, konwent seniorów, prezydium Sejmu), a także w miejscach zarządzanych przez obie kancelarie.

Wcześniej posłowie musieli liczyć się z finansowymi konsekwencjami, kiedy uniemożliwiali pracę Sejmu (po dwukrotnym upomnieniu od marszałka) czy Senatu w sali posiedzeń, jak również w przypadku nieusprawiedliwionej nieobecności na posiedzeniach tych gremiów.

Decyzję o tym, kto naruszył powagę Sejmu, podejmuje marszałek. Od jego decyzji przysługuje odwołanie do prezydium Sejmu. Tu zasiadają marszałek Kuchciński, dwóch wicemarszałków z PiS – Mazurek i Terlecki – oraz wicemarszałkinie: z PO Kidawa-Błońska, z Nowoczesnej Dolniak, Tyszka z Kukiz ’15. PiS nie zagwarantował sobie tu większości, więc tak zmienił regulamin Sejmu, że prezydium podejmuje uchwały większością głosów. W przypadku równej liczby głosów (co zdarza się często) decyduje głos marszałka Sejmu. Czyli zawsze PiS może postawić na swoim.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama