Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zbiorowy gest Kozakiewicza w sprawie ECS

Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku Łukasz Dejnarowicz / Forum
Do tej pory żadna z polskich placówek kultury nie była przedmiotem tego typu obrony. I żaden polityk nie dostał po łapach w taki sposób.

Polityczną nieroztropnością (by nie powiedzieć: głupotą) popisali się Piotr Gliński, wicepremier, a zarazem minister kultury i dziedzictwa narodowego, oraz Jarosław Sellin, sekretarz stanu w tymże ministerstwie. Obaj politycy, nie bacząc na nastroje społeczne po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, zdecydowali się pójść na zwarcie w sprawie finansowania Europejskiego Centrum Solidarności.

I stała się rzecz bezprecedensowa. Odpowiedzi kierownictwu resortu udzielili obywatele, przeciwni ręcznemu sterowaniu kulturą, wykorzystywaniu jej instytucji do celów politycznych. Zagłosowali portfelami i nogami. Prowadzona na Facebooku zbiórka pozwoliła w ciągu zaledwie 30 godzin zgromadzić 3 mln zł, kwotę, o którą minister obciął dotację dla ECS. Wystawę w ECS w miniony weekend odwiedziły tłumy. Te gesty solidarności były zarazem gestem Kozakiewicza pokazanym obu prominentnym politykom PiS.

Czytaj także: Spór o pamiątki po Solidarności

ECS: bezpieczniki prawne

Powołane do życia w 2007 r. ECS swoje powstanie z dużej mierze zawdzięcza determinacji prezydenta Adamowicza, któremu zależało na tym, by pokazać, że demontaż komunizmu zaczął się nie zburzeniem muru w Berlinie, ale narodzinami Solidarności w Gdańsku. Obecny kształt wystawy stałej był już wcześniej przedmiotem trudnych dyskusji i sporów, ponieważ główni aktorzy prezentowanych tam wydarzeń są nierzadko skonfliktowani, wciąż walczą o swoje miejsce w historii, mają różne punkty widzenia i sympatie polityczne.

ECS jest instytucją samorządowo-rządową. Jej założyciele to: miasto Gdańsk, MKiDN, Samorząd Województwa Pomorskiego, NSZZ „Solidarność” i Fundacja Centrum Solidarności. W finansowaniu ECS partycypują ministerstwo i oba samorządy. Od strony formalnoprawnej ECS jest dobrze zabezpieczone przed ingerencją polityków. (Inaczej niż Muzeum II Wojny Światowej, przejęte przez PiS i poddane zmianom). W ECS kluczowe decyzje wymagają uzgodnień pomiędzy całą piątką założycieli. Samorząd ma większy wpływ niż rząd. W liczącej 16 osób radzie ECS najsilniejszy głos (pięciu przedstawicieli) należy do miasta, ale nikt nie posiada większości a priori. Jeśli są różne zdania, trzeba się układać, wchodzić w alianse. Działają mechanizmy demokratyczne.

Przewagi pieniężne

W finansowaniu ECS największy udział miał do tej pory rząd, który z reguły przyznawał na działalność więcej niż wpisane w kontrakt założycielski 4 mln zł. W 2019 r. ECS miało otrzymać ponad 7 mln zł. W październiku 2018 r. minister kultury niespodziewanie zmienił zdanie, obciął dotację do 4 mln zł. Formalnie mógł to zrobić, ale dużo wcześniej. 29 stycznia doszło do spotkania ministrów Glińskiego i Sellina z p.o. prezydenta Gdańska Aleksandrą Dulkiewicz oraz marszałkiem województwa pomorskiego Mieczysławem Strukiem. Ministerstwo postawiło warunki – dołoży 3 mln zł w zamian za prawo mianowania własnego wicedyrektora ECS oraz zgodę na stworzenie 10-osobowego działu im. Anny Walentynowicz. Notabene rola Walentynowicz jest w wystawie stałej ECS dostatecznie mocno wyeksponowana.

Toteż minister Sellin w mediach tłumaczył, że nie chce zmieniać wystawy, tylko chodzi o to, by ten nowy dział prowadził w ECS działalność zgodną z oczekiwaniami MDKiN – jakieś spotkania, konferencje itp. Krótko mówiąc, chodziło o przyczółek PiS w ECS, by zwiększyć słabe teraz szanse na przejęcie instytucji.

Czarna polewka dla ministra Glińskiego

W tej sytuacji na 2 lutego zwołano nadzwyczajne posiedzenie rady ECS. Ciało to odniosło się do oferty czy ultimatum, jak zwał tak zwał, jakie kierownictwo MDKiN złożyło samorządowym współzałożycielom ECS. Rada uznała, że to, co zaproponował minister, narusza „zasady leżące u podstaw umowy założycielskiej z 2007 r. oraz obowiązujące przepisy i statut ECS”. Tym samym odrzuciła propozycję. „Wiązanie wysokości dotacji z żądaniem podziału instytucji i wyodrębnienia specjalnej części podlegającej ministrowi prowadzić musi do rozbicia i zniszczenia jedynej instytucji będącej pomnikiem wspólnego dzieła Polaków” – czytamy w uchwale rady.

Co ciekawe, nawet przedstawiciel NSZZ „S”, która często krytykuje ECS, był przeciwny ministerialnym pomysłom.

Solidarni dziś – w sprawie ECS

Minister Gliński postanowił obciąć dotację dla ECS w roku, w którym instytucja ta planuje dużą aktywność w związku z obchodami 30. rocznicy wyborów 4 czerwca (umowna data upadku komunizmu w Polsce). Więc na moment finansowanie obchodów stanęło pod znakiem zapytania. Ale najpierw samorządowi współzałożyciele ECS zdecydowali się dosypać grosza – prezydent miasta 500 tys. zł, marszałek województwa 200 tys. Potem zaczęły napływać deklaracje finansowego wsparcia dla ECS ze strony władz innych miast. Wreszcie w zbiórkę na Facebooku zaangażowała się Patrycja Krzymińska, znana z „ostatniej puszki Pawła Adamowicza na WOŚP”. Zaplanowane 3 mln zł zebrano w 30 godzin od 45 tys. darczyńców. Pieniądze wpłacano też i można wpłacać nadal na specjalne subkonto uruchomione przez ECS.

Tymi wpłatami obywatele powiedzieli „nie” zawłaszczaniu instytucji kultury, „nie” praktykom manipulowania historią na polityczny użytek. 45 tys. darczyńców i rozgłos towarzyszący zbiórce to też nowy szczególny kapitał ECS. Do tej pory żadna z polskich placówek kultury nie była przedmiotem tego typu obrony. I żaden polityk nie dostał po łapach w taki sposób.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną