Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dymisja Kujdy, czyli PiS, kompromaty i wewnętrzna wojna

Kazimierz Kujda Kazimierz Kujda Krystian Maj / Forum
Nie można wykluczyć, że prezes Kaczyński nie znał przeszłości jednego ze swych najbardziej zaufanych ludzi.

Obecność byłego agenta SB oczywiście mocno uderza w prezesa i cały PiS, który lustrację i dekomunizację wpisał na swoje sztandary od chwili założenia partii w 2001 r. Tymczasem coraz wyraźnie widać, jak selektywna była to krucjata. W otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego znajduje się nie tylko wielu byłych działaczy PZPR (Jasiński, Czabański), ale objawili się również funkcjonariusze organów represji PRL (Piotrowicz), również byli agenci SB (ambasador Przyłębski) i służb wolnej już Polski (sędzia TK Muszyński).

Czy Jarosław Kaczyński znał przeszłość Kazimierza Kujdy?

Przypadek Kazimierza Kujdy tym różni się od reszty, że należał do ścisłego grona bliskich, wiernych i oddanych współpracowników prezesa PiS. No i oczywiście pełnił – bo właśnie podał się do dymisji w związku z ujawnionymi związkami z SB – ważną funkcję prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który był jednym z pośredników w transferze publicznych pieniędzy do Tadeusza Rydzyka.

Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że prezes PiS nie wiedział o jego przeszłości. Teczka Kujdy znajdowała się w tzw. zbiorze zastrzeżonym Instytutu Pamięci Narodowej, który na mocy nowelizacji ustawy o IPN zaczął być stopniowo udostępniany od czerwca 2017 r. Teczka byłego już prezesa NFOŚiGW została odtajniona jeszcze w ubiegłym roku, choć jego dane w internetowym inwentarzu archiwalnym IPN pojawiły się w styczniu tego roku. Brak wiary w niewiedzę prezesa na temat jego zaufanego człowieka bierze się stąd, że jego teczka musiała przejść przed ujawnieniem przez wiele rąk.

Czy dane o Kujdzie zatajono przed prezesem?

Dziwne byłoby, gdyby prezes nie wiedział dużo wcześniej. Ustawa o IPN z zapisami o zbiorze zastrzeżonym, którego nie wolno ujawniać, powstała przecież w 1998 r., a więc w czasie rządów AWS, gdy wysokie stanowiska w służbach sprawowali ludzie bliscy PiS. Szefem UOP był wówczas, czyli w latach 1998–2001, Zbigniew Nowek, za pierwszych rządów PiS szef Agencji Wywiadu, podległej premierowi... Kaczyńskiemu. W tym samym czasie (2000–02 i 2006–08) prezesem NFOŚiGW był właśnie Kazimierz Kujda. Dziwne byłoby, gdyby fakt współpracy jednej z najważniejszych dla Jarosława Kaczyńskiego postaci pozostał niezauważony dla służb. Tym bardziej że prezes funduszu jako jeden z nielicznych ważnych urzędników w kraju nie został wprost objęty obowiązkiem składania oświadczenia lustracyjnego.

Adam Szostkiewicz: Nasz esbek, więc patriota

A co jeśli przeszłość Kujdy została zauważona, ale wiedza na ten temat nie została przekazana prezesowi? Trudno wyobrazić sobie lepszy „kompromat” – zarówno wobec byłego agenta robiącego karierę w radykalnie prolustracyjnej partii, jak i jego pryncypialnego protektora. O tym, że prezes jednak nie wiedział, świadczy nie tylko zgodne i stanowcze zaprzeczanie jego współpracowników, ale i pierwsze oświadczenia Kujdy, który zdecydowanie odrzucał możliwość, że był TW „Ryszardem”.

Wiadomo, że jako jedni z pierwszych dostęp do teczki Kujdy mieli ludzie byłego szefa MON Antoniego Macierewicza, którzy znaleźli się w specjalnej komisji IPN rekomendującej, które materiały ujawnić, a które pozostawić dalej tajnymi (ostateczną decyzję zgodnie z ustawą podejmuje prezes Instytutu). Nie wiadomo, jaką rekomendację wydała w tym przypadku. Wiadomo, że członkami komisji byli Sławomir Cenckiewicz, autor zapisu w ustawie o IPN znoszącego zbiór zastrzeżony, i współpracujący z nim Witold Bagieński. Razem z innym bliskim współpracownikiem byłego szefa MON Piotrem Woyciechowskim wydali książkę „Konfidenci”, którą wstępem opatrzył Antoni Macierewicz.

Czytaj także: Nowi obrońcy ubeków. Wśród PiS, zwolenników lustracji

A może politycy PiS spiskują przeciw Kaczyńskiemu?

W PiS – o czym pisała niedawno „Gazeta Wyborcza” – panuje przekonanie, że ujawnienie teczki Kujdy jest zemstą ludzi byłego ministra obrony za jego dymisję w styczniu 2018 r. Ale dlaczego jego teczka znalazła się w zbiorze zastrzeżonym, do którego trafiały m.in. akta tych, którzy współpracowali ze służbami wolnej Polski? „Wyborcza” spekuluje, że Kujda mógł być jednym z informatorów UOP ulokowanych w środowiskach prawicowych. Jeśli takie przekonanie podparte faktami zakorzeni się w głowie Kaczyńskiego, PiS czekają zapewne poważne wstrząsy. Spisek przeciwko prezesowi to w tej partii grzech niewybaczalny.

Na pewno rację miała Dorota Kania – notabene bliska środowiska Macierewicza – która napisała trzy lata temu, że „ujawnienie tych dokumentów wstrząśnie Polską”. Ale z pewnością nie takiego wstrząsu oczekiwała obecna władza.

Czytaj także: Czy karuzela afer z ostatnich tygodni przewróci PiS?

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną