Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pani Ministra

Izabela Jaruga-Nowacka (1950-2010)

Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Chciała mieć czas na chodzenie po górach, czytanie książek, rodzinę...

Pełnomocniczka rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Izabela Jaruga-Nowacka nie cierpi się spóźniać. Na spotkanie do swojego biura wpada skonsternowana, że jest kilka minut po czasie, ale bynajmniej nie z rozwianym włosem. Włosy, podobnie jak makijaż oraz błękitna spódnica i żakiet, są w stanie idealnym – jak zwykle u ministry (określenie przyjęte w zaprzyjaźnionych środowiskach kobiecych, pani minister to forma zakorzeniona w języku zawłaszczonym przez mężczyzn).

Spóźnienie wiąże się z zamieszaniem, jakiego wokół działaczki nie było od dwunastu lat, czyli od początku jej aktywności na arenie politycznej. Pod koniec kwietnia kariera Izabeli Jarugi-Nowackiej w Unii Pracy osiągnęła szczyt. Partyjni koledzy wybrali członkinię-założycielkę swojego ugrupowania na szefową. Zdeklarowana feministka nie ukrywa satysfakcji z bycia pierwszą kobietą na czele – czego by nie rzec – znaczącej siły politycznej w kraju: – Jestem też pełna uznania dla kolegów, bo wiem, że ta decyzja nie była dla nich łatwa – przyznaje.

Na jedyną kandydatkę do funkcji szefa partii zagłosowały zaledwie cztery osoby ponad minimum niezbędne do objęcia stanowiska. Przewodnicząca UP ma zadanie ambitne, tym bardziej że i poparcie społeczne dla jej formacji jest mizerne. Rozczarowany lewicowy elektorat nie chce słuchać, że Unia nie była umoczona w eseldowskie afery, a jej próby zgłaszania własnych pomysłów przypominały nieśmiałe popiskiwania w uścisku potężnego koalicyjnego partnera. Gdy pełnomocniczka sama domagała się rozpoczęcia obiecanych przed wyborami prac nad liberalizacją ustawy antyaborcyjnej, od jej wystąpienia w panice odcinali się zarówno politycy rządowi jak i partyjni kompani.

Bliski Janosik

Teraz jest inaczej. Politycy Sojuszu wiedzą, że poparcie nowego rządu przez dotychczasowego sojusznika jest w zasięgu ręki, więc skłonni są nagiąć się, żeby tego potencjału nie zmarnować. Izabela Jaruga-Nowacka ma wymarzoną okazję do przekucia w czyn swojej zapowiedzi przyjęcia „partyjnego kursu na lewo”. Za poparcie Marka Belki domaga się m.in. uzupełnienia planu oszczędności Hausnera o pakiet socjalny. Bo UP ma teraz dążyć do przełożenia wzrostu gospodarczego na nadzieję dla najuboższych. Źródłem nadziei powinno być tworzenie nowych miejsc pracy i zachęcanie do inwestycji. Szefowa UP zapewnia, że nie ma sprzeczności między tym aspektem programu jej partii a postulatem wprowadzenia 50-proc. podatku dla najbogatszych (skądinąd odrzuconym przez Belkę). – Unia Pracy bywa postrzegana jako Janosik, który zabiera bogatym i daje ubogim. Nie ukrywam, że to bliska mi postać. Byłoby wyrazem solidarności i realizacją konstytucyjnej zasady sprawiedliwości społecznej, gdyby zarabiający najwięcej płacili wysokie podatki. Można zwalniać z obciążeń tych, którzy zatrudniają nowych pracowników i dokonują inwestycji – Jaruga-Nowacka prosi, żeby podkreślić, że przy głosowaniu nad obniżką CIT jej partia miała takie samo stanowisko.

Wśród postulatów unitów jest również podniesienie emerytur tzw. staremu portfelowi – ku czemu potencjalny premier już się przychylił. Przewodnicząca Unii Pracy też jest gotowa do kompromisu. Sukces negocjacji będzie oznaczać powtórkę koalicji, w której Jaruga-Nowacka mogłaby dopilnować realizacji jednej z najważniejszych dla niej kwestii – utworzenia stanowiska ministra do spraw kobiet.

„Feministyczny beton”

Wizerunkiem najskuteczniejszej w III RP obrończyni praw kobiet trudno zachwiać. Nawet jeśli polityczni oponenci podważają jej dorobek: – Ma wyraziste wystąpienia publiczne, ale to nie przekłada się na skuteczność. Najważniejszych dla lewicy regulacji: legalizacji aborcji, związków partnerskich i ustawy o równym statusie jak nie było, tak nie ma – wymienia wiceprzewodnicząca Parlamentarnej Grupy Kobiet senator Zdzisława Janowska, która przeniosła się z UP do SdPl. Izabela Jaruga-Nowacka odpiera zarzuty wymieniając zmiany legislacyjne, które wprowadziły nową jakość w prawie pracy: – Mamy definicję dyskryminacji i jasno wymienione przyczyny, z jakich dyskryminować nie wolno, wreszcie: to oskarżony o dyskryminację musi udowodnić, że się jej nie dopuścił. Nawet jeśli regulacje udało się wprowadzić dzięki unijnym dyrektywom, nie można nam zarzucić, że to mało – podkreśla, dodając, że rząd przyjął Krajowy Program Działań na rzecz Kobiet i że pozostawi po sobie programy społeczne za ogromne unijne fundusze.

Feministyczne działaczki nie mają Jarudze-Nowackiej nic do zarzucenia: – Zrobiła więcej, niż można było przypuszczać, zważywszy na to, że jej stanowisko było pomyślane jedynie jako listek figowy na wypadek pytań z Unii Europejskiej. To, że niektórych ustaw nie udało się uchwalić, to wina rządu i Sejmu – mówi Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Nawet zażarci przeciwnicy Jarugi-Nowackiej przyznają, że mobilizuje kobiety do aktywności, zachęca je do egzekwowania swoich praw i z rozmachem rozkręca debaty publiczne – czasem bardzo gorące. W toku jednej z nich puściły nerwy biskupowi Pieronkowi. Nazwał Jarugę-Nowacką „feministycznym betonem, który nie zmieni się nawet pod wpływem kwasu solnego”.

Dama na barykadzie

Nowa przewodnicząca UP emocje budzi od lat. W czasach pierwszej młodości miały one jednak inny charakter niż obecnie. Pojawienie się panny Jarużanki na korytarzu Wydziału Historii UW, gdzie studiowała na przełomie lat 60. i 70., wywoływało chóralne westchnienie z głębi męskich piersi. Jej subtelna atrakcyjność, elegancja i wdzięk wielu zawróciły w głowie. Czarowi młodej Izabeli uległ m.in. równie młody wówczas Ludwik Stomma: – Poznałem ją na studniówce i od razu się zakochałem. Szczęście trwało kilka miesięcy, do kłótni po naszym wydziałowym balu. Wszyscy prosili ją do tańca, a ja byłem potwornie zazdrosny. Relacje wyszły w końcu na prostą i przyjaźń między prof. Stommą a Jarugą trwa do dziś. Wieloletni znajomy zapewnia, że koleżanka zawsze była wrażliwa społecznie. – Kiedy robiliśmy badania terenowe na wsi, bardziej niż ankietami przejmowała się sytuacją chłopów. W czasie studiów Jaruga nie zapowiadała się jednak na działaczkę.

Koledzy pamiętają spokojną, nieco zagubioną dziewczynę, trzymaną pod kloszem inteligenckiej rodziny (ojciec był zatrudniony w Polskim Radiu, matka w Polskiej Akademii Nauk), której późniejsza praca w Instytucie Krajów Socjalistycznych PAN wynikała nie tyle z pasji, ile z braku pomysłu na życie. Szczęśliwym wybrankiem serca został Jerzy Paweł Nowacki – syn prezesa PAN Witolda. Złośliwi sugerują, że to sprzyjający klimat personalny dawał młodej pracowniczce możliwość odmowy przyjęcia legitymacji PZPR – Jaruga-Nowacka chętnie podkreśla swój brak zaangażowania politycznego za czasów PRL. Wyjaśnia, że poczucie wyobcowania skłoniło ją do pożegnania z IKS, zanim jeszcze upadł socjalizm.

Temperament, z jakim Jaruga-Nowacka zaczęła walczyć o prawa kobiet, zaskoczył dawnych przyjaciół. Z braku innego wyjaśnienia tłumaczą jej zwrot w kierunku feminizmu osobistymi doświadczeniami. Działaczkom Ligi Kobiet Polskich, gdzie dzisiejsza ministra trafiła w połowie lat 80., od początku dała się poznać jako zaangażowana, rozsądna i sprawna dziewczyna, która potrafi tchnąć w innych entuzjazm. Bardzo się ucieszyły, gdy w 1988 r. (a potem w 1997 r.) przyjęła funkcję przewodniczącej Zarządu Głównego.

O obecnej szefowej UP zrobiło się głośno na początku lat 90. Ze Zbigniewem Bujakiem organizowała komitety na rzecz referendum w sprawie karalności przerywania ciąży. Poprzez Bujaka związała się ze środowiskiem Ruchu Demokratyczno-Społecznego, z którego list w 1991 r. bezskutecznie próbowała dostać się do Sejmu. Lepiej poszło jej dwa lata później, gdy ubiegała się o mandat już w barwach współtworzonej przez siebie Unii Pracy: – Siedzieliśmy przy ognisku planując naszą działalność, a ja nie mogłam uwierzyć, że moje marzenia się spełniają, że mamy wolną Polskę, w której możemy domagać się respektowania swoich praw. Bałam się też, czy potrafię funkcjonować w partyjnej strukturze – wspomina Jaruga-Nowacka. Obawy okazały się przesadzone. Jeden z pierwszych liderów Unii Pracy Ryszard Bugaj uważa, że jego koleżanka świetnie znalazła miejsce poza podziałami wynikającymi ze zróżnicowanych doświadczeń historycznych członków partii. – Na równouprawnienie czy dopuszczalność aborcji wszyscy mieliśmy zbliżone poglądy, więc jej działania nie budziły wątpliwości. Mniej życzliwie nastawieni do szefowej UP uważają, że swoją pozycję w partii skonstruowała przy użyciu innych wyrafinowanych środków: – Ma dar dyskretnego wspierania się na jakimś autorytecie – mówi były współpracownik Jarugi-Nowackiej. – W początkach Unii zręcznie unikała wchodzenia w kontrowersje, czujnie obserwowała Ryszarda Bugaja. Potem mówiła to samo co on – tak dobierając słowa, że wyglądało to na jej własne przemyślenia. Ale ta strategia nie działa, gdy samemu trzeba się stać numerem jeden.

Idealizm w miarę potrzeb?

Metody działania i motywacje Jarugi-Nowackiej budzą dziś nie mniejsze kontrowersje niż to, co robi. Słuchając opinii o świeżo upieczonej liderce UP można popaść w wątpliwość, czy wszystkim chodzi o tę samą postać. Bolejąca nad deficytem ludzi idei na lewicy prof. Maria Szyszkowska, senator SLD, widzi w koleżance materiał na godną następczynię Aleksandra Małachowskiego, ostatniego lewicowego ideowca. – Jest prostolinijna, odważna i bezkompromisowa. Złośliwą radość wielu osób wzbudziła wysyłając „Skierowanie do Okulisty” (upomnienie udzielane osobom cierpiącym na brak ostrości widzenia problemów związanych z równym statusem kobiet i mężczyzn) ówczesnemu szefowi swojego klubu parlamentarnego Januszowi Lisakowi za studiowanie w Sejmie „aktów nielegislacyjnych” – zdjęć roznegliżowanych modelek, co uwiecznili fotoreporterzy. Za konsekwencję i gotowość ryzykowania kariery politycznej w imię głoszonych wartości cenią swoją ministrę także działaczki ruchu kobiecego: – Pojawia się na demonstracjach i manifach, w których uczestniczą geje, transwestyci i inne kontrowersyjne postaci. Nie boi się uszczerbku swojego wizerunku – mówi feministka Agnieszka Graff. Umiejętność funkcjonowania w dwóch światach – polityczno-instytucjonalnym i zadymiarskim – to duży atut Jarugi-Nowackiej: – Potrafi też w budzący szacunek sposób przedstawiać kontrowersyjne tezy. Prezentuje rzadki na naszej scenie politycznej model kobiecości kobiecej, ale nieflirtującej – komplementuje Graff.

Inni dostrzegają w liderce UP najgroźniejszy gatunek wampa, który mając świadomość swojej klasy wykorzystuje ją do seksistowskiego kłusownictwa i oddziaływania na płeć brzydką, tak samo jak bardziej dosłowne w tej sferze koleżanki. Tyle że subtelniej i skuteczniej. Były partyjny kolega Marek Balicki uważa, że prezentowana przez ministrę wierność zasadom, nawet kosztem kariery, to faktycznie element autopromocji – istotny, ale w razie potrzeby odkładany na bok. Byłego ministra zdrowia bardzo zabolał atak Jarugi-Nowackiej, gdy usiłował pozbyć się z resortu sekretarz stanu Ewy Kralkowskiej – współpracowniczki Mariusza Łapińskiego: – Oczekiwałem, że Jaruga-Nowacka przynajmniej zachowa neutralność, wiedząc, że jestem jej ideowym sojusznikiem. Jako jedyny minister zdrowia chciałem zrealizować to, co w zakresie antykoncepcji i aborcji koalicja obiecywała przed wyborami. Iza stanęła jednak po stronie Kralkowskiej, bo ona ma silną pozycję w klubie. Jak zauważa Balicki – on odszedł, Kralkowska została, a obiecywanej refundacji środków antykoncepcyjnych nie ma do dziś.

Trampolina lub zjeżdżalnia

Senator Marek Balicki działa teraz w SdPl. Mimo napięć personalnych założyciele nowej partii chętnie widzieliby w swoich szeregach Jarugę-Nowacką. Odmówiła – jak tłumaczy – nie mogłaby zostawić ludzi i partii, z którą jest od lat. Z drugiej strony, po odejściu Tomasza Nałęcza do partii Marka Borowskiego stała się niemal pewną następczynią skompromitowanego Marka Pola. A szefowanie Unii Pracy było podobno jej wieloletnim marzeniem. Zdaniem wiceprzewodniczącego UP Bartłomieja Morzyckiego ze spełnienia tego marzenia dla partii mogą wyniknąć same pozytywy: – Wierzę, że zatrzyma uciekających do SdPl. Jej przywództwo to szansa dla młodzieży. W Federacji Młodych UP zawsze mogliśmy liczyć na jej poparcie. Coraz częściej też wracają do Unii ludzie, którzy działali w niej przed laty, jak Wiesława Ziółkowska.

Bez transfuzji świeżej krwi reanimować partii się nie uda. Działacze sami przyznają, że nepotyzm w ich szeregach jest większy niż w SLD, tyle że mniej widoczny z racji różnicy skal. Wdzięczność Markowi Polowi za rozdawnictwo posad może oznaczać, że Pol z tylnego siedzenia nadal będzie rozdawać swoje karty za plecami następczyni. Pokongresowe plotki głoszą, że minimalne poparcie dla Jarugi-Nowackiej zostało zmontowane przez ludzi eksprzewodniczącego, żeby nowa szefowa nie czuła się zbyt pewnie. A nikt jeszcze nie wie, czy okaże się biegła w partyjnej grze, gdzie trzeba zawierać setki kompromisów i neutralizować wewnętrznych wrogów. – Jak pokaże, że jest stanowcza, to jej będą słuchać – podpowiada najprostszą receptę Andrzej Aumiller, p.o. szefa klubu.

Zanim zdobędzie posłuch wśród kolegów, Jaruga-Nowacka musi rozwiązać kilka łamigłówek. Walcząc o legalizację aborcji i prawa gejów zapewni partii wyrazistość, ale też wepchnie ją w ciasną niszę. Światopoglądowe wyhamowanie i koncentracja na społeczno-gospodarczym wymiarze lewicowości daje szansę na rozszerzenie kręgu wyborców. Ale może rozczarować feministki i pozbawić szefową UP czytelnego wizerunku. Kolejna kwestia to ogłoszona szumnie na kongresie samodzielność i formalna niezależność od SLD. Zdaniem niektórych chory Sojusz przygniecie także słabującą Unię Pracy jak upadający mamut – tym mocniej, im bliżej niego UP się znajdzie.

Tak potrzebna partii organizacyjna sprawność Jarugi-Nowackiej nie budzi wątpliwości. Czy ma również ściśle polityczną zręczność balansowania między pryncypialnością a pragmatyzmem? Nie było okazji sprawdzić. – Iza stoi przed schodami. Ale czy to są schody w dół, czy w górę – nie wiem – przyznaje Ryszard Bugaj.

– Jeśli się nie uda, będę miała czas na pochodzenie po górach, poczytanie książek i będę mogła poświęcić więcej czasu rodzinie – Jaruga-Nowacka podkreśla skromnie, że swoje udane małżeństwo i dwie dorosłe córki uważa za najważniejszy dorobek. Rzeczywiście, nawet osoby dalekie od idealizowania szefowej UP mówią w samych superlatywach o stosunkach łączących mieszkańców mokotowskiej willi. – To ciepły, serdeczny dom, w którym panuje zrozumienie i wzajemna troska – mówi senator Krystyna Sienkiewicz, która postanowiła pożegnać się z Jarugą-Nowacką po wieloletniej współpracy. Małżonek ministry (rektor Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych w Warszawie) dzielnie kibicuje jej działalności. – Przy tym bynajmniej nie jest pantoflarzem. To równy facet, jakiego chciałoby się mieć w swoim otoczeniu – dodaje Sienkiewicz. Starsza 29-letnia córka Nowackich kończy studia w szkole ojca i też angażuje się w lewicową działalność polityczną. 24-letnia Katarzyna studiuje turystykę.

Izabela Jaruga-Nowacka zapewnia, że jej jedyny pewny plan jest jednopunktowy – zakłada bycie dobrym, wiernym swoim poglądom człowiekiem. Starzy znajomi wiedzą jednak swoje. – Myślę, że ona jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa – uśmiecha się Wanda Nowicka. I to niezależnie od pozycji przy boku premiera Belki. W wyścigu do prezydenckiego fotela zwolniło się miejsce Jolanty Kwaśniewskiej. Pomysł wystawienia Jarugi-Nowackiej do wyborów na najwyższy urząd w państwie już raz rozważano. W Parlamentarnej Grupie Kobiet mówi się, że nie ma kobiety, która miałaby tu większą szansę na sukces niż efektowna ministra. Tyle że w takim przypadku poglądy pewnie trzeba by trochę przyczesać.

współpraca: Bianka Mikołajewska

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną