Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dochnal: krótki kurs wypływania

Dochnal Marek

Dołączył do tych gwiazd biznesu i polityki, które z kronik towarzyskich przeniosły się do kryminalnych.

Lobbysta, gracz w polo, mąż właścicielki salonu mody, hojny filantrop, bohater kolorowych magazynów. Marek Dochnal, zabezpieczywszy swoje interesy w sektorze telekomunikacyjnym, hutniczym i paliwowym, podjął poważne wysiłki, by zaistnieć w ścisłym towarzystwie. Bo w Polsce – jeśli przyszedłeś znikąd lub z miejsca, o którym nie chciałbyś szerzej mówić – obecność wśród salonowych bywalców uwierzytelni twoją osobę, wyniesie na orbitę, po której krążą pożądani, podziwiani, może i nietykalni. Przynajmniej tak do niedawna było.

Jego przemożne pragnienie wypłynięcia na publiczne wody doskonale rozumie Kacper Krasicki, specjalista od wizerunku firm i osób. – Zazwyczaj ten, kto w szybki sposób zarabia pieniądze, chce je zwyczajnie pokazać. Nie chciał, żeby w cichości leżały odłogiem. Był przekonany, że obecność w towarzystwie też można kupić.

W połowie lat 90., gdy warszawskie salony kwitły, nic jeszcze nie zapowiadało błyskotliwej kariery medialnej Marka Dochnala. Można nawet powiedzieć, że przegapił on najlepsze dla towarzystwa czasy, kiedy na kortach warszawskiej Mery nieskazitelni tenisiści z towarzystwa kłaniali się dyplomacie Ałganowowi, aktorzy – jak z niedźwiedziem – fotografowali się z gangsterem Nikosiem, a obecny czołowy świadek koronny Masa przybijał piątkę z politykami.

Pierwsze publiczne wzmianki o Marku Dochnalu pochodzą co prawda już z 1991 r., ale nie mają charakteru salonowego. Jako 30-latek założył on spółkę Proxy, która przy okazji restrukturyzacji zakładów Mesko, a także przemysłu zbrojeniowego, naraziła się NIK do tego stopnia, że prywatyzacja ta zyskała nazwę afery Proxy. W 1993 r. powstała firma Larchmont Capital, w której udziały miał niesławny Siergiej Gawriłow. Potem Dochnal współtworzył konsorcjum Polkomtel, które zostało operatorem sieci Plus GSM i przyniosło właścicielom miliony. Pogłoski o dobrych stosunkach ze służbami specjalnymi ciągnęły się za Markiem D. od 10 lat, ale nie był to szczegół specjalnie wadzący w medialnej karierze.

Klub wesołego szampana

Eryk Mistewicz, specjalista od kreowania wizerunku, ma teorię: trudno sprzedaje się człowieka, który nową karierą chce przykryć smród, którego narobił w poprzednim wcieleniu. Nawet jeśli jest bogaczem.

Dochnal zrazu był zaprzeczeniem tej teorii. Postanowił skierować na siebie światła wszystkich jupiterów omiatających publiczne życie towarzyskie i szybko został jego królem. Było mu łatwiej, bo opływał w obfite dobra materialne. Ostatecznie zakwitł na salonach na przełomie wieków już w tandemie z bardzo młodą, piękną żoną.

W październiku 2002 r. dziennikarka „Vivy! ” wspominała z rozczuleniem państwa Dochnalów, świętujących zwycięstwo własnej drużyny polo w Saint Tropez: Marek Dochnal kąpie swoich zawodników i ich konie w bąbelkach szampana.

Następnie wysłanniczka magazynu opisywała swoje rozstanie z Dochnalami: „Marek Dochnal upewnia się jeszcze, czy jego kierowca zadbał, by w moim bagażu znalazła się skrzynka szampana”. Rok później Aleksandrę Dochnal uznano za jedną z dziesięciu najbardziej wpływowych kobiet w Polsce.

Kamila Sypniewska, zastępczyni redaktor naczelnej „Elle”, obserwatorka towarzystwa, tłumaczy: – Żyjemy w czasach zappingu. Każdy może wypłynąć, w różnych dziedzinach, ale tylko na pięć minut. Trzeba więc obstawiać wszystkie pola.

Na gratyfikację

Pierwsza próba towarzyskiego wypłynięcia wykonana została mało kunsztownie.

Naczelna jednego z czasopism kolorowych wspomina obiad sprzed 6 lat, na który zaprosił ją dobry znajomy. Okazało się, że jest to spotkanie w interesach, konkretnie chodzi o zaangażowanie przez jej pismo pewnej pani jako modelki do sesji mody albo przynajmniej na okładkę. W przypadku pozytywnego załatwienia sprawy spodziewać się może gratyfikacji w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jeśliby naczelna myślała poważnie o powyższej sprawie, to niech spojrzy w bok. Tak się bowiem składa, że przy sąsiednim stoliku siedzi właśnie ta pani, a dobry znajomy jest wizerunkowym jej i jej męża.

Panią przy stoliku obok była żona Marka Dochnala, Aleksandra. Naczelna okazała się zbyt konserwatywna i odmówiła współpracy.

Na arystokrację

Drugi ruch pana Marka był klasyczny i już dużo skuteczniejszy. Bazował na słusznym przekonaniu, że czytelnicy pism niezobowiązujących są szczególnie wrażliwi na sfery najwyższe. Jeśli wewnątrz numeru pojawi się polski arystokrata wraz z opowieścią o sobie i rodzinie, można liczyć na przychylność rynku.

Słusznie bowiem lub nie, czytelnicy uważają arystokratów za środowisko stosunkowo najmniej skompromitowane aferami, szlachetniejsze, egzotyczne, oprócz pieniędzy kierujące się jeszcze innymi wartościami. Imprezy, na których pojawiają się polscy arystokraci, są smacznym kąskiem dla kolorowych czasopism.

W 1998 r. wizerunkowym pana Marka został na chwilę początkujący, za to dobrze urodzony, właściciel firmy public relations. Dostał zlecenie, żeby zaprzyjaźnić pana Marka ze szlachetnie urodzonymi. Poszedł va banque:

Warszawa dobrze urodzona do dziś mówi o imprezie w modnej restauracji La Boheme. Rozesłano zaproszenia: wizerunkowy o znanym nazwisku zaprasza kuzynów na imprezę towarzyską. Małymi literami dopisane było, że obchodzić będą urodziny Aleksandry Dochnal, które sponsoruje jej mąż. Nie trzeba dodawać, że większość nie znała Aleksandry.

Ci, którzy przybyli do La Boheme, zobaczyli stoły zastawione w najbardziej wystawny sposób: dowieziono świeżutkie ostrygi i najlepszego szampana. Restauratorzy pamiętają, że sponsor chciał tylko najdroższych towarów. Sponsor zresztą też nosił się niezmiernie wystawnie i dziwił się swoim rozmówcom, że mogą nosić koszule nie szyte na miarę w Szwajcarii.

Niektórzy goście uciekli w popłochu, czując się lekko nie na miejscu, niektórzy zostali, niektórzy przyprowadzili nawet swoich kuzynów z Europy. Wizerunkowy przyznaje, że zabawa była przednia, chociaż gościom z dwóch środowisk trudno było przełamać lody. Cel jednak został osiągnięty – Warszawa zapamiętała, że na urodzinach Aleksandry Dochnal bawiła się europejska arystokracja.

Wizerunkowy tłumaczy, że łączenie wielkiego biznesu z nazwiskiem ma tradycję długą, odkąd nazwiska zaczęły popadać w finansowe tarapaty. Czasami mariaż się udaje, na co są przykłady historyczne typu Kronenbergowie–Zamoyscy, czasami nie do końca. Teraz na przykład tajemnicą poliszynela jest, że spektakularna fuzja rodziny Lubomirskich z państwem Kulczykami zgrzyta. Chodzi o zbyt wydatne ego głowy rodziny państwa Kulczyków.

Wizerunkowy-arystokrata został zwolniony, gdy okazało się, że nie ma odpowiedniego przełożenia na pisma kolorowe. Dochnal chciał płacić za umieszczanie artykułów o sobie w tych magazynach, od wizerunkowego oczekiwał negocjowania rabatów.

Wizerunkowy: – Z perspektywy wiedzy dzisiejszej uważam, że ten pan uchodzić chciał za Jamesa Bonda, jednak zwycięża w nim bizantyjski przepych na pokaz.

Na filantropię

Podobnej dwuznaczności nabrało, niestety, wpłacanie dobroczynnych pieniędzy. W swoim czasie dobroczynność nadzwyczaj skutecznie przybliżała człowieka do kolorowego czasopisma, co Marek Dochnal zrozumiał i wykorzystał.

Do dziennikarki jednego z magazynów zadzwoniła dobrze urodzona przyjaciółka, filantropka. Powiedziała: człowiekowi zależy, żeby umieścić go w waszym alfabecie towarzyskim na ostatniej stronie. Zasłużył, wpłacił sumę na moją fundację. Marek Dochnal mógł o sobie przeczytać w gazecie.

Z filantropką skontaktował Dochnala wizerunkowy (filantropka jest, oczywiście, jego kuzynką). Kuzynka nie para się polityką, zdaje sobie sprawę, że hojność wobec zaniedbanych dzieci powinna być w jakiś sposób wynagrodzona, użycie rubryki towarzyskiej w tym celu uważa za rzecz zupełnie odpowiednią. Każdemu daje szansę.

Następne posunięcia dobroczynne Marka Dochnala, choć zaowocowały udanym interesem, dostarczyły publikacji, o które wcale się nie starał. Były to już jednak czasy, kiedy przebywanie w towarzystwie zaczęło zaliczać się do sportów ekstremalnych. Otóż prasa przypomniała o 100 tys. zł, które spłynęły na konto fundacji Leszka Millera w 2003 r. z konta Marka Dochnala. Kiedy ten wspierał fundację premiera, doradzał, między innymi koncernowi LNM, który z sukcesem dopinał przejęcie krajowego koncernu hutniczego Polskie Huty Stali. Wartość transakcji szacowano na ok. 6 mld zł.

Na młodego zdolnego

W 1996 r. prestiżowy konkurs dla projektantów mody wygrał młodziutki chłopak z Lublina Maciej Zień. Musiał zwrócić uwagę Marka i Aleksandry, bo był przebojowy. Żeby zdobyć sławne klientki, umawiał się z nimi po koncertach czy spektaklach i deklarował chęć ubierania. Na początek zdobył Renatę Przemyk oraz Justynę Steczkowską.

Moda, wiadomo, przyciąga towarzystwo, fotoreporterów, jest, żeby użyć określeń branżowych: sexy, trendy oraz snob.

Aleksandra szybko założyła z Maciejem Zieniem spółkę, którą nazwali Dochnal i Zień. On projektował, ona finansowała projekty oraz zajęła się marketingiem. Mogła bez przeszkód występować na wybiegu dla modelek.


Zniesmaczona konserwatywna naczelna wyraża się okrutnie: – Widziałam tę panią wśród modelek. Miała co najmniej 24 lata. Wśród tych dziewczyn wyglądała prawie jak mamusia.

Pierwszy ważny pokaz („Z paryskim rozmachem” – pochwaliły gazety) spółki Dochnal i Zień odbył się w 2000 r. w Łazienkach Królewskich, kosztował co najmniej 300 tys. zł i był wielkim wydarzeniem towarzyskim. Para otworzyła sklep na tyłach ulicy Nowy Świat w Warszawie. „Robi duże wrażenie. Poziomem wystroju i usług nie odbiega od najlepszych salonów w Europie” – chwaliła „Gala”. Maciej Zień tłumaczył tamże: „Bez Oli bym zginął”.

Do ekskluzywnego atelier i na pokazy ruszyła warszawka, łasa na ekskluzywne nowości. U Macieja ubierać zaczęły się bogate panie znane z kronik towarzyskich. Prasa odnotowywała każdy ruch przedsiębiorców.

Udało się. Na zdjęciach z pokazu w Zamku Ujazdowskim szczęśliwa Aleksandra Dochnal wtula policzek w twarz Aleksandry Miller. Kiedy indziej, ale także w „Gali”, widzimy ją obok Bogusława Lindy. W 2001 r. ląduje wreszcie na okładce „Gentlemana”. Jako jedna z wpływowych osób w Polsce.

Na polo, czyli kulminacja

Imperium odzieżowe rozpada się w 2003 r. Oficjalny powód rozstania z Zieniem: Dochnalowie spędzają coraz więcej czasu w Szwajcarii, Ola nie może kierować firmą na odległość. Obserwatorzy chwalą jednak czujność projektanta: chwilę potem wokół pana D. zaczęły mnożyć się biznesowe niejasności. Zień rozpoczął samodzielną karierę i spotkał się w środowisku z dużą życzliwością.

Kamila Sypniewska z „Elle” przyglądała się działaniom tandemu i rozumie, że przepych, kąpiele w szampanie, wystawne bankiety mogły kłuć w oczy środowisko projektantów, które, z wyjątkiem Dawida Wolańskiego, nie jest zamożne. Nagradzana Gosia Baczyńska przyjmuje klientki w dużym pokoju wynajętego mieszkania. Projektanci w Polsce to ludzie z pasją, nie z pieniędzmi.

Tymczasem Dochnal szykował już następną akcję promocyjną – najbardziej kosztowną i spektakularną. Pech, że realizowaną w czasach, gdy – za sprawą Rywina – wszyscy powoli zaczynali już bać się towarzystwa.

Eryk Mistewicz tłumaczy, że w pracy nad publicznym sprzedaniem delikwenta konieczne jest znalezienie czegoś intrygującego w osobowości kandydata. Jak czegoś takiego nie ma, to trzeba wymyślić. – To może być czarny kapelusz, fajka, białe oprawki, muszka. Albo zainteresowania. To może być gra w polo.

Mistewicz jest zachwycony wyborem polo. To strzał w dziesiątkę. Oczywiście Marek Dochnal mógłby wybrać golf lub tenis albo wspinaczkę wysokogórską. Ale dwie pierwsze dyscypliny spowszedniały, trzecia wymaga rzeczywistego wysiłku, charakteru i osobowości. A polo w Polsce to kompletna niewiadoma. Jeśli się ma kasę, to można publice wcisnąć wszystko. Mistewicz myślałby jeszcze o boulach. Chociaż nie, boule są za bardzo plebejskie.

Więc Dochnal został patronem drużyny światowych graczy, zapłacił im milionowe pensje, zapisał się na zawody, a na końcu sam nawet nauczył się jeździć konno. W lutym 2004 r. „Przekrój” nie mógł uwierzyć: telewizyjne „Wiadomości” nawet się nie zająknęły o tym, że zespół Larchmont, którego właścicielem jest Marek Dochnal, został mistrzem świata w polo na śniegu. Mistrzostwa rozegrano w szwajcarskim kurorcie Saint Moritz, na imprezę przyjechała zaproszona przez Dochnala śmietanka towarzyska obserwowana w kronikach oraz dziennikarze, którzy bardzo należycie wywiązali się z obowiązku relacji w swoich tytułach. Chwalono: Marek Dochnal to właściciel potężny („Przekrój”), Brawura Polaka zaskoczyła międzynarodową śmietankę („Viva!”). Na wieńczącej celebrowanie zwycięstwa imprezie w hotelu Hyatt sam Dariusz Szpakowski komentował wyczyny drużyny Dochnala, pokazywane na telebimie.

Jakub Czekaj, animator polo w Polsce, gracz, współtwórca Polskiego Polo Klubu, który stara się rozwinąć zamiłowanie do polo wśród rodaków, cieszy się z sukcesów Dochnala, niemniej ma jedną uwagę. Turniej w Saint Moritz był jedną z kilku prestiżowych rozgrywek tamtej zimy. Zwycięzca nie jest jeszcze mistrzem świata.

Według Czekaja, ulokowanie się Dochnala w polo nastawione było już ewidentnie na salony zachodnioeuropejskie. Wiosną został on sponsorem prestiżowego turnieju w Windsorze, co pozwoliło mu na wystąpienie na zdjęciu obok królowej Elżbiety II. Zdjęcie zdobi witrynę internetową Larchmont Capital.

Raczkujące polskie polo Dochnal uznał za niewartą jego grosza amatorkę. Jakub Czekaj wolałby więc, żeby polskie polo kojarzyło się z działalnością charytatywną, a nie z Markiem Dochnalem.

Areszt, czyli przegrzanie koniunktury

Oprócz sączących się powoli doniesień o charakterze aferalnym, mieliśmy więc państwa Dochnal w rolach iście królewskich. Eryk Mistewicz uważa, że mieliśmy ich za często. – Przegrzali koniunkturę, bo napływali dosłownie zewsząd. I za szybko.

Pod koniec września 2004 r. w widowiskowy sposób ABW zatrzymała biznesmena oraz zażądała aresztu.

Mistewicz dodaje: – Wydał miliony, ale nie zbudował silnej pozycji, która dałaby mu publiczne wsparcie w razie kłopotów. Gdyby, dajmy na to, ABW zgarnęła Aleksandra Gudzowatego, zapewniam, że mielibyśmy publiczne protesty.

Kiedy zatrzymano Marka Dochnala, z wyjątkiem notki w „Przekroju”, nie było żadnych głosów wspierających. Kiedy oskarżano Rywina, głos podniosło środowisko filmowe. Za Dochnalami nie ujął się nikt z klubu Polskiej Rady Biznesu, w której brylował. Ani nikt z obdarowanych czy wożonych po europejskich kurortach. Nie mówiąc o kontrahentach.

Krystyna Pociej-Gościmska, bywalczyni wieloletnia, tłumaczy: – Towarzystwo, które przegląda się w kronikach towarzyskich, jest nadmuchane, nieoparte na wspólnych korzeniach ani na przyjaźni. Włożysz jedną szpilkę, balonik huknie, towarzystwo rozbiega się, a ty zostajesz sam.

 

  • Dochnal Biznesowy
  • 1990 – zakłada spółkę Proxy i od razu dostaje wart 1,5 mld starych zł kontrakt na opracowanie strategii restrukturyzacji przemysłu zbrojeniowego. Spółka w niejasny sposób otrzymuje dostęp do niejawnych informacji. Samo opracowanie, według NIK, nie okazuje się wartościowe.

    1993 – zostaje współudziałowcem konsorcjum państwowego Chemiko. Z pomocą finansową państwowego Ciechu miało się ono zająć konsolidacją przemysłu paliwowego i chemicznego. Pomysł zablokowano uznając, że konsolidacja grozi uwłaszczeniem prywatnych osób na państwowym majątku.

    1994 – zakłada sieć spółek: Larchmont Finance (doradczo-konsultingowa), Blue Sky Communications (agencja public relations specjalizująca się w sytuacjach kryzysowych) oraz Triton Holding (z koncesją na obrót energią elektryczną).

    1995–1997 – interesy prowadzi wspólnie z Siergiejem Gawriłowem. Rosjanin z paszportem Belize zostaje wydalony później z Polski za sprawą służb specjalnych w związku z oskarżeniem o szpiegostwo na rzecz Rosji.

    1995 – doradza irlandzkiej firmie CRH przy przetargu na Cementownię Ożarów, następny klient to belgijski Elektrabel zainteresowany Elektrownią Połaniec. Porażki: w przetargu na samolot wielozadaniowy dla wojska przepada obsługiwany przez Dochnala koncern SAAB. Antena 1 przegrywa walkę o koncesję z TVN.

    1996 – powstaje Polkomtel, operator sieci telefonii komórkowej Plus. Pieniądze wykładają spółki państwowe, a także Dochnal, który, jak twierdzi, wymyślił Polkomtel i go zbudował.

    2003 – zaprasza na urodziny do Szwajcarii Władimira Ałganowa i Wagita Alkpierowa, prezesa Łukoilu, którym tłumaczy, że ma najlepsze w Polsce przełożenie na polityków. Opowiada, że z Janem Kulczykiem negocjuje sprzedaż udziałów w Orlenie.

    Doradza też hinduskiemu koncernowi LNM, który wygrywa przetarg na Polskie Huty Stali. Prokuratura podejrzewa, że dał łapówkę byłemu liderowi SLD w Łodzi, który miał przekazywać informacje o planowanych przez Ministerstwo Skarbu prywatyzacjach. LNM zainteresowany jest również Hutą Częstochowa. Jednak sprzedaż zostaje zablokowana.

    Kilka tygodni później Dochnal jedzie do Kijowa doradzać Donbasowi – konkurentowi. Podejrzewa się, że działał na dwa fronty.

    2004 – zakłada Polski Fundusz Komunalny. Ma on zająć się sekurytyzacją wierzytelności komunalnych, czyli zamianą długu małych i średnich gmin na obligacje. Pierwsza transza o wartości 100 mln zł miała pojawić się na rynku do końca października.

    26 września 2004 – ABW zatrzymuje Dochnala na krakowskim lotnisku Balice, ciąg dalszy przedsięwzięcia przestaje być pewny.

  • Dochnal Imprezowy
  • 1999 – przyjęcie w La Boheme, urodziny Aleksandry, specjalista od budowania wizerunku sprowadza arystokratów w celu zaprzyjaźnienia z państwem Dochnal.

    1999 – oferta gratyfikacji w zamian za sesję mody z panią Aleksandrą.

    2000 – spółka mody Dochnal-Zień organizuje bizantyjskie w przepychu pokazy, które trafiają do kronik towarzyskich. Na końcu Aleksandra przytula się do Aleksandry Miller.

    2001 – Aleksandra Dochnal na okładce „Gentlemana”.

    2002–2003 – państwo Dochnal w swojej rezydencji na łamach „Vivy!”, „Gali”, „Sukcesu”, także w plotkarskich magazynach w TV. Marek Dochnal kupuje drużynę, początek polo-biznesu.

    2003 – Maciej Zień rozstaje się z Aleksandrą Dochnal.

    2004 – zwycięstwo drużyny Dochnala w turnieju polo na śniegu w Saint Moritz sponsorowanym przez Cartiera zapewnia duży oddźwięk w prasie. Wiosną Dochnal sponsoruje turniej w Windsorze: zdjęcie z Elżbietą II na stronach internetowych jego spółki. 

Polityka 44.2004 (2476) z dnia 30.10.2004; Kraj; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Dochnal: krótki kurs wypływania"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną