Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Gabinety ginekologiczne jako baptysteria?

Czy za kilka, kilkadziesiąt lat gabinety ginekologiczne będą spełniały również funkcję baptysteriów?

Choć prima aprilis lada dzień, poniższy tekst nie jest żartem.
 
Wydaje się, że stanowiska skrajnej prawicy (tzn. wierzących w ks. Tadeusza Rydzyka; LPR na doczepkę) w kwestii całkowitego zakazu aborcji przy jednoczesnym uznaniu embrionu za „pełnowartościowego” przyszłego obywatela IV RP, nie przebije już nic. Jednak to, co obecnie w oczach niektórych uchodzi za ideologiczny ekstremizm, kiedyś mogłoby być traktowane jako wręcz katolicki... liberalizm.

Palec chrzczący, czyli karzący

Kilka pokoleń wstecz można się było spotkać z postulatami, czy nawet – praktykami dużo bardziej skrajnymi, np. z chrztem wśródmacicznym. Na początku XX wieku ks. dr Julian Czanecki napisał „Podręcznik dla kleru katolickiego", oparty na tzw. medycynie pastoralnej (nauka pomocnicza teologii bazująca na doświadczeniu lekarskim). Znajdziemy w nim m.in. odpowiedź na pytanie, dlaczego na potrzeby domacicznego chrztu bardziej odpowiednia jest igła niż palec. Oto bowiem "chrzest wśródmaciczny (...) dokonany z zamoczonym w wodzie palcem, jest w każdym razie natury bardzo problematycznej, gdyż na palcu się znajdująca woda przy wprowadzaniu palca do części miękkich narządów porodowych zwykle z niego bywa startą, a przynajmniej znacznie zmieszaną śluzem lub innymi nieczystymi domieszkami."

Czy zatem za kilka czy kilkadziesiąt lat gabinety ginekologiczne będą spełniały dodatkową funkcję baptysteriów?

Embrionalne pytania egzystencjalne

Nie wiem, czy stawianie embrionu na równi z żywym i w pełni ukształtowanym już człowiekiem to kolejny krok wstecz, ku czasom „wśródmacicznych” teorii ks. Czarneckiego, i wolę raczej nie wiedzieć. Nie mogę się jednak powstrzymać przed wyartykułowaniem kilku pytań (podobno tylko odpowiedzi mogą być głupie).

Zakładając, że kilkudniowy embrion jest - jak by tego chciała skrajna prawica - płodem (a więc - dzieckiem), skąd pewność, że uzbrojona w strzykawkę chrzcząca dłoń nie wykłuje embrionowi (tzn. - dziecku!) np.... oka? Albo: czy taki chrzest embrionu (tzn. dziecka) nie skończy się u niego, tuż po narodzinach, wodogłowiem? Nie można wszak wykluczyć, że igła trafi embrion w... czoło. I wreszcie: czy jedno z powyższych uchybień będzie uznawane za błąd w sztuce lekarskiej czy księżej?

Śmierć embrionom?


A na koniec frapowałoby mnie coś jeszcze, być może niezupełnie związane z igłą w kontekście macicy: czy przeciwko dziecku, które swoimi narodzinami pozbawi życia matkę, będzie po 18-tu latach wszczęte śledztwo prokuratorskie (zarzut: nieumyślne zabójstwo)? Oto jest pytanie (być albo nie być)!






 

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną