Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Misja bez powrotu

Misja specjalna” („magazyn śledczy pod redakcją Anity Gargas”) to modelowy program publicystyczny TVP IV RP.  Ma on, najkrócej mówiąc, demaskować i odsłaniać ohydę układu, który rządził Polską, zanim władzę objęła koalicja PiS, Samoobrony i LPR.

Ostatnio „Misja” wróciła do głośnej sprawy uprowadzenia, czy może raczej ucieczki z domu, 17-letniej Moniki Kern, córki wicemarszałka Sejmu Andrzeja Kerna z PC.

Historia wydarzyła się w pamiętnym 1992 r., kiedy to, zdaniem braci Kaczyńskich, zawiązał się spisek, który na wiele lat wypchnął ich na margines polskiej polityki.

Można się domyślać, że bezpośrednim pretekstem powrotu do sprawy Kernów było ujawnienie (się) Marka Piwowskiego jako (udawanego) współpracownika SB.  Reżyser Piwowski był bowiem autorem filmu „Uprowadzenie Agaty”, opartego na historii Moniki. Ojciec „Agaty” został tam przedstawiony mało sympatycznie jako partyjny dygnitarz, arogancki, nadużywający władzy, nieczuły wobec romantycznej miłości młodych ludzi. Związki Piwowskiego z SB  (przywołane w „Misji specjalnej”) idealnie pasowałyby do spiskowo-agenturalnej wersji zdarzeń, jaką od dawna lansuje były wicemarszałek. W 1998 r. wydał on książkę (wtedy przeszła bez echa), którą dziś można uznać za prekursorską wobec znacznej części tzw. publicystyki IV RP. Tytuł: „Michnikurbanowy napad stulecia”. Ucieczka Moniki do starszego o cztery lata chłopaka Maćka Malisiewicza i skandal, który wybuchł po aresztowaniu przez prokuraturę matki Maćka, są opowiadane jako „czerwono-różowy” spisek polityczny, sterowany przez Jerzego Urbana i Adama Michnika (celem Michnika – według Kerna – jest, aby „diaspora żydowska określała i realizowała cele państwa”). Obaj tytułowi bohaterowie wspierani są politycznie przez spadkobiercę PZPR, późniejszego „łże-prezydenta” Kwaśniewskiego (już w 1998 r. Kern użył niebanalnego przedrostka „łże”). Chodziło im o złamanie kariery Kerna i skompromitowanie antykomunistycznej prawicy.

Program „Misja specjalna” dodał do wersji Kerna jeszcze jeden trop: pułkownika Lesiaka. Lesiak, który w ogóle nie pojawia się wśród kilkuset osób wymienionych w książce Kerna z 1998 r., teraz okazuje się ważną postacią (Kern w TVP: „przyjechał od min. Milczanowskiego, proponując pomoc w poszukiwaniach Moniki”). Jednak autorzy programu Zofia Skrok i Grzegorz Sieczkowski zupełnie nie radzą sobie z wyjaśnieniem jego tajemniczej i złowróżbnej misji, jakby wystarczyło urocze stwierdzenie jednego z bohaterów programu, że „w tle tej sprawy pomyka Lesiak z szafą”. Według tej samej formuły: w tle tej sprawy nieprzypadkowo pomykają też różne media. W tym „Polityka”. Główna bodaj narratorka programu, była prokurator Elżbieta Cyrkiewicz, znajoma Andrzeja Kerna, krytykowana wtedy za pochopne aresztowanie matki Maćka i wysłanie za chłopcem listu gończego, dziś mówi, że ona sama i Kern stali się ofiarami nagonki prasowej, organizowanej przez mecenasa Michała Pliseckiego, adwokata rodziny Maćka Malisiewicza.

Jak to było możliwe, pani prokurator zrozumiała dopiero jakiś czas potem, gdy dowiedziała się, że mec. Plisecki jest przyjacielem red. Jerzego Baczyńskiego, naczelnego „Polityki” (tu TVP pokazała zdjęcie obu panów na prywatnej uroczystości, a także przebitki na artykuły w „Polityce”, poświęcone sprawie Moniki). Oto typowa demaskacja przeprowadzona przez „Misję specjalną”: mecenas posłał czy poprosił kolegę redaktora, ten wysłał dziennikarza, a dziennikarz obsmarował politycznego (i prawnego) wroga. Układ III RP zadziałał jak zwykle.

Bylibyśmy już jako gazeta niemal skompromitowani, gdyby nie to, że z tamtych dawnych czasów zachowały się jakieś papiery.

Otóż jedyny reportaż o głośnej sprawie Moniki napisała w „Polityce” (28/92) Jagienka Wilczak. Artykuł nosił tytuł „Spod klosza” (i mignął też na ekranie TVP). Faktycznie, na moją prośbę mój dawny szkolny kolega mec. Plisecki ułatwił Jagience Wilczak kontakt z Maćkiem Malisiewiczem, chłopakiem (i późniejszym mężem) Moniki. W następnych dniach Jagienka Wilczak odbyła rozmowy ze wszystkimi bodaj uczestnikami dramatu, w tym z prok. Cyrkiewicz. Napisała artykuł, którego wydźwięk był dokładnie przeciwny temu, na czym mogło zależeć adwokatowi Malisiewicza i jego matki. Jagienka wzięła w obronę rodzinę Kernów. Pisała m.in.: „Rozumiem ojca, który uważa, że Monika ma prawo ukończyć szkołę, zdobyć zawód. Być niezależną i samodzielną kobietą. Choćby po to, by dowieść rodzicom, że już nie muszą traktować jej jak dzieciucha. Może to nie Kernowie popełnili błąd wychowawczy, lecz państwo G. (rodzice Maćka) nie ucząc syna odpowiedzialności. Odpowiedzialny mężczyzna nie ucieka z nieletnią panienką, jeśli chce udowodnić, że jest wart zaufania”. Opinia Jagienki, która uważała, że ojciec ma prawo sięgać po wszelkie dostępne środki w obronie córki, była wówczas dość odosobniona. Na łamach „Polityki” polemizował z tym obrazem zdarzeń nasz komentator prawny Stanisław Podemski, zwracając uwagę na niedopuszczalne prawne nadużycia prokuratury w tej sprawie. Sam Andrzej Kern we wspomnianej książce, gdzie bierze rewanż na swoich prawdziwych i urojonych wrogach, pisze, że „z dziennikarzy pisujących do lewicowej prasy” zachowuje we wdzięcznej pamięci Jagienkę Wilczak, która „przedstawiła obiektywnie stan sprawy i starannie wyważyła różne racje” (s. 143). Co więcej, Kern przypomina także, że „Polityka” wydrukowała jego obszerną polemikę z Podemskim.

W programie „Misja specjalna” Anity Gargas oraz Doroty Kani z „Wprost” najlepszy jest chyba tytuł. Że panie wykonują jakąś specjalną misję, to widać gołym okiem. Mógłbym nawet domyślać się, kto je na tę misję wysłał i jakie postawił zadania. W jedno chcę wierzyć: z tej misji nie powinno być powrotu. Przynajmniej do dziennikarstwa.

JERZY BACZYŃSKI
 

Od Jagienki Wilczak:
Zbierając materiały do reportażu „Spod klosza” stopniowo nabierałam przekonania, że Kernowie mają rację, że powinni pomóc córce, która zaplątała się w jakiś chory związek. W tym przekonaniu napisałam reportaż. Nikt w redakcji – ani ówczesny redaktor naczelny Jan Bijak, ani jego zastępca Jerzy Baczyński – nie wywierali na mnie nacisku w sprawie treści czy wydźwięku artykułu, choć np. mój tekst zdecydowanie różnił się od znanego wszystkim materiału Jacka Hugo-Badera z „Gazety Wyborczej” pt. „Mezalians”. Zawsze byłam dumna z tego tekstu i modelowej wręcz postawy redakcji w tej sprawie. Kilka lat temu wrócił do mego reportażu – jako przykładu niezależności dziennikarskiej i redakcyjnej – red. Piotr Kraśko w programie TVP 1 „Oblicza mediów”. Dziś TVP 1 insynuacjami w „Misji specjalnej” narusza moje dobre imię zawodowe. Autorzy programu nawet nie zadali sobie trudu przeczytania mojego reportażu, choć się nim posłużyli. Ale od tego programu telewizji publicznej (!) już nie oczekuję niczego.

 
Przeczytaj:

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną