Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Żegnajcie i do zobaczenia

Pożegnanie Rokity i Millera - dwóch politycznych wampirów. Na długo?
Takiego transferowego weekendu jak ostatni polska polityka jeszcze nie przeżyła. Na zatrudnienie Nelly Rokity przez Lecha Kaczyńskiego najlepiej chyba spuścić zasłonę milczenia. Gdy pył bitewny opadnie, obu stronom zostanie z tego wstyd i niewiele więcej. Transfer Radka Sikorskiego i Bogdana Borusewicza do Platformy Obywatelskiej był politycznie znaczący jako kolejny etap uczytelnienia sceny politycznej. Obaj są naturalnymi platformersami, ich bliskość z PiS była coraz większym nieporozumieniem, a dziś jest już po prostu niemożliwa. Nie sposób przecież wyobrazić sobie żadnego z nich w ławach parlamentarnych obok oskarżanego o kłamstwo oświęcimskie Ryszarda Bendera. Ten transfer Bendera do PiS jest nie tylko kompromitujący dla partii rządzącej dziś Polską. Jeśli PiS utrzyma się przy władzy, polityk bez znaczenia, jakim jest Ryszard Bender, może mieć znaczenie w procesie dalszego alienowania Polski i braci Kaczyńskich w obozie euroatlantyckim.

Dla polityki wewnętrznej poważne znaczenie ma natomiast pożegnanie Rokity i Millera, dwóch politycznych wampirów, niedawno potężnych, a dziś niebezpiecznych dla życia swoich formacji. Jan Rokita pożegnał się z polityką, ale stawiam dolara przeciw orzechowi, że wróci. Przez ostatnie lata obserwowałem go z rosnącym zdziwieniem, bo na politycznej scenie był coraz bliżej ludzi, z którymi nie powinno mu być po drodze, i coraz częściej, z coraz dziwniejszym uporem, wygłaszał poglądy (np. o szarpaniu cuglami), których jako kombatant opozycji demokratycznej nigdy nie powinien wygłaszać. Nie rozumiałem i nie akceptowałem tej jego ewolucji, ale mu szczerze współczułem widząc, jak w rękach Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry bliskie mu idee były błyskawicznie kompromitowane.

Z drugiej jednak strony Jan Rokita miał w jakimś sensie szczęście, że to inni wzięli na siebie wcielenie jego złych politycznych pomysłów, bo dzięki temu – widząc, do czego one prowadzą – może pozbyć się złudzeń i zmodyfikować swoje stanowisko (np. co do walki z korupcją przy pomocy CBA, lustracji czy zniesienia immunitetów).

Trudniej jest o ciepłe pożegnanie dla Leszka Millera. Nie tylko dlatego, że mało kto tak bardzo zaszkodził polskiej polityce. O ile zauroczenie Rokity neokonserwatywnym i neoliberalnym myśleniem miało charakter intelektualno-ideowego wyboru, o tyle jestem przekonany, że ten sam wybór w przypadku Leszka Millera miał koniunkturalny charakter. Więcej w tym było szukania konfitur i wdzięczności potężnych protektorów niż lojalności wobec „żywiących się na śmietnikach” wyborców, których głosy wyłudził w kampanii wyborczej.

Ale niech się LiD nie łudzi, ten wampir wciąż nie został przebity osinowym kołkiem.
Polityka 38.2007 (2621) z dnia 22.09.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną