Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kartka na wybory

© Wojciech Druszcz © Wojciech Druszcz
Chcielibyśmy zachęcić Państwa do bezwzględnego udziału w nadchodzących wyborach. Wielu wyborców, co świetnie rozumiemy, przeżywa rozterki, nie znajdując partii, która im całkowicie odpowiada. Ale stawka jest zbyt poważna, żeby pozwolić sobie na absencję. Zwłaszcza że jednak mamy możliwość dokonania racjonalnego wyboru.
Przez dwa lata, od czasu poprzednich wyborów, próbowaliśmy w „Polityce” opisać, zrozumieć i ocenić niebanalny polityczny eksperyment, jaki – pod nazwą IV RP – zaproponowali nam Bracia Kaczyńscy. Wiele tych tekstów przypominamy w książkach, które właśnie znalazły się na rynku („Cień Wielkiego Brata” Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki; „Nauczka” Jacka Żakowskiego). Na początku sporo politycznych i społecznych diagnoz, które wyniosły PiS do władzy, uznawaliśmy za interesujące i świeże, choć mieliśmy obawy co do proponowanych recept, a zwłaszcza co do samej praktyki rządzenia, ubieranej w jakąś dziwaczną rewolucyjną i sekciarską retorykę. Dziś nie mamy już wątpliwości: te, kończące się przedwcześnie, rządy były fatalne, a eksperyment IV RP w tej wersji, jaką obserwowaliśmy, stał się własną karykaturą.

Przez kilkanaście lat praktykowania polskiej demokracji zwykle nie zajmowaliśmy przed wyborami wyraźnego stanowiska. Teraz ze strony niektórych publicystów, zwłaszcza tych mocno zaangażowanych w popieranie projektu IV RP, spotykamy się z zarzutem braku obiektywizmu. Więc odpowiem: musielibyśmy połknąć własny język, zaprzeczyć wszystkiemu, cośmy przez te dwa lata myśleli, mówili i pisali, żeby życzyć w tych wyborach zwycięstwa PiS. Nie podpowiemy, czy głosować na PO, LiD, PSL czy inny nie-PiS, ale jeśli Państwo, nasi Czytelnicy, traktujecie nas – choćby w jakimś stopniu – jako swoich politycznych doradców, będziemy powtarzać: szkoda kolejnych lat na takie rządy, jakie były.

Oto mała lista zarzutów – powiedzmy dziesięć, tyle, ile można spisać na kartce – jakie mamy wobec tej władzy:

1
PiS wciągnął nas w serię gwałtownych i na ogół bezproduktywnych konfliktów, narzucając oraz podgrzewając niebezpieczne i fałszywe podziały: na zwolenników i przeciwników korupcji, na ścigających i pomagających przestępcom, patriotów i (potencjalnych) zdrajców, obrońców rodziny i obrońców gejów, na liberałów i uczciwych, katolików lepszych i gorszych, zepsute elity i prosty lud, postkomunistów i wspólnotę narodową, lekarzy i pacjentów (!), dzieci dobre i złe, oligarchów i biednych, agentów i ludzi bez skazy itd. Niemal co tydzień pojawia się nowy, piętnujący podział. Są ich już dziesiątki. To jakieś czyste szaleństwo.

2
Ludzie PiS i sam Jarosław Kaczyński włożyli ogromnie dużo energii, aby podważyć zaufanie Polaków do siebie wzajem. Trwa propagandowa rozprawa z autorytetami: Bartoszewski, Borusewicz, Dziwisz, Wałęsa, żyjący i nieżyjący... Właściwie nikt poza Jarosławem, jego bratem (i okresowo Tadeuszem Rydzykiem) nie ma prawa być w Polsce autorytetem.

3
Dążąc do powiększenia władzy, przez dwa lata likwidowano lub próbowano osłabić instytucje chroniące obywateli przed arbitralnością i nadużyciami rządzących. Sądy i sędziowie, Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, media prywatne i publiczne stawały się celem „odzyskiwania”, głównie metodą pomówień lub politycznej przemocy. Kumulacja władzy idzie zresztą w parze ze swoistym kultem jednostki, podporządkowaniem instytucji państwa woli, a także urojeniom jednego człowieka.

4
Nastąpiło jeszcze wyraźniejsze niż w przeszłości upartyjnienie administracji, połączone z likwidacją służby cywilnej i konkursów kadrowych. Na stanowiska państwowe bez żenady powoływano ludzi niekompetentnych, jeśli pasowało to do doraźnych celów politycznych (koalicja) lub dawało gwarancje ślepej lojalności partyjnej.

5
Opozycja traktowana była bez szacunku, na ogół jako wrogowie „zmian”, a także jako wrogowie Polski. Ignorowana i pogardzana. Dziś słyszymy od premiera, że opozycja walczy „o powrót do koryta i możliwość rabunku”.

6
Polityka zagraniczna stała się w znacznym stopniu demonstracją urażonej godności, roszczeń, kompleksów, obrażania się, jakiejś XIX-wiecznej wizji świata, wojowniczej retoryki na użytek wewnętrzny. W praktyce była nieskuteczna, często żenująco nieprofesjonalna. Państwo polskie zapadło na chroniczny brak powagi.

7
Służby specjalne zostały całkowicie oddane w gestię nowej władzy, kontrola parlamentarna stała się iluzją; prokuratura została włączona do politycznych spektakli urządzanych przez ministra Zbigniewa Ziobrę. PR, czyli autopromocja, stała się ważniejsza od rzeczywistej polityki, a zarządzanie przeciekami sposobem manipulowania mediami. Nastąpiła teatralizacja i „tabloidyzacja” życia publicznego.

8
Walka z korupcją – polityczny, moralny i propagandowy fundament władzy PiS – zamiast usuwać prawne, organizacyjne czy ekonomiczne podglebie korupcji, skupia się na prowokacjach i propagandowych pokazówkach z udziałem nowej służby specjalnej – CBA.

9
Nie zrealizowany został żaden z szumnie zapowiadanych programów wspierających rozwój gospodarki – ani reforma finansów publicznych, ani tzw. pakiet Kluski, ani udogodnienia dla inwestorów. Dominuje podejrzliwość wobec przedsiębiorców, nieufność wobec niekontrolowanej (wolnej) i prywatnej gospodarki.

10
Język wprowadzony przez Jarosława Kaczyńskiego do polskiej polityki, następnie podchwytywany i rozwijany przez działaczy partii, prawie przestał być narzędziem komunikacji, przejmując rolę politycznego cepa. Zalewa nas, używając określenia Aleksandra Smolara – „apokaliptyczno-spiskowy bullshit”, czyli słowne fekalia, bez żadnego odniesienia do prawdy. Skala manipulacji językowych, jawnych kłamstw, cynicznego odwracania sensów, agresji, insynuacji – nie znajduje żadnego uzasadnienia w realiach politycznych czy społecznych. Pal sześć, że ta władza obraża inteligentów, ona też obraża inteligencję.

Nawet obrońcy PiS, podbudowani dobrymi wynikami sondaży, na ogół też nie bronią minionych dwóch lat. Teraz pojawia się teza, że Kaczyńscy nic takiego złego nie robili, w ogóle niczego nie zrobili; że w gruncie rzeczy ta władza jest silna tylko w gębie; silna histerią opozycji, która wykreowała jakąś wirtualną dyktaturę; że jednak wnieśli do polskiej polityki tematy wcześniej nieobecne, że włączyli w demokrację wykluczany i pogardzany przez elity III RP narodowo-katolicki elektorat.

Może i tak, ale mamy przede wszystkim do czynienia z mobilizacją i dowartościowaniem złej energii, zawiści, lęków, stereotypów oraz z podsuwaniem prostych recept (oczyścić, zwalczyć układ, kontrolować, przykładnie ukarać, nie dać się obcym). Taka mieszanka ma już w polityce swoją nazwę – populizm. To groźna choroba państwa i społeczeństwa.

Przez te ostatnie lata, także dzięki Braciom i ich partii, lepiej wiemy, gdzie są w naszym społeczeństwie ogniska bólu i patologii.

Ale bywają lekarstwa gorsze od choroby i specjaliści, którym naprawdę chciałoby się powiedzieć: nikt już przez panów zdrowia pozbawiony nie będzie. Szkoda życia na znachorów i telewizyjnych energoterapeutów.

Do zobaczenia 21 października, a potem – mam nadzieję – w nieco lepszej Polsce.

Polityka 42.2007 (2625) z dnia 20.10.2007; Raport; s. 12
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną