Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kartka powyborcza

Mało kto spodziewał się, że „głos ludu” zabrzmi tak wyraźnie.

To było wielkie święto polskiej demokracji. Nie chodzi nawet o sam wynik wyborów 21 października, ale o rekordową frekwencję i niezwykłą atmosferę tego dnia. Takiej mobilizacji i poczucia wspólnoty ostatni raz doświadczyliśmy bodaj podczas referendum unijnego. Mam nadzieję, że długo będziemy pamiętać moment euforii, kiedy okazało się, że ci, którzy chcieli odejścia pisowskiego rządu, odnieśli druzgocące zwycięstwo. Polityka znów stała się ważna.

Po niespełna dwóch latach od poprzednich wyborów Polacy przerwali polityczny eksperyment nazwany megalomańsko IV RP. Rządy PiS, Samoobrony i LPR są już tylko zamkniętym epizodem historii.

Mało kto spodziewał się, że „głos ludu” zabrzmi tak wyraźnie: wyborcy, precyzyjnie jak nigdy wcześniej, powiedzieli, że chcą żyć w normalnym europejskim kraju, w przyjaźni z sąsiadami, że mają dość wciągania ich w jakieś wczorajsze wojny, napuszczania jednych na drugich, atmosfery niczym nieuzasadnionej gorączki. Polska, która objawiła się owej niedzieli, jest zupełnie inna niż wyobrażenia braci Kaczyńskich i ich partii. Ogromna większość głosujących odrzuciła opowieści o tajemnych spiskach zwolenników korupcji, o wyprzedaży narodowych interesów przez jakąś „partię białej flagi”, o zakusach opozycji, aby zabijać pacjentów w sprywatyzowanych szpitalach, o froncie obrony przestępców, spółce morderców ks. Popiełuszki z mediami, inteligencji gardzącej prostym człowiekiem... Ta retoryka została odesłana tam, skąd pochodziła: do sfery urojeń i patologicznych obsesji.

Przegrana PiS symbolicznie zamyka historię polskiej transformacji. Zapewne po latach wyrzeczeń, sukcesów i niepowodzeń musiało dojść do populistycznej rewolty. Dobrze, że doszło teraz, kiedy już jesteśmy bezpieczni naszą obecnością w Unii i siłą demokratycznych instytucji. Gdyby przegrane dziś formacje wzięły władzę kilka lat wcześniej, Polska, faktycznie, mogłaby jeszcze „zawrócić na wschód”. Teraz, jak sadzę, wychodzimy z tego doświadczenia silniejsi, być może na lata zaszczepieni przeciw populizmowi.

Fakt, że na nowym rządzie tworzonym przez Platformę Obywatelską spoczną teraz ogromne, często sprzeczne, oczekiwania. Ale, wszystko na to wskazuje, będą to już normalne przygody władzy i nasze z władzą. Zniknie zapewne nieznośna sanacyjna retoryka, pseudorewolucyjne napięcie. Będziemy lepiej lub gorzej (mam nadzieję, że lepiej) urządzać nasz dom. I warto trzymać za słowo Donalda Tuska, kiedy mówi, że w tym domu mają się czuć dobrze także ci, którzy głosowali na PiS. Dwuletnie rządy Jarosława Kaczyńskiego zadały naszej wspólnocie liczne obrażenia i rany. Dostaliśmy nauczkę. Na razie nie mam nastroju, aby za to doświadczenie dziękować. Ale Jarosław Kaczyński też dostał twardą lekcję. Wraz ze swoją partią i z Bratem zostają jednak na ważnym miejscu w polskiej polityce. Może w opozycji coś przemyślą?

Polska wychodzi z tej wyborczej konfrontacji wzmocniona, pewniejsza swego miejsca w Europie i swojej tożsamości. Namawialiśmy do udziału w tych wyborach. Dziękujemy. Było warto.

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną