Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Z wypełniacza na działacza

Łukasz Tusk Łukasz Tusk
Do Sejmu dostała się spora grupa posłów w wieku dwudziestu kilku lat. Jak tam trafili i po co? Czy tak młodzi politycy są nam w ogóle potrzebni?

Doktor Wojciech Jabłoński, specjalista do spraw wizerunku, uważa: – Sejm to nie polityczne przedszkole, a poseł to funkcja, która powinna wiązać się z odpowiedzialnością i doświadczeniem. Z 20 posłów przed trzydziestką najwięcej, bo aż 12, ma klub PO, połowę mniej PiS, dwóch LiD, PSL żadnego. Sławomir Nowak (PO) uważa, że te proporcje to zwierciadło elektoratu partii: – Spora część naszych wyborców to ludzie młodzi, a oni wybierają swoich rówieśników lub niewiele starszych. Po prostu potrafią się ze sobą porozumieć.

W poprzedniej kadencji sejmowa młodzież, głównie działacze Młodzieży Wszechpolskiej, zasiliła wiele centralnych urzędów: 28-letni Rafał Wiechecki został najmłodszym ministrem w powojennej historii Polski, 27-letni Radosław Parda – wiceministrem sportu, 28-letni Piotr Ślusarczyk – sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera, a niespełna 29-letni Daniel Pawłowiec – sekretarzem stanu w UKIE. Tak jak szybko wspięli się na szczyt, tak z niego spadli – dziś nie są już nawet posłami.

Mocny w nazwisku

Młodzi w polityce to nie tylko polska tradycja. W brytyjskim parlamencie przyznaje się honorowy tytuł Baby of the House – juniora wśród posłów w Izbie Gmin. Gdyby przenieść tę tradycję do nas, w obecnym Sejmie tytuł należałby się 22-letniemu Łukaszowi Tuskowi (PO), technikowi agrobiznesu, z zawodu tapicerowi. Na Opolszczyźnie zgarnął prawie 21 tys. głosów. Przyznaje, że do polityki i startu zainspirowało go nazwisko. Przed wyborami samorządowymi zapisał się do PO. Wtedy nie zdobył mandatu radnego, dlatego tym większym zaskoczeniem był ostatni sukces. Bez kampanii, ulotek i pieniędzy został posłem.

O mocy znanego nazwiska przekonał się też sejmowy debiutant, imiennik szefa CBA, 29-letni Mariusz Kamiński (PiS). – Za nazwisko dostałem najwyżej 25 proc. z blisko 12 tys. głosów. I bez nich dostałbym się do Sejmu – przekonuje. Uważa, że Michałowi Kamińskiemu – obecnie ministrowi w Kancelarii Prezydenta – zawdzięcza coś więcej. Od niego uczył się marketingu politycznego, jak ustawić się do kamery, co o sobie opowiedzieć, a co przemilczeć. Był jego asystentem i dyrektorem biura poselskiego. Przez ostatnie dwa lata był doradcą medialnym marszałka Krzysztofa Putry. Jako pierwszy z sejmowych debiutantów zabrał głos na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu, przypominając dawne, obraźliwe dla PO, wypowiedzi marszałka Niesiołowskiego. Debiutu gratulowali mu parlamentarni weterani.

Z prezydenckim ministrem Kamińskiego łączy nazwisko i przekonania polityczne, ale nie geny. Są jednak tacy, którzy polityczne nazwisko przejęli po rodzicach. 24-letni Krzysztof Brejza (PO), zanim sam przeprowadził się do hotelu sejmowego, znał już tutejsze korytarze. Dokładnie 10 lat temu na Wiejską przyprowadził go ojciec Ryszard Brejza, wówczas poseł AWS, a dziś prezydent Inowrocławia. To on pierwszy pogratulował synowi mandatu. Z ostatniego miejsca na liście dostał niemal 6,5 tys. głosów.

Już na drugi dzień po wyborach na stronach internetowych miasta posypały się komentarze: „wszedł do Sejmu na plecach ojca”. Ale wielu upatrywało w tym szansy dla miasta: „głosowałem na niego, bo jest pod wielką presją ojca i nie da plamy”. Młody Brejza wie, że nazwisko zobowiązuje. – Byłem radnym sejmiku i będę posłem mojego regionu. Podejmę próby zmian w ustawach tak, by miasta wielkości Inowrocławia wydzielić z powiatu ziemskiego. Szkoły i drogi muszą mieć jednego gospodarza. Ale na polityce jego świat się nie kończy. – Nie zakładam, że będę posłem na zawsze. W tym roku skończyłem prawo i myślę o doktoracie z samorządu. To rok wielkich zmian. Zostałem posłem, prawnikiem i mężem.

Jego klubowy kolega z tego samego okręgu, 28-letni Paweł Olszewski, debiutował w Sejmie dwa lata temu. W tych wyborach powtórzył sukces, ale dla niego nazwisko bywało obciążeniem. Wielu patrzyło na niego jako na syna Wiesława Olszewskiego, byłego wojewody bydgoskiego z rekomendacji SLD. Był czas, kiedy obaj, ojciec i syn, zasiadali w radzie miasta – jeden pod szyldem PO, drugi SLD. – Różnimy się z ojcem poglądami i nieraz wspólne nazwisko przeszkadzało. Ale to bardzo mobilizowało do ciężkiej pracy na własne konto. Miał polityczny plan na życie i konsekwentnie go realizował. Zaczynał w młodzieżówce Unii Wolności. Jak sam mówi, polityka przestała być zabawą, gdy został regionalnym rzecznikiem prasowym PO.

Ugasić premiera

Tak jak Olszewski, wielu pierwsze polityczne kroki stawiało w młodzieżówkach, potem też było typowo: samorząd lokalny, praca w biurach poselskich, asystowanie posłom. Większość sejmowych dwudziestolatków wcześnie zaplanowała swoje kariery, a teraz konsekwentnie realizuje te plany. 28-letni poseł PiS Lucjan Karasiewicz już pod koniec podstawówki chciał zostać politykiem. Wtedy zdecydował, że będzie prawnikiem, bo takie studia najlepiej przydają się posłowi. Na prawo wprawdzie się nie dostał, ale dziś ma dyplom administracji, politologii, teraz kończy podyplomowe studia ekonomiczne, myśli o doktoracie.

Miał zaledwie 17 lat, gdy zaangażował się w działalność lokalnego stowarzyszenia samorządowego w rodzinnym Koszęcinie. Była to trampolina do dużej polityki, bo kilka lat później, wraz z kilkunastoma działaczami tego stowarzyszenia, zdobyli zdecydowaną większość w radzie gminy, a on w wieku 22 lat został najmłodszym przewodniczącym rady w Polsce, a rok później szefem biura parlamentarnego PiS w Katowicach. Gdy skończył 26 lat, był posłem, mężem i ojcem. Zapamiętano, że jako debiutujący sekretarz Sejmu uratował exposé Kazimierza Marcinkiewicza, podając mu szklankę z wodą, gdy obsługa Kancelarii Sejmu nie zareagowała na gesty spragnionego premiera.

Od roku jest wiceprezesem PiS w okręgu częstochowskim. To zawrotne tempo skromnie wyjaśnia: – Wierzę w powiedzenie: „jak nie masz czasu, znajdź sobie dodatkowe zajęcie”.

Program pierwsza praca

Błyskawiczna kariera w polityce niesie też pewne zagrożenia. – Młody poseł to polityczne niebezpieczeństwo szybkiego zdemoralizowania – mówi dr Jabłoński. Zwłaszcza że dla wielu młodych posłów polityka to pierwsza praca, ale i dobra pensja. 27-letni Marek Wójcik (PO), pytany o zawód, odpowiada krótko: poseł. Gdy miał 16 lat, usłyszał w radiu, że komitet wyborczy Leszka Balcerowicza szuka wolontariuszy: – Mama mi powiedziała, żebym przestał gadać, poszedł i zrobił coś dla ludzi.

Zaczynał jak inni w młodzieżówce UW, która potem przybrała barwy PO. Od 2002 r. przez cztery lata był radnym Katowic. W tym czasie podróżował też do Brukseli, gdzie wzywały go obowiązki asystenta europosła Jana Olbrychta. Jest posłem już drugą kadencję. – Taka aktywność jak moja musi nieść ze sobą pewne koszty. Częściej bywałem w urzędzie miasta niż na uniwersytecie. Jego rówieśnicy skończyli już studia, a jemu wciąż do finału brakuje trzech egzaminów na prawie. W minionej kadencji nie udało mu się przeforsować pomysłu głosowania osób starszych przez pełnomocników, ale teraz obiecuje doprowadzić tę sprawę do końca.

Na razie zaistniał tylko w polityce, a nie na rynku pracy. W razie wyborczej wpadki miałby na pewno trudniej niż Paweł Olszewski, dla którego polityka to także plan na życie, ale gdyby kiedyś musiał zejść z politycznej sceny, to jako jeden z nielicznych ma do czego wracać. Zaraz po studiach został dyrektorem finansowym dobrze prosperującej bydgoskiej spółki. – Odpowiedzialność ogromna i jeszcze większa satysfakcja. Gdyby nie parlament, przygoda z tym przedsiębiorstwem trwałaby do dziś.

Polityczne ambicje najmłodszych posłów rzadko idą w parze z ich politycznymi możliwościami. Eryk Mistewicz, specjalista od wizerunku, uważa, że najmłodsi sejmowi debiutanci to idealiści: – Wyobrażają sobie, że rozwiążą wiele problemów, ale po dwóch latach uświadamiają sobie, że są tylko maszynkami do głosowania. Rzeczywistość bywa bolesna.

Sędziowie i idole

Tomasz Grabowski (LiD) w poprzedniej kadencji Sejmu przez pierwsze pół roku był pełen zapału, że uda się coś zmienić, zarazić kolegów pomysłami. – To trochę opadło, gdy usłyszałem, że niestety, decyzje polityczne są inne. Po dwóch latach czuję niedosyt – mówi.

Garbowski to rocznik 1979. W liceum działał w szkolnym samorządzie, a na studiach wstąpił do SLD, dojeżdżał PKS z trzema przesiadkami do biura rady wojewódzkiej w Opolu, współpracował blisko z Jerzym Szteligą. Po kilku miesiącach, w wieku 20 lat, był najmłodszym w kraju sekretarzem rady wojewódzkiej Sojuszu, a gdy skończył 25 lat – najmłodszym tzw. baronem. Pierwszy polityczny policzek dostał, kiedy Szteliga wykreślił go z list do Sejmu w 2001 r., po roku został jednak radnym wojewódzkim, a w poprzednich wyborach parlamentarnych wystartował już z jedynki i zdobył 7,5 tys. głosów, w tym roku prawie podwoił swój wynik.

Jako najtrudniejszy pamięta moment, kiedy wnioskował o wykluczenie Aleksandry Jakubowskiej z partii, potem, gdy rozchodziły się jego drogi ze Szteligą. – Nie było po męsku. W 2005 r. wrócił do partii i zaczął podważać moje przywództwo w radzie wojewódzkiej, to było bolesne, bo sam kiedyś poparł mnie, gdy ubiegałem się o stanowisko szefa partii na Opolszczyźnie. W podejmowaniu politycznych decyzji pomaga Grabowskiemu podobno to, że jest sędzią piłki nożnej w trzeciej lidze. – Sędzia w ciągu kilku sekund musi podejmować trudne decyzje, ukarać kartką, puścić grę. W polityce też trzeba szybko reagować.

Przez ostatni rok politycznym refleksem niemal przez całą dobę musiał wykazywać się rzecznik rządu 26-letni Jan Dziedziczak, który teraz próbuje odnaleźć się w Sejmie jako najmłodszy w klubie PiS. – Zobaczę, jak to jest być posłem, czy to ma jakieś realne przełożenie na rzeczywistość?

Paweł Olszewski znalazł receptę na sukces: – Jeśli mogę coś poradzić debiutantom, to zajmujcie się w Sejmie tym, co umiecie najlepiej, zgodnie z wykształceniem. Ja jestem dobry w ekonomii, dlatego już w zeszłej kadencji zostałem zauważony. Z obecnym szefem klubu, o 15 lat starszym Zbigniewem Chlebowskim, spotyka się na kortach tenisowych, a w Sejmie jako skarbnik klubu podpisuje wszystkie dokumenty finansowe.

O partyjnych funkcjach nie myśli Jakub Rutnicki (PO), 29-latek z Szamotuł. Poza swoim okręgiem wyborczym bardziej jest kojarzony jako finalista programu „Idol” niż polityk. Dwa lata temu zdobył mandat z 3 tys. głosów, teraz poprawił wynik sześciokrotnie. – Ludzie z okręgu przestali mnie kojarzyć z „Idolem”. Przez ostatnie dwa lata byłem ich posłem, który organizował dla rolników szkolenia z pozyskiwania funduszy, a dla ich dzieci lekcje przedsiębiorczości i turnieje piłkarskie.

Ma świadomość, że jako młody poseł nie ma realnego wpływu na polityczne decyzje podejmowane przy Wiejskiej. Mówi, że interpelacje można pisać, ale działać trzeba lokalnie. – Poseł w regionie może dużo więcej niż zwykły społecznik. Mam pieniądze na biuro, gdzie mogę zatrudnić ludzi, którzy udzielają porad prawnych, a wyjmując poselską wizytówkę naprawdę łatwiej załatwić lokal, w którym można zorganizować pożyteczne spotkanie czy szkolenie.

Mózgi i maskotki

Przez takie szkolenia można przecież budować swój polityczny kapitał. Niektórzy swoją szansę widzą w promowaniu innych młodych. 28-letni poseł LiD Tomasz Kamiński chce przeprowadzić polityczną zmianę pokoleniową. Sam już w trzeciej klasie liceum przekroczył próg rzeszowskiej SdRP, zaczynał od asystowania posłowi Wiesławowi Ciesielskiemu, w dniu 18 urodzin zapisał się do partii, trzy lata później, w 2000 r., był już rzecznikiem kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego na Podkarpaciu. Mając 23 lata, został miejskim radnym oraz najmłodszym wówczas sekretarzem rady wojewódzkiej. W tym roku zastąpił w fotelu podkarpackiego barona SLD Krzysztofa Martensa, któremu zawdzięcza swoją polityczną karierę. W ostatnich wyborach wystartował z pierwszego miejsca w Rzeszowie, zdobył 15 tys. głosów. – Wszędzie jestem najmłodszy – żali się. – Teraz jestem najmłodszym członkiem klubu parlamentarnego LiD.

Maks Kraczkowski (PiS), rocznik 1979, wszystko zaczynał wcześnie: maturę zrobił w wieku 16 lat, studia prawnicze skończył, gdy miał 21 lat, ma za sobą egzaminy doktoranckie, czeka go jeszcze publiczna obrona. Z polityką związał się sześć lat temu, gdy zgłosił się do jednego z komitetów PiS z ofertą pomocy prawnej dla wyborców. Pomysł chwycił, porad udzielał dwa razy w tygodniu, robi to zresztą do dziś, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie – został szefem młodzieżówki, wkrótce sekretarzem zarządu PiS, w 2002 r. warszawskim radnym. Dziś jest sekretarzem rady politycznej partii, szefem jej pilskich struktur.

Do Sejmu wystartował już w 2001 r., ale – jak sam mówi – jako „wypełniacz” listy z 26 miejsca. Dostał się dopiero w 2005 r., podobnie jak w tych wyborach z pierwszego miejsca, w poprzedniej kadencji przewodniczył sejmowej komisji gospodarki, teraz jest jej wiceprzewodniczącym. Sam też promuje młodych. Szefem jego biura poselskiego jest 23-latek, który zdobył mandat radnego sejmiku w wieku 22 lat.

Sam Kraczkowski nie chce być tylko kojarzony z młodym wiekiem. – Dostałem sygnał, że dobrze, bym ocieplił wizerunek partii, bardziej udzielał się medialnie, ale nie chcę istnieć jedynie przez media, bardziej odpowiada mi rola mózgu. Nie unikam mediów, ale nie należę do zaciekłych polemistów – przyznaje. – Premier Kaczyński jest dobrze nastawiony do ludzi młodych, ale mówi też, że młodzieżówka nie może być przechowalnią, dlatego obniżył wiek dla jej członków i teraz można w niej działać od 16 do 28 roku życia.

Plan dla młodych ma też 24-letnia Magdalena Gąsior Marek, do niedawna radna Lublina, jej hasło: „Nie chcesz Kaczora, głosuj na Gąsiora” okazało się strzałem w dziesiątkę. Dostała 16 tys. głosów. – Głosowało na mnie bardzo wielu młodych ludzi. Obiecałam im, że nie będą musieli wyjeżdżać z Lublina – deklaruje posłanka.

Jej klubowy kolega Marek Wójcik cieszy się, że w tej kadencji w klubie są młodsi od niego, ale i tak nigdy nie odczuwał, by traktowano go mało poważnie. Z drugiej strony niepytany, nie przyznaje się do swojego wieku: – W Sejmie jestem przede wszystkim posłem, nie młodym człowiekiem i parlamentarną maskotką. Sejmowa legitymacja przed trzydziestką to dobry start, ale dla większości to także polityczna meta.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną