Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Święte Oficjum

Spotkanie u prezydenta ws. ochrony zdrowia nie przyniosło rezultatów, bo przynieść nie mogło.

Opozycja nabrała wielkiej ochoty na reformę służby zdrowia, kiedy przestała być partią rządzącą. Także pana prezydenta ruszyło sumienie, gdy związek zawodowy lekarzy zaapelował o spotkanie, choć jeszcze pół roku temu - gdy z miasteczka namiotowego pielęgniarek wypłynęła podobna prośba - nie był skory do żadnej pomocy ani wstawiennictwa. Teraz prezydent Lech Kaczyński o problemach pacjentów i personelu medycznego rozmawiać chce, a przynajmniej słuchać i recenzować, bo najwyraźniej sam żadnych pomysłów na reformę w zanadrzu nie ma.

Może i dobrze? Jeśli jedynym punktem takiej reformy miałoby być podnoszenie składki, to stanowczo należy się temu przeciwstawić. Bo w końcu ktoś musi postawić tamę wpompowywaniu w ten system kolejnych pieniędzy podatników (poza, oczywiście, rolnikami objętymi szczególna ochroną każdej kolejnej koalicji), z których większego pożytku nie ma. Dodanie pieniędzy jest miłe dla ucha, może na krótką metę zaspokoić potrzeby szpitali, ale za kilka miesięcy znowu staniemy przed tym samym problemem: skąd wziąć jeszcze jeden miliard na pokrycie dalszych roszczeń płacowych, na skrócenie kolejek, na sfinansowanie coraz droższych kuracji i badań? Bez poważnej reformy nie da się tego zrobić.

Spotkanie u prezydenta partii politycznych nie przyniosło spodziewanych rezultatów, bo przynieść nie mogło. Politycy są tak zajęci wzajemną wojną, że nawet nie próbują razem zastanowić się nad kalendarzem niezbędnych zmian w systemie ochrony zdrowia. A szkoda - wczoraj w obecności Lecha Kaczyńskiego za jednym stołem zasiadło przynajmniej kilka tęgich głów, którzy na organizacji systemu zęby zjedli i ich doświadczenia mogłyby się przydać. Ale Marek Balicki, Zbigniew Religa, Bolesław Piecha, Andrzej Sośnierz, Ewa Kopacz wolą przerzucać się argumentami, kto co zrobił (albo co komu się nie udało) zamiast przystąpić do poważnej debaty.

Jeśli taka wymiana uprzejmości ma się powtórzyć przy zapowiedzianym przez prezydenta Okrągłym Stole, to po co montować ten mebel? Wspomniane osoby mają dość czasu w Sejmie, by dyskutować i wspólnie pracować nad dobrym systemem ochrony zdrowia. Niechże tylko zaczną to robić.


Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną