Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Co z tą telewizją?

Prawdziwa reforma mediów publicznych jest po prostu niemożliwa, możliwy jest wyłącznie polityczny łup.

Prace nad kolejnymi zmianami w ustawie o radiofonii i telewizji zawsze budzą wielkie polityczne emocje. Tym razem przekroczono rzeczywiście himalaje hipokryzji, zwłaszcza uczynił to PiS i jego czołowa medialna gwiazda, posłanka Elżbieta Kruk, która nagle stała się główną orędowniczką wolności i pluralizmu mediów. Jaki ten pluralizm jest, każdy widzi. Zmianom proponowanym przez PO wiele można zarzucić, przede wszystkim brak całościowej koncepcji.

To jest zachęcanie do krytyki, do prezydenckiego weta lub po prostu wysłania przez prezydenta nowej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie może spocząć na długie miesiące, konserwując TVP i radio publiczne w obecnym kształcie. Kolejne nowelizacje nie przybliżają nas jednak ani o krok do takiej ustawy, jakiej media publiczne obecnie potrzebują: nowoczesnej, widzącej także nieuchronną perspektywę cyfryzacji, która po 2012 r. unieważni obecne spory, bo w eterze pomieści się nieskończona liczba programów.

Żadna partia takiej przyszłościowej wizji nie ma, ma za to chęć, aby telewizję zagarnąć. Sprywatyzowania części telewizyjnego molocha, póki ma jeszcze wartość, wszyscy się boją, bo to gotowa awantura. Przejście na finansowanie z budżetu części misyjnej nie wydaje się możliwe, bo kto określi, co to misja? Abonamentu telewizja i radio będą bronić jak niepodległości i mają po swojej stronie nie tylko silne własne lobby, ale także twórców, którzy, choć obecnie często pomiatani, ciągle mają nadzieję, że kiedyś jeszcze coś w tych mediach publicznych zrobią i zarobią.

PO popełniła sporo błędów chcąc zmienić obecną KRRiT, ciało z wyjątkowo zaszarganym autorytetem, ale jednak wpisane do konstytucji. Przesuwanie znacznej części kompetencji z gremium mającego usytuowanie konstytucyjne do podległego premierowi UKE jest błędem.

Trzeba byłoby raczej likwidować UKE i z KRRiT stworzyć jednego regulatora z prawdziwego zdarzenia. Ale jak go odpartyjnić przy naszej dramatycznie niskiej kulturze politycznej i wyjątkowo wysokiej politycznej pazerności? Może jednak tak, jak to było na początku, czyli zachowując polityczne parytety? Prawdziwa reforma mediów publicznych jest po prostu niemożliwa, możliwy jest wyłącznie polityczny łup. Chyba że PO przedstawi wreszcie projekt całościowej ustawy, zamiast wrzucać co chwilę pod obrady jakiś kawałek przyszłego medialnego ładu, który na razie grozi bezładem.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną