Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dylematy Sarkozy'ego

Po wyborach samorządowych we Francji: wyraźne osłabienie obozu prezydenckiego.

Wczoraj odbyła się we Francji pierwsza tura wyborów samorządowych. Główną stawką jest obsadzenie zarządu miast i gmin, w tym urzędów merów tak wielkich aglomeracji jak Paryż, Lyon czy Marsylia.

Pierwszą turę wygrała nieznaczną większością głosów lewica (ok. 47 proc., podczas gdy na prawicę oddano ok. 45 proc. głosów). Ale nie w samych cyfrach tkwi sedno sprawy. Socjaliści, często w sojuszu z komunistami, odnieśli bowiem zwycięstwo psychologiczne i propagandowe, które może pomóc im powiększyć zwycięstwo w drugiej turze.

Lyon, drugie co do wielkości miasto Francji, już w tę niedzielę wybrało de facto ponownie swego lewicowego mera Gérarda Collomba. Podobnie stało się w Nantes. W innych dużych miastach np. w Paryżu, Lille, Marsylii, Rennes, Grenoble, Montpellier, Strasburgu, Tuluzie lewica ma albo zapewnione zwycięstwo w drugiej turze, albo zachowała na to spore szanse. Z dużych miast tylko Bordeaux wybrało w pierwszej turze prawicowego mera, byłego premiera Alaine'a Juppé.

Osłabienie obozu prezydenckiego jest więc wyraźne, choć sarkozyści trzymają się mocno. Z ostatecznym werdyktem trzeba poczekać więc do przyszłej niedzieli, gdy Francuzi znów pójdą do urn wyborczych.

Jednak mająca wiatr w żagle lewica pójdzie do drugiej tury z większym optymizmem niż prawica. Również zwycięstwo partii Jose Luisa Zapatero w wyborach legislacyjnych w sąsiedniej Hiszpanii sprzyja francuskim socjalistom.

Francuzi odwracają się od polityki Sarkozy'ego zrażeni brakiem wyników, głównie ekonomicznych i zawodem spowodowanym postępowaniem prezydenta. Sarkozy ukazał się im ostatnio jako człowiek niezbyt zrównoważony emocjonalnie i nadmiernie zabiegający o swój wizerunek w kolorowej prasie. To budzi niechęć wielu tradycyjnych wyborców prawicy i powoduje, że Francuzi często głosują na złość Srakozy'emu (sondaże wykazują, że chęć oddania głosu protestu motywuje ok. 20 proc. wyborców).

Po wyborach prezydenckich sprzed 10 miesięcy inaczej wygląda też polityczna mapa Francji. W wielu regionach nacjonalistyczny Front Narodowy Jean-Marie Le Pena po prostu zanikł. Nie znikli jednak, a rozpierzchli się między skrajną lewicą, umiarkowanie prawicową partią prezydencką i abstencjonistami, jego wyborcy. Rolę języczka u wagi odgrywa teraz centrowy MoDem Françoisa Bayrou.

To dla przyszłości demokracji francuskiej dobra wiadomość. Zamiana na miejscu głównego arbitra między prawicą a lewicą z partii skrajnie prawicowej na centrową może złagodzić napięcia. Dla Sarkozy'ego to jednak wiadomość nie najlepsza. MoDem będzie bowiem w zależności od sytuacji tworzył lokalne alianse bądź z socjalistami, bądź z jego partią UMP. Jean-Marie Le Pen tradycyjnie zaś dawał wolną rękę swoim wyborcom głosząc, że prawica i lewica są jak dżuma i cholera. To ułatwiało przyciągnięcie wyborców Frontu za plecami ich wodza do klasycznej prawicy.

Teraz wybór niezdecydowanych może być mocniej zdeterminowany koalicyjnymi umowami polityków. Dla François Bayrou druga tura wyborów będzie więc ważnym sprawdzianem politycznej skuteczności. Sarkozy ma zaś wiele do stracenia, a socjaliści do zyskania.

 

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną