Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zostawić immunitet

Sejm bez przestępców - to miłe dla szerokiej publiczności hasło. Ale jakich przestępców?

Sejm odesłał do Komisji Nadzwyczajnej dwa projekty zmian w konstytucji. Jeden, wymierzony niegdyś w Andrzeja Leppera, wprowadza zakaz kandydowania do parlamentu osób karanych za przestępstwa umyślne ścigane z oskarżenia publicznego, drugi znosi immunitet posłów i senatorów. Obie propozycje budzą jednak wątpliwości i nie wydają się realizować celu założonego przez inicjatorów zmian z PO, jakim ma być poprawa wizerunku polityki.

Sejm bez przestępców – to miłe dla szerokiej publiczności hasło. Ale jakich przestępców? Zmianie konstytucji eliminującej osoby karane nie towarzyszy żaden projekt ustawy precyzującej, czy mają to być wyroki prawomocne (nie wiadomo zresztą, dlaczego pominięto na przykład przestępstwa skarbowe), czy obejmuje ona także procesy rozpoczęte z oskarżenia prywatnego, do których następnie przyłączył się prokurator. Co więcej, do karanych zaliczono tych, którzy w świetle prawa karani nie są, a więc osoby z wydanym prawomocnym wyrokiem, jednak warunkowo umarzającym postępowanie karne. Mogą one obejmować różne funkcje publiczne, żadne prawo tego nie zakazuje, a nie mogą być wybierane? To istny dziwoląg i mało odpowiedzialne ograniczanie praw obywatelskich.

Jeszcze poważniej wygląda kwestia zniesienia instytucji immunitetu. Już dziś funkcjonuje on w formie bardzo ograniczonej. W ostatnich latach Sejm bez przeszkód immunitety uchylał, nie było problemów nawet ze zgodą na aresztowanie posłów. Presja opinii publicznej zrobiła swoje i nikt dziś bez potrzeby nie chowa się za immunitet. W nielicznych przypadkach, kiedy zgody nie było, jak się okazało, Sejm postąpił słusznie, gdyż do dziś istnieją uzasadnione podejrzenia, że sprawy kreowane były przez prokuraturę na polityczne zamówienie. Najgłośniejszy przykład to immunitet posłanki SLD Małgorzaty Ostrowskiej, pomówionej przez jednego z tak zwanych baronów paliwowych. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że prokurator prowadzący takie sprawy jeździł do prezesa Kaczyńskiego, którego zaznajamiał z tajemnicami śledztwa. Zresztą posłanka immunitet dawno już straciła, w prokuraturze się zameldowała, ale w sprawie nic się nie dzieje. Nie będąc posłanką SLD, stała się mało dla prokuratury atrakcyjna?

Immunitet od dawna nie jest więc osłoną dla posłów popełniających przestępstwa, ma on chronić parlamentarzystę, zwłaszcza opozycji, przed pokusą nadużywania władzy przez rządzących, ale także przed zwykłymi pieniaczami, ma gwarantować swobodę w sprawowaniu publicznej funkcji. Nie ma więc powodu, by z tej ochrony rezygnować, przy okazji utrwalając wizerunek parlamentu jako zbiorowiska osób podejrzanych. Dziś problemem polskiego parlamentu nie są przestępcy w poselskich ławach, ale szwankująca kultura polityczna, coraz gorsza jakość legislacji, zbyt wysoka temperatura politycznych sporów, łatwość w sięganiu po oszczerstwa i pomówienia. W tych sprawach konstytucją niczego się jednak nie ureguluje.

  
 

Polityka 20.2008 (2654) z dnia 17.05.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną