Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Roman Giertych – zrobi wszystko, żeby nie wypaść z obiegu

Roman Giertych Roman Giertych Facebook
Bierze głośne sprawy, by utrzymać zainteresowanie mediów. Nie gardzi także małymi, byle na prowincji, bo tam łatwiej zabłysnąć.

Najświeższym zleceniem mecenasa Giertycha w wianuszku spraw rokujących obecność w programach telewizyjnych i gazetach jest reprezentacja interesów żony dr. Mirosława G., słynnego kardiochirurga, oprócz korupcji podejrzewanego o znęcanie się nad osobą najbliższą.

Kancelaria Adwokacka Romana Giertycha przy ul. Nowiniarskiej w Warszawie formalnie zaczęła działalność 1 grudnia 2007 r. W rzeczywistości nowy etap kariery mecenasa zaczął się kilka miesięcy wcześniej, we wrześniu, gdy Giertych jeszcze jako prezes Ligi Polskich Rodzin wszedł na mównicę, by wystąpić w debacie nad samorozwiązaniem Sejmu. Punkt po punkcie miażdżył Jacka Kurskiego z Prawa i Sprawiedliwości demaskując kłamstwa w jego wcześniejszym wystąpieniu, występ robił potem furorę w internetowym YouTube. Kurski pokrzykiwał desperacko: „przemawiał pan tak, jakby przemawiał pan po raz ostatni”, ale Giertych miał swoje pięć minut, budował już kapitał na inne czasy.

Trzy tygodnie po przegranej Ligi w wyborach i po ogłoszeniu rezygnacji Giertycha ze wszystkich funkcji w partii, media obiegła wieść, że były wicepremier będzie bronił żołnierzy oskarżonych o masakrę cywilów z afgańskiej wioski Nanghar Khel. – Jeden z generałów, który ich wspierał, zadzwonił do mnie z pytaniem, czy podjąłbym się obrony. Odpowiedziałem, że mogę o tym porozmawiać, a generał dał sygnał dziennikarzom, że wystąpię w sprawie żołnierzy – wyjaśnia dziś Giertych. – Okazało się jednak, że wymagałoby to częstych wyjazdów poza Warszawę. Rozkręcałem wtedy kancelarię, nie miałbym czasu. Nie podjąłem się. Mimo to mecenas Giertych medialny chrzest miał za sobą – dwa tygodnie przed oficjalnym wznowieniem praktyki.

Przyspieszenie

Pierwsze podejście późniejszego wicepremiera do adwokatury nie było tak efektowne. Po eksternistycznych studiach prawniczych na UAM (Giertych skończył też historię) i aplikacji w Warszawie egzamin adwokacki zdał w 2000 r. na ocenę dobrą. Jego patronem był Zdzisław Krzemiński, ekspert z dziedziny prawa rodzinnego i cywilnego – prywatnie przyjaciel ojca Romana, Macieja, sympatyk endecji, niedawno zapraszany na wykłady do letniej szkoły Młodzieży Wszechpolskiej.

Warszawscy adwokaci plotkują, że w komisji, przed którą aplikant zdawał egzamin, zasiadało dwóch prawników o żydowskich korzeniach. – Zatem taryfy ulgowej nie było – uśmiecha się członek palestry. – Pan mecenas naprawdę musiał się wykazać, by zdać. Przez pierwsze pół roku działalności – od marca do października 2001 r., czyli do wyborów parlamentarnych, lider LPR zarobił jednak niewiele, ledwie od 18 do 23,5 tys. zł – w oświadczeniach majątkowych z kolejnych lat podawał różne dane. Kilka lat później, po dwóch kadencjach odpalania politycznych fajerwerków w parlamencie, przez pół roku działalności nazwisko mecenasa Giertycha pada w kontekście niemal wszystkich najgłośniejszych spraw sądowych.

Grudzień 2007 r. Giertych zostaje pełnomocnikiem braci ks. Popiełuszki, zapowiada wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej do wyjaśnienia śmierci duchownego, wnosi o wszczęcie śledztwa w sprawie podejrzenia matactwa przez szefostwo IPN. Styczeń 2008 r. Giertych przyjmuje zlecenie od byłej żony Janusza Palikota, posła PO, w sporze o podział wielomilionowego majątku po rozwodzie.

Maj 2008 r. Giertych zostaje pełnomocnikiem oskarżenia posiłkowego w procesie przeciwko Simonowi Molowi, Kameruńczykowi, który miał świadomie zarażać kobiety wirusem HIV. Domaga się zmiany kwalifikacji czynu i postawienia zarzutu usiłowania zabójstwa. Molowi groziłoby wówczas dożywocie. Maj 2008 r. Giertych podejmuje się obrony Wojciecha Sumlińskiego, dziennikarza podejrzanego o płatną protekcję wobec byłego oficera WSI. Obaj współpracowali już przy sprawie Popiełuszki – Sumliński napisał książkę o kulisach zabójstwa księdza.

Wszystkiego nie biorę

Dba, by media były zorientowane w jego działaniach. Wiadomość, że będzie reprezentował żonę dr. Mirosława G., przekazuje „Polityce” z własnej inicjatywy, podkreślając, że to informacja „na wyłączność”. Uważnie dobiera zlecenia – jak twierdzi, nie przyjmuje mniej więcej połowy. Na przykład obrony polonijnego dziennikarza dokumentalisty ściganego w związku z antysemickim wydźwiękiem jego materiałów. – Oględnie mówiąc, nie chciałbym być kojarzony z pewnym typem spraw – wyjaśnia.

Nie gardzi drobnymi zleceniami gdzieś w Polsce – policjanta oskarżanego o korupcję, recydywisty starającego się o skrócenie wyroku. W Warszawie kamery do sądu przyciągnie wielki temat, na prowincji wystarczy wizyta byłego wicepremiera w sądzie. „Bardzo lubię Olsztyn, stąd pochodzi moja żona, chętnie będę tu częściej przyjeżdżał”; „Wrażenia miłe z wizyty w Tarnobrzegu, zresztą nie jestem tutaj pierwszy raz...” – cytują potem lokalne media.

Kilkugodzinna podróż jeepem w rejony Polski B musi się opłacać. Dlaczego jednak podkarpacki osadzony zgłasza się do Giertycha? Znany prawnik uważa, że karierę kolegi napędza mechanizm sprzężenia zwrotnego: – Polska jest krajem skorumpowanym, działa magia nazwiska. Ludzie chętniej pójdą do byłego wicepremiera niż do mecenasa Kowalskiego, bo wierzą, że wicepremier ma wejścia, pogada z kim trzeba, a na pewno wzbudzi respekt przeciwników i sędziów. Giertych zresztą chyba myśli podobnie.

Taki, według adwokata, jest powód zaproszenia do współpracy przy obronie Wojciecha Sumlińskiego Stanisława Rymara, wieloletniego prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej. Znają się od lat, ale do tej pory stawali raczej po przeciwnych stronach barykady. Rymar, na przykład, podpisał się pod listem otwartym środowiska prawniczego, protestującym przeciwko wykluczeniu Jana Widackiego, prawnika Jana Kulczyka, z posiedzenia orlenowskiej komisji śledczej, której Giertych współprzewodniczył. Ale też tylko Rymar, jako były prezes adwokackiej korporacji, mógł liczyć na osobistą rozmowę ze Zbigniewem Ćwiąkalskim w sprawie swojego klienta. Dla Giertycha drzwi gabinetu ministra sprawiedliwości byłyby zamknięte. Co – paradoksalnie – również może działać na jego korzyść. – Zgłosiłem się do mecenasa Giertycha, bo wokół Palikota dzieją się różne dziwne rzeczy. Tu wiem, że nie będzie żadnego dogadywania się pod stołem – tłumaczy Piotr Więckowski, lubelski radny PiS, klient Giertycha w sprawie o zniesławienie przez Janusza Palikota.

Parcie na szkło

Zręczne łączenie przymiotów członka układu i wroga układu może być efektywne także w sensie biznesowym. Kancelaria przy Nowiniarskiej zatrudnia cztery osoby do obsługi administracyjnej. Mecenas współpracuje – jak sam twierdzi – z dziesięcioma adwokatami różnych specjalności (jeden z nich załatwia wszystkie sprawy z urzędu). – Nie jestem w stanie ogarnąć nawału zleceń – wzdycha Giertych. – Dlatego w połowie sierpnia obok mojej kancelarii indywidualnej zacznie działać Kancelaria Adwokacka Roman Giertych i Partnerzy Spółka Partnerska, z oddziałami terenowymi na początek w Lublinie i Krakowie, później w innych miastach. Szefostwo warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej na razie o spółce nie słyszało.

Sam Giertych też nie ujawnia nazwisk partnerów. – Jakoś nie wyobrażam sobie, by pozyskał na stałe partnerów z wyrobionymi nazwiskami – ocenia warszawski prawnik. – Nie ma dla niego sympatii w palestrze.

Pozytywnie o koledze z korporacji wypowiada się dwóch adwokatów. Jeden z nich to wspomniany Stanisław Rymar. – Jestem przekonany, że siedmioletnia przerwa w pracy obrońcy nie ma dla talentu pana mecenasa żadnego znaczenia. Wiele razy dawał świadectwo, że jest dobrym prawnikiem – mówi. Drugi to Krzysztof Piesiewicz, obecnie senator PO. – Roman Giertych sprytnie ogłosił, że rzuca politykę i wraca do adwokatury. Ktoś inny musiałby 10 lat ciężko pracować, by ktokolwiek usłyszał, że jest adwokatem. Ale uważam, że Giertych ma zawodowego czuja, rozwija się, może nawet dojrzewa – przekonuje Piesiewicz.

Pozostali adwokaci godzą się na rozmowę tylko anonimowo. – Pan mecenas dobrze dobiera sprawy – staje po stronie oszukanej przez męża kobiety, śmiertelnie chorych dziewcząt czy rodziny legendarnego duchownego. W sprawie Sumlińskiego pokazuje, że walczy ze starym układem ludzi ze specsłużb. Istny obrońca uciśnionych – uśmiecha się warszawski prawnik.

– Po półrocznej praktyce trudno stanowczo ocenić, jakim jest adwokatem – przyznaje inny mecenas. – Na pewno ma parcie na szkło. I na pewno nikt wcześniej nie przemierzał podobnej drogi, od polityka do adwokata, w sposób równie widowiskowy. Zdaniem prawnika, jego koledzy wracający do zawodu po karierze politycznej są zwykle mniej pewni siebie, z przytępionym instynktem. – Przypadek Giertycha dowodzi, że ich obawy są zasadne – ciągnie prawnik. – Bo Giertych popełnia szkolne błędy. W sprawie Sumlińskiego: jak się nie ma wejść wysoko w prokuraturze, nie można grzmieć w telewizji, że prokuratura musi wycofać wniosek o areszt, bo to prokuraturę tylko usztywni. W sprawie Simona Mola: śmiesznie jest domagać się zakwalifikowania jego czynu jako usiłowania zabójstwa, gdy w kodeksie karnym jest paragraf, który odnosi się dokładnie do zarażenia kogoś wirusem HIV.

W medialnych szarżach Roman Giertych może jednak liczyć na życzliwe wsparcie. Każde jego głośniejsze wystąpienie jest skrupulatnie odnotowywane na witrynie internetowej Ligi Polskich Rodzin. Na stronie partii pojawił się także komunikat: „W związku z licznymi pytaniami, kierowanymi pod adresem redakcji strony internetowej LPR, a związanymi z działalnością Romana Giertycha, uprzejmie prosimy o kontaktowanie się z Kancelarią Adwokacką Romana Giertycha (tu adres)”.

Podobnej treści wpis zamieścił na swym blogu Mirosław Orzechowski, obecny przewodniczący Kongresu Ligi. – Otrzymywałem mnóstwo pytań w sprawie praktyki adwokackiej pana mecenasa. Uznałem więc, że takie rozwiązanie będzie najskuteczniejsze. Nie widzę też nic złego w informowaniu o aktualnej działalności wieloletniego prezesa naszej formacji. Zwłaszcza że to, co robi Roman Giertych, dotyczy spraw bardzo istotnych dla opinii publicznej. Orzechowski zapewnia, że nie ma nic wspólnego z niemal identycznymi anonsami dotyczącymi działalności Giertycha, które pojawiły się tego samego dnia na kilku prawicowych forach i blogach. – Nie wiem, co kto wypisuje o mnie w Internecie – ucina temat sam Roman Giertych.

Przeprasza, płaci, nie przeprasza

Adwokat Jacek Brydak, rzecznik dyscyplinarny warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej, jest bardziej zainteresowany sprawą. – Skonsultuję się w kwestii tych informacji z naszą komisją dyscyplinarną. Nie jest to jednoznaczna reklama usług adwokackich, zakazana przez prawo, ale takie działania budzą moją wątpliwość.

Po powrocie Giertycha do adwokatury sąd dyscyplinarny już raz się nim zajmował, po skardze Konrada Rękasa, byłego działacza Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego. Rękas twierdził, że dokonano fałszerstwa przy rejestracji LPR, gdy Liga przekształcała się ze SND. Dochodzenie umorzono z powodu przedawnienia.

Mimo mocnego entrée w zawodzie, za Giertychem adwokatem ciągną się przegrane sprawy Giertycha polityka. Na początku grudnia na łamach „Gazety Wyborczej” ukazały się podpisane przez niego przeprosiny Adama Michnika za nazwanie go aparatczykiem. Wyrok za naruszenie dóbr osobistych rodziny Jacka Kuronia przez zarzucenie mu zdrady narodu Giertych wykonał częściowo, wpłacając pieniądze na konto Fundacji im. Gai i Jacka Kuroniów. Zapowiedział, że przeprosin nie opublikuje, bo za swe poglądy polityczne nie zamierza przepraszać. Jeśli kasacja, którą złożył, zostanie rozpatrzona na jego niekorzyść, będzie okazja, by wystąpić w roli męczennika wolności słowa. Jeśli Sąd Najwyższy przyzna mu rację, Giertych z pewnością zadba, by dziennikarze to odnotowali.

Czy wróci do polityki? Sam twierdzi, że nieprędko. Ale można być pewnym, że będzie czujnie obserwował potencjalne terytoria, na których mógłby zaistnieć. – Praktyka adwokacka pomoże mu w pozbyciu się piętna ojca i jego anachronicznych poglądów, w unowocześnieniu wizerunku – uważa Krzysztof Piesiewicz.

Można odnieść wrażenie, że wszystko, co robi dziś mecenas Giertych, jest podporządkowane jednemu celowi – powrotowi do polityki. Właściwie to od niej nigdy nie odszedł.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną