Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Anatomia niusa

Fot. Tadeusz Późniak, Leszek Zych. Fot. Tadeusz Późniak, Leszek Zych.
W Polsce aż sześć telewizyjnych kanałów informacyjnych emituje wiadomości 24 godziny na dobę. Czy to, co zwykliśmy uważać za wiadomości, to jeszcze fakty czy już faktoidy?

Sierpniowy poranek. Akurat nie wybucha żadna wojna, nie nadchodzi tornado, do Warszawy nie jadą autokary z demonstrantami. Prawie 500 reporterów telewizyjnych, publicystów, kamerzystów, dźwiękowców i wydawców musi wypełnić swoje ramówki.

Od kiedy w 2001 r. ruszyła TVN24 i już dwa lata później osiągnęła wysoki udział w rynku, newsowy kanał informacyjny stał się niezbędnym zapleczem każdego poważnego przedsięwzięcia medialnego. Najściślej konkurujące ze sobą stacje mają duże zapotrzebowanie na kontent, czyli nius lub komentarz. Pionierska TVN24 musi więc wyprodukować dziennie nawet 200 materiałów, ponieważ serwisy nadaje co pół godziny. Publiczna TVP Info wydaje 35 serwisów informacyjnych dziennie, Superstacja – 17 dzienników i 21 krótkich fleszy.

Wydawcy i reporterzy mają świadomość: jeśli dzisiejsza produkcja będzie zauważalna, wejdzie w informacyjny obieg. Zacytuje ją jutrzejsza prasa, serwisy sieciowe i eter, zainspiruje jutrzejszych reporterów i wydawców. Koło zamachowe rusza, nius zaczyna się toczyć. Coraz częściej zamienia się w faktoida, jak nazwał niewartościowy kontent prof. Wojciech Sadurski.

8.15 „Salon polityczny Trójki”

Jest więc środowy poranek, według obowiązującego w publicznym radiu parytetu dzisiejsza audycja należy do mniejszego koalicjanta. Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL, odpowiada na pytania Krystiana Handke w „Salonie politycznym Trójki” ze studia w Bydgoszczy. Odnosi się do słów premiera o złych skutkach zatrudniania krewnych przez osoby z administracji publicznej oraz o trudnościach w rządzeniu, gdy nad ustawami wisi prezydenckie weto. O 8.20 mówi: SLD jest nieprzewidywalny (...) i w związku z tym, w najbardziej czarnym scenariuszu, ja na wiosnę przyszłego roku spodziewam się wniosku o samorozwiązanie Sejmu, wniosku złożonego przez koalicję. Trzeba podjąć radykalne decyzje.

Eugeniusz Kłopotek żegna się ze słuchaczami i wyjeżdża z Bydgoszczy na zaplanowaną wizytację pewnej rozległej stadniny. Dla posła Kłopotka zaczyna się jeden z najintensywniejszych dni w poselskim życiu.

Politycy, którzy zwykle mogą dać pełen kontent, przebywają w większości na urlopach. Dni, skarży się jeden z wydawców, „bywają z d... wyjęte”, nic się nie dzieje. Spokojny dzień to koszmar, który Adamowi Pieczyńskiemu, szefowi TVN24, śnił się po nocach przed otwarciem stacji.

Żeby zagrzać antenę, zaciekawić widza i podnieść słupki oglądalności, przekaz spełniać musi ścisłe kryteria, radykalnie różne od anachronicznych wyobrażeń o informacji prasowej. Wiadomość musi wzbudzić emocje, pokazać konflikt, a dokładniej: dwa jego bieguny. Nie powinna definitywnie wyjaśniać konfliktu, bo zniechęci zaspokojonego odbiorcę, lecz uzmysłowić dojmującą jego wagę, tak, by wciągnąć widza w spór. Dać do zrozumienia, że spór jest nierozstrzygalny, ale też dać nadzieję na rozwiązanie w przyszłości, oczywiście na antenie stacji. Widz nie może chcieć odejść od telewizora, zanim nie dowie się więcej. Nius musi być jak narkotyk, wzmóc potrzebę na kolejnego niusa. Według najnowszych teorii nius powinien być skonstruowany jak minifilm sensacyjny. Tylko wtedy może zostać zauważony.

Nie wszystkie dostępne tematy spełniają powyższe kryteria. Wiadomość o „Raporcie o kapitale intelektualnym Polski” nie spełnia, a zapowiedź wcześniejszych wyborów spełnia. Zbliżająca się krwawa kampania wyborcza powinna poruszyć najtwardszym widzem.

10.00 Poseł

O 10.00 zaczyna dzwonić komórka w kieszeni jego spodni. W południe na pole pod stadniną wjeżdża wóz TVN24. Kłopotek: – Zwykle są pierwsi, jeśli chodzi o mój region; Polsat ma w plecy: zero bydgoskiego ośrodka. Po południu do Kłopotka dociera telewizja publiczna, która ma ośrodek w Bydgoszczy, ale i ociężałość molocha. Wyemituje posła dopiero późnym wieczorem.

Wiadomość o wyborach będzie można przeczytać w „Rzeczpospolitej online” i innych serwisach z „Naszym Dziennikiem” włącznie.

Gniewu przełożonych mogą spodziewać się za to pracownicy Informacyjnej Agencji Radiowej. Eugeniusz Kłopotek był obecny w rozgłośni lokalnej w Bydgoszczy już wieczorem poprzedniego dnia i też przepowiedział wybory. Jednak dziennikarzy lokalnych zawiodła czujność, nie wpuścili głosu posła w katalogi agencyjne. Cytowalność podskoczyła Trójce, a mogła podskoczyć IAR.

Poprzedni taki intensywny dzień, wspomina poseł Kłopotek, był wtedy, gdy sypała się koalicja z SLD. Poseł wyartykułował trzy warunki, niespełnienie których zakończyć miało koalicję. – Zadyma była – mówi poseł – jak nie wiem. Jak to nigdy nie wiadomo, z czego będzie afera – wyraża zdumienie.

Poseł mógłby zacytować Jeana Baudrillarda, filozofa, klasyka teorii telewizji, prorokującego przed 30 niemal laty: Chaosem i przypadkiem rządzić się będzie medialny przekaz.

Od 11.00 Koledzy posłowie

Niebędący na urlopach posłowie i ministrowie zaczynają się odnosić do zapowiedzi posła Kłopotka. Kiedy poseł Kłopotek siedzi w służbowym Volvo, wydawcy podejmują słuszną decyzję.

O 10.45 fraza „Wcześniejsze wybory?” trafia na pasek koloru niebieskiego w TVN24.

Wydawca TVN24: – Zagrzeje, nie zagrzeje, profesjonalizm każe sprawdzić, czy coś jest na rzeczy.

Jest już komentarz Pawła Grasia z PO. Został złapany w Sejmie: Koalicja opiera się na zaufaniu liderów, jeden partner nie może promować niekorzystnych dla kraju rozwiązań.

Jest też Janusz Piechociński, kolega z PSL: Gienio mógłby uzgadniać z partią swoje rewolucyjne pomysły.

Według korporacyjnej legendy, Mariusz Walter, zwany w TVN Starszym, przekonując osiem lat temu o słuszności pomysłu na kanał informacyjny przepowiedział przyszłość. Andrzej Morozowski, dziennikarz: – Powiedział: posłowie przestaną ze sobą rozmawiać. Będą mówić do kamery, a nie do siebie nawzajem. (11.00, TVN24. Janusz Piechociński z PSL do kamery: „Oj, Gienio o sobie przypomniał. Chłopie, jedź na urlop, a gdybyś miał jakieś kłopoty, to dzwoń”).

Sprawdziło się. Jeszcze kiedy „dwudziestka czwórka” była kanałem wyłącznie sejmowym, dziennikarz podchodził do posła Kowalskiego, który mówił: Nowak to zwykła świnia. Przekaz był na żywo, więc Nowak zwoływał natychmiast konferencję i odpowiadał Kowalskiemu: Jak on do mnie świnia, to ja – dwa razy świnia. Teraz, wraz ze wzrostem konkurencji na rynku, sytuacja uległa zwielokrotnieniu. Posłowie – cieszą się wydawcy – zrozumieli istotę współpracy. Dawniej trzeba ich było filmować na tle szarego paździerza. Dziś każda partia posiada elegancki kolorowy karton z logo, który wyjeżdża na kółkach przed konferencją.

Adam Pieczyński: – Gdybyśmy szli na łatwiznę, podłączylibyśmy się do Sejmu i nadawali, co politycy mówią o sobie nawzajem. Ale nie idziemy, mamy helikoptery, sieć korespondentów i stawiamy na wiadomości z kraju.

W TVN24 trwa „Dzień na żywo”. To nie jest prime-time, ale audycja jest wyjątkowo opiniotwórcza. Koledzy w innych redakcjach: prasowych, radiowych i telewizyjnych siedzą przed ekranami. Śledzą niusy i polityczne konferencje prasowe. Nie muszą wychodzić zza biurka.

Wydawca TVN24 jest dumny z komandoskiego tempa swojej stacji. Jego redakcja, twierdzi, w dużym stopniu inspiruje kolegów z TVP Info. Są oni obciążeni biurokracją publicznego molocha, umowami z ośrodkami regionalnymi, z powodu których ich ramówka jest nieelastyczna. To usypia kreatywność. – Można się domyślać, że zaraz łykną Kłopotka.

Adam Pieczyński: – Konkurencja pracuje metodą copy-paste (kopiuj – wklej). Gdybyśmy dziś pokazywali prowadzących do góry nogami – jutro zobaczylibyśmy to samo w TVP Info.

O 12.00 Eksperci

Polsat News nadaje program „Graffiti”.

Panowie, dowiedzieliśmy się właśnie, że PSL grozi wcześniejszymi wyborami – mówi prowadząca.

Do studia udaje się ściągnąć atrakcyjnych komentatorów: Rafała Kalukina z „Gazety Wyborczej” i Sławomira Sierakowskiego z „Krytyki Politycznej”. Jeśli nie ma niusa i obrazka – gość w studiu jest na wagę złota.

Kalukin: – A ja uważam, że doprowadzenie do wyborów jest nie na rękę partii rządzącej, która zechce zachować status quo. To PSL ma kłopoty z tożsamością. Sierakowski: – Byłbym bliższy poglądowi, że głos posła PSL jest głosem separatystycznym, choć nie ukrywam, że gdyby oddzielić treść od kontekstu, gest byłby czynem rozsądnym.

Miesięcznik „Press” obliczył niedawno, że na rynku działa około stu ekspertów wypowiadających się w mediach. Specjalistów branżowych, naukowców i publicystów. Zrodziło się sprzężenie dwustronnie korzystne. Ekspert promuje swoją twarz, zarabia pieniądze i staje się rozpoznawalny, a goszczenie rozpoznawalnego eksperta podnosi status stacji.

Status eksperta wydaje się na tyle atrakcyjny, że dr Marek Migalski, do niedawna anonimowy socjolog z Katowic, sam konsekwentnie dzwonił do redakcji, by zasugerować przydatność jego opinii.

Jeśli chodzi o publicystów – wieloletni wydawca TVP narzeka, że środowisko stało się niezwykle podzielone.

Polsat ma szczęście, że komentatorzy Kalukin i Sierakowski nie uciekają na swój widok. Wzajemna niechęć utrudnia dobieranie ekspertów w pary, zwłaszcza w telewizji publicznej. Niektórych w TVP się więc nie zaprasza, inni stawiają warunki. Zaproszony ekspert zwykle nie wie, o czym będzie rozmawiał. Dzisiejsze pytanie o Kłopotka jest dość łatwe. Bywają jednak pytania o wyższym stopniu trudności. Jeden z dziennikarzy specjalizujący się ściśle w aferalnej polityce krajowej dostał w TVP Info pytanie o skomentowanie kłótni o unijną Joaninę. Zachował zimną krew i powiedział, że sprawa nie będzie mieć wpływu na nadchodzące wybory.

Nie znam nikogo, kto powiedziałby, że się na czymś nie zna. Za udział w 10-minutowym programie inkasuje się w TVP Info co najmniej 160 zł – mówi dziennikarz.

Jeśli chodzi o polityków, to kluby wyznaczają posłów do kontaktu z mediami. Zwykle sześciu na klub. Odpowiadają rotacyjnie, bez względu na zadany temat, za to zgodnie z instrukcją.

Ludwik Dorn: – Przemysław Gosiewski zabronił mi występu w mediach po udanych obradach w sejmowej komisji zdrowia. Powiedział: w świat nie może iść informacja, że zgadzamy się na pomysł PO.

13.45 Opozycja

Dziś dyżur w PiS ma Paweł Kowal; złapany w Sejmie, odsłania na antenie TVN24 drugie dno porannego wystąpienia Eugeniusza Kłopotka: – To jest odwracanie uwagi od nagłośnionego dzień wcześniej problemu polegającego na zatrudnianiu w spółkach państwowych krewnych działaczy PSL. Już nikt nie mówi o nepotyzmie, tylko o wcześniejszych wyborach.

Samonominowany specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz uważa, że metoda na przykrywkę jest wyrazem postpolityki, w której nie ma idei, tylko opowieści. Jedna barwniejsza od drugiej. Bryluje w niej PO, sztandarowym przykładem postpolityka jest, według Mistewicza, Janusz Palikot, nazywający w studiu prezydenta chamem. Głośny cham Palikota ma być przykrywką zamówioną przez władze partyjne – odwraca uwagę od klęski PO poniesionej przy okazji ustawy medialnej – twierdzi Mistewicz.

Mistrzem gry w przykrywkę z użyciem granatu jest Jacek Kurski, któremu kiedyś do nadawanego na żywo programu „Teraz my!” udało się na koniec wrzucić informację o tym, że PO wyprała pieniądze w kampanii wyborczej. O domniemanej aferze opowiedział całkiem niepytany. Granat wybuchł, anteny grzały rzekomymi przekrętami PO. Potem Kurski przegrał proces z Platformą. Andrzej Morozowski: – Ostatnio znów zaprosiliśmy Jacka do programu, ale powiedzieliśmy: wyskoczysz z granatem, to wyłączamy mikrofon i puszczamy na tobie śmiech z puszki. Podziałało.

Od 15.00 Powtórki

15.00 Polsat News powtarza „Graffiti”.

17.00 TVN24, Piechociński: Gienio się pokazał...

17.15 TVN24, Paweł Graś: Koalicja...

18.00 TVN24, Piechociński: Gienio...

20.00 Poważna publicystyka

TVP Info, program publicystyczny „Minęła dwudziesta”. PSL, jak widać, nie jest biernym graczem – zapowiada prowadzący. Potem – Paweł Kowal (teoria przykrywki), a następnie Karol Karski (– Ta kadencja nie potrwa cztery lata, ale rozwiązanie dopiero w 2010 r.). W studiu jest też Waldemar Pawlak: wypowiedź Eugenusza Kłopotka świadczy o demokracji w klubie i pluralizmie. Nie kneblujemy nikomu ust.

Bloger Tomasz H., uczestnik portalu publicystycznego Salon 24, narzeka na ten rodzaj niekneblowania.

„Informacje na pasku i w serwisach największej telewizji informacyjnej stały się obiektem pożądania dla polityków. Są też źródłem stopniowania ważności wydarzeń. Bez dwóch zdań jest to kiepskie i mało wiarygodne źródło, jednak radio czy portal internetowy, który o wydarzeniu poinformuje z opóźnieniem, traci na popularności. Informacje pojawiające się jako pilne są często niepotwierdzone lub nie zawierają kontropinii.

Lakoniczne słowa wypowiedziane do kamery i przepisane na pasek częstokroć ulegają zniekształceniu, zawsze jednak udramatyzowaniu. Taka informacja po kilku godzinach żyje własnym życiem, bez względu na poziom jej wiarygodności”.

Blogerowi Tomaszowi mogą natychmiast odpowiedzieć:

Wydawca z TVN24: – Kłopotek to ważny polityk PSL. Gdyby Janek Bury dał głos, moglibyśmy nie traktować go poważnie.

Wydawca z TVP Info: – Nie mam prawa cenzurować informacji. Newsy są święte. Niech sobie widz sam wyrobi opinię.

Wydawca Polsat News: – Jestem ciekaw, czym by pan Tomasz w połowie sierpnia wypełnił ramówkę, gdyby był za nią odpowiedzialny.

21.00 TVN, „Magazyn 24 Godziny”: W studiu minister Zbigniew Ćwiąkalski.

Czy samorozwiązanie Sejmu nastąpi, czy PSL wychodzi przed szereg? Czy pan jest wśród tych, którzy bagatelizują słowa posła?

Śledzę na bieżąco, co mówi się w rządzie. Akurat nikt nie mówi o skróconej kadencjiodpowiada minister.

W trakcie programu napis na pasku: „Sejm się rozwiąże?”.

Już widać jednak, że antena dogorywa, zapewne z powodu powszechnego dementi. Informacja wprowadzona przez Karola Karskiego (– Sejm rozwiąże się nie w 2009 r., tylko w 2010 r.) w ogóle nie grzeje. Wydawca nie drąży tematu.

22.00 Ironiści

22.00 TVN24, program „Szkło kontaktowe”: Eugeniusz Kłopotek w zwarciu z Julią Piterą, które cytowano poprzedniego dnia. – Czy koalicjanci rzeczywiście się kochają? – pyta Grzegorz Miecugow. – Miłość realizuje się chyba w innym miejscu – ripostuje Artur Andrus.

Cytowany Jean Baudrillard diagnozował 30 lat temu, że media, a zwłaszcza telewizja, wytwarzają osobną rzeczywistość. Nazwał ją symulacją. Symulacja składa się ze znaków, czyli symulakrów. Znaki mają sens tylko dzięki innym, takim samym znakom. Same w sobie nie mają znaczenia, choć stwarzają pozory i są atrakcyjne. Jedyną stałą cechą tej rzeczywistości jest chaos i nierozstrzygalność. Nie ma mowy o ostatecznym rozwiązaniu, choć jego poszukiwania są obsesją współczesności.

Kanały informacyjne spełniają więc w Polsce wiele funkcji. Są ważną sceną debaty publicznej: tam ze sobą rozmawiają polscy politycy. Dla innych mediów – dostawcą codziennej pożywki; to, co tam się znajdzie, jest bowiem z reguły nominowane na warte uwagi wydarzenie. Dla młodych, startujących w dziennikarstwie wydają się ziemią obiecaną; nie bez powodu – jeszcze nigdy rozpoczęcie telewizyjnej ścieżki kariery nie było tak gładkie. Dla ogromnej liczby widzów są głównym dostawcą wiedzy o rzeczywistości.

W okolicach pięćsetnego odcinka starsza znajoma dziennikarza Andrzeja Morozowskiego przestała oglądać amerykański serial „Moda na sukces” i przerzuciła się na TVN24, który uznała za doskonalszą formę ulubionego tasiemca. Bohaterowie korzystają z podobnie prostych środków wyrazu, gra się na podstawowych uczuciach widza, takich jak zagrożenie czy nadzieja. Można wyjechać na urlop i nie stracić wątku. Akcja nigdy się nie kończy. Za to za cenę abonamentu można bohaterom towarzyszyć całą dobę.

Następnego dnia Eugeniusz Kłopotek znika z anteny. Antenę grzeje wykolejony pociąg w Czechach. Poseł, w zadumie: – Ciekawe, z czego jutro będzie zadyma?

Współpraca: Dorota Pietrzkiewicz

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną