Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prezydent wskrzesił trupa

Niepoważny i zupełnie nieprzygotowany pomysł prezydenta Lecha Kaczyńskiego trafia w próżnię, choć już pojawiły się głosy, że to zapowiedź odrzucenia ustaw reformujących system przez Platformę Obywatelską.

Rozumiem, że prezydent Lech Kaczyński, który wystąpił wczoraj z pomysłem referendum w sprawie prywatyzacji szpitali, może nie rozumieć zawiłości reformy ochrony zdrowia. Różnicy między komercjalizacją a prywatyzacją placówek medycznych nie dostrzegają czasem nawet eksperci, którzy nigdy nie byli związani z lecznictwem i nawet nie muszą bywać w szpitalach, bo od lat leczą się prywatnie. Ale dlaczego prezydent, który w orędziu wygłasza górnolotną deklarację „zawsze byłem przeciwnikiem prywatyzacji ochrony zdrowia", ma tak kiepskich doradców w swojej kancelarii, że nie potrafią mu wytłumaczyć, przeciwko czemu występuje? Czy dr Tomasz Zdrojewski, główny doradca prezydenta ds. zdrowia, nie został poinformowany o treści orędzia i teraz bardzo się wstydzi, a może nawet planuje rezygnację ze swojego stanowiska? Czy może sam również jest przeciwnikiem prywatyzacji i nie wie, ile setek poradni lekarzy rodzinnych i przychodni specjalistycznych jest już w rękach prywatnych, ile szpitali już dawno zostało sprywatyzowanych, choć pracują w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jeśli referendum miałoby dojść do skutku, a Polacy - być może starsza część społeczeństwa pod dyktando Radia Maryja - opowiedzieliby się w większości przeciwko „prywatyzacji", placówki te czekałaby nacjonalizacja?

Na szczęście oczywiście do tego nie dojdzie. Niepoważny i zupełnie nieprzygotowany pomysł prezydenta Lecha Kaczyńskiego trafia w próżnię, choć już pojawiły się głosy, że to zapowiedź odrzucenia ustaw reformujących system przez Platformę Obywatelską. Czy w tych projektach jest w ogóle mowa o prywatyzacji szpitali? Wprost nie, bo rząd dąży do komercjalizacji, co z prywatyzacją (przynajmniej w pierwszym etapie) niewiele ma wspólnego. Lokalny samorząd, a więc gospodarz i właściciel uzna, jaki będzie najlepszy pomysł na szpital w jego regionie i on będzie się tłumaczył przed mieszkańcami ze swoich decyzji.

Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, które resort zdrowia pod wodzą Ewy Kopacz na razie z trudem ogarnia, ale co do samej idei jestem pewien, że jest ona słuszna: skomercjalizowane szpitale lepiej sobie radzą niż placówki pozostające w dotychczasowej, przestarzałej formule samodzielnego publicznego zakładu opieki zdrowotnej (gdzie dyrektor nie odpowiada swoją głową za podejmowane decyzje).

Dziś mamy w Polsce kilkadziesiąt takich szpitali-spółek. Czy jeśli będzie ich kilkaset (bo komercjalizacja w projekcie PO to obowiązek), ich sytuacja finansowa ulegnie poprawie, a pacjentom będzie lżej - trudno przewidzieć. Pozostawienie status quo niczego jednak nie zmienia, a zdaje się, że od lat wszyscy czekamy na zmiany.

Po co więc Lechowi Kaczyńskiemu to referendum? Chciał przypodobać się słuchaczom radia Maryja, pokazać społeczeństwu, jak troszczy się o los chorych ludzi? Ile jeszcze razy politycy będą wyciągać z szafy tego prywatyzacyjnego trupa, by straszyć nim opinię publiczną i na jej fobiach zbijać polityczny kapitał?

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną