Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Premier i prezydent na szczycie

Fot. Wiktor Dąbkowski / REPORTER Fot. Wiktor Dąbkowski / REPORTER
Szczyt w Brukseli dobiegł końca. Jednak polityczna gra toczy się dalej, tyle że już nie przy unijnym stole, a na polskim podwórku. O co grają premier z prezydentem?

Wydaje się, że Lechowi Kaczyńskiemu nie chodziło tylko o pokazanie się w Europie. Jego strategia obliczona jest raczej na zdobycie przewagi na polskiej scenie politycznej. Zarówno Kaczyński, jak i Tusk myślą już zapewne o wyborach prezydenckich w 2010 r. Komentator „Polityki" Mariusz Janicki uważa, że w Polsce kampania wyborcza rozciąga się już na całą kadencję: - Sprawowanie władzy odbywa się łącznie z prowadzeniem kampanii. Politycy nie potrafią cieszyć się tym, że mają władzę, lecz wciąż chcą ją zdobywać.

Zdaniem Janickiego prezydent Kaczyński, który nie był nigdy prezydentem-arbitrem, w ciągu ostatnich miesięcy stał się faktycznym liderem opozycji. - Tu zachodzi pewien paradoks, bo z jednej strony prezydent jest szefem opozycji, ale z drugiej - chce korzystać z uprawnień, jakie daje mu status „prezydenta wszystkich Polaków" - dodaje Janicki. To może prowadzić do naturalnego konfliktu między głową państwa a premierem. - Tusk traktuje prezydenta tak, jak ten na to zasługuje, czyli jako lidera opozycji. Ale musi także godzić się z faktem, że Kaczyński jest głową państwa. Brukselski szczyt pokazał jak trudno premierowi zmierzyć się z tą sytuacją.

Politycy powinni pamiętać, by toczyć tylko te wojny, które na pewno mogą wygrać: - Donald Tusk na pierwszy rzut oka starcie z prezydentem przegrał, bo Lech Kaczyński postąpił tak, jak zapowiedział, a to przecież buduje jego wiarygodność. Oczywiście jest w tym wiele subtelności i wszyscy wiedzą, że prezydent mocno się rozpychał, ale jednak to on jest górą. Dlatego jeśli Donald Tusk chciałby teraz zastosować jakieś retorsje wobec prezydenta, spróbować się „zemścić", radziłbym mu i jego doradcom, by przypuścili tylko taki atak, w którym na pewno zwyciężą - uważa Janicki.

Spór o konstytucję?

Na konflikt można spojrzeć także z innej perspektywy, konstytucyjnej. Według Lecha Kaczyńskiego, to prezydent jest najwyższą osobą w państwie i dlatego powinien był stać na czele delegacji na szczyt. Premier uważa z kolei, że jako szef rządu odpowiada za politykę zagraniczną i kwestie gospodarcze, które były przedmiotem obrad szczytu. Donald Tusk zapowiedział, że zwróci się do Trybunału Konstytucyjnego o rozstrzygnięcie tego sporu. Jak dowiedziała się "Polityka" wniosek taki jest już przygotowywany. Jednak ustalenie, kto ma tutaj rację, może okazać się trudne. Według prof. Marka Safjana, byłego prezesa TK, który rozmawiał z Janiną Paradowską w radiu TOK FM, definicja sporu konstytucyjnego jest wąska. Zakłada, że ma on miejsce tylko w dwóch przypadkach: "jeżeli są dwa organy odmawiające podjęcia jakiegoś rozstrzygnięcia, lub jeżeli dwa centralne organy twierdzą, że mają identyczną kompetencję w określonym zakresie". Obecny konflikt między premierem a prezydentem trudno jest, zdaniem prof. Safjana, wtłoczyć w ramy formalnego sporu kompetencyjnego.

Opinie o sporze

W mediach meritum sporu zostało w ostatnich dniach zdominowane przez doniesienia o przepychankach wokół samolotu, choroby pilota, liczby miejsc przy stole obrad i akredytacji dla prezydenta. Publicysta "Polityki", Daniel Passent nazwał całą sytuację piaskownicą, a Jacek Żakowski polityczną autarkią.

Brukselski szczyt nie schodził też z pierwszych stron gazet. 16 października na czołówkach dzienników odnotowano przede wszystkim udział prezydenta w obradach. Ich tytuły mówią same za siebie:

  • "Gazeta Wyborcza" - "Prezydencki przysiad" z nagłówkiem "Dziesięć minut Lecha Kaczyńskiego",
  • "Rzeczpospolita" - "Prezydent zasiadł obok premiera, ale spór trwa",
  • "Dziennik" - "Prezydent i tak przyleciał",
  • "Trybuna" - "Odlot na szczycie", "Polska awantura".

"Nasz Dziennnik", który tekst czołówkowy i zdecydowanie więcej miejsca w numerze poświęcił rocznicy wyboru Karola Wojtyły na papieża, szczyt Rady Europejskiej opatrzył tytułem "W Brukseli wiedzieli, gdzie posadzić prezydenta". Tabloidy trzymały się swojej konwencji: w "Fakcie" - "Cyrk 100 %", w "Superexpressie"- "Kaczyński nie dał się uziemić".

W komentarzach polskiej prasy mieliśmy pełne spektrum poglądów. Joanna Lichocka w "Rzeczczpospolitej" zwróciła uwagę, że "Donald Tusk nie oszczędził Lechowi Kaczyńskiemu żadnego upokorzenia" i "grając ostro w antykaczyzm, zabrnął w ślepy zaułek". Jej zdaniem premier, walcząc z prezydentem nie zauważył, że "naraża interesy Polski". Z opublikowanego w tym dzienniku sondażu wynika, iż 56 proc. badanych uważa, że premier odmawiając prezydentowi samolotu postąpił niesłusznie. Przeciwnego zdania jest 39 proc. respondentów.

Z kolei według sondażu "Gazety" większość Polaków uważa, że w sporze Donalda Tuskaz Lechem Kaczyńskim rację ma premier, a prezydenta nie powinno być na szczycie UE. Podobnie jak w sondażu "Rzeczpospolitej", także w badaniu "Gazety" respondenci uznali, że Kancelaria Premiera postąpiła źle odmawiając prezydentowi samolotu na szczyt UE (62 proc.).

Oceniając spór między politykami 41 proc. respondentów uznało, że prezydent kieruje się przede wszystkim własnym interesem, po 24 proc. z nich uznało, że interesem PiS oraz kraju. W tej ocenie lepiej wypadł premier, który według 47 proc. badanych kieruje się zaś interesem kraju, 14 proc. uznało, że interesem PO, a 27 proc. że swoim.

W komentarzu w "Gazecie" Jacek Pawlicki pisze: "Kto wygrał? Prezydent. Kto przegrał? Polski. Bo na szczycie są dwie Polski - prezydencka i rządowa".
Cezary Michalski w "Dzienniku" uznał, że "obie strony nas okłamały" i stwierdził: "Jeśli prezydentowi tak na Unii zależy, niech ratyfikuje Traktat Lizboński. Wtedy nikt nie uzna go za cynicznego zawalidrogę. Jeśli premier chce dowieść, że umie wypełnić cały przypisany mu przez konstytucję obszar władzy, niech zbombarduje prezydenta dziesiątkami dobrych ustaw". Z kolei inny publicysta tej gazety Jan Rokita (dawniej jeden z czołowych polityków PO) obwieścił, że "premier i jego obóz ponieśli pierwszą klęskę w wojnię o hegemonię".

Pakiet klimatyczny nie ugodzi w Polskę

Spotkanie szefów rządów i głów państw UE było poświęcone głównie sprawom ekonomicznym, w szczególności światowemu kryzysowi na rynkach finansowych, pakietowi imigracyjnemu oraz klimatyczno-energetycznemu.

Mimo wcześniejszych zapowiedzi prezydenta Kaczyńskiego, że Polska może zablokować wnioski końcowe szczytu, premier Tusk podsumowując obrady oznajmił, że w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego podjęto ustalenia korzystne dla Polski. Szef polskiego rządu zapewnił, że Polska czuje się współodpowiedzialna za ochronę klimatu. Dlatego zależy jej, aby pakiet miał formę, która uwzględni specyfikę wszystkich państw członkowskich. Dodał, że udało się przekonać przywódców ośmiu państw, aby decyzja w sprawie pakietu zapadła w grudniu jednomyślnie. Zdaniem premiera udało się zapobiec sytuacji, w której część państw UE bardzo ucierpiałaby przez dyrektywy pakietu. Chodzi przede wszystki o kraje, których głównym źródłem energii jest węgiel. Polska uzyskała od szefa Komisji Europejskiej, Jose Barroso i prezydenta Francji, Nicolasa Sarkozy'ego zapewnienie, że w sprawie pakietu będzie obowiązywało prawo weta. Wcześniej pakiet miał być przyjęty większością głosów, a to mogło oznaczać że Polsce zabraknie sojuszników, by zablokować pakiet, którego część jest dla naszej gospodarki niekorzystna.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną