Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Gdzie jest Plan Tuska?

Czołowi politycy twierdzą, że polska gospodarka ma solidne fundamenty i dzięki temu sprawnie opiera się nacierającemu zza oceanu kryzysowi. Co do fundamentów, zapewne mają rację. Ale z podmurówką już tak dobrze nie jest.

Od wielu miesięcy przedsiębiorstwa nie mogą uzyskać poprzez giełdę środków na nowe inwestycje, bo przy takim poziomie cen, nowe emisje byłyby szaleństwem. Najlepiej radzące sobie firmy - takie jak ITI - rezygnują z planów rozwojowych. Od kilku tygodni nawet dobrze prosperujące firmy nie mogą się rozwijać w oparciu o kredyty bankowe, bo banki straciły zaufanie nie tylko do klientów, ale również do siebie nawzajem. To zamraża kolejne przedsięwzięcia.

Gospodarka, która nie może inwestować, osłabia własne podstawy. Inwestycje to zbyt na materiały, usługi i urządzenia, a przede wszystkim na pracę. Jeśli inwestorzy nie zapłacą dostawcom i usługodawcom, cały rynek będzie stopniowo wygasał, popyt będzie spadał, bezrobocie będzie rosło, a produkcja - malała. Gdy inwestycji nie będzie, prawdziwa recesja zajrzy nam w oczy.

Pożyczkowa posucha fundamentów budowli może nie naruszy, ale przemieni grunt dookoła niej w pył, w który wszystko może się zapaść. W normalnych warunkach odpowiedzią powinny być przedsięwzięcia banku centralnego, wzmacniające zaufanie między bankami. Szef NBP twierdzi jednak, że nic więcej zrobić już nie może. Nawet, jeśli się myli, trudno go będzie zmusić, by zmienił zdanie. Komisja Nadzoru Finansowego też najwyraźniej nie ma żadnego pomysłu. Związek Banków Polskich nie ma z kolei narzędzi, by w tej sytuacji interweniować.

Ostatnią deską ratunku dla gasnącego rynku jest rząd. Rząd może - choćby poprzez odpowiednie ustawy - stworzyć sobie narzędzia, które by ożywiły wygasający rynek. Musiałby jednak chcieć i umieć to zrobić. Mógłby na przykład zagwarantować przynajmniej bezpieczniejszą część transakcji międzybankowych. Mógłby stworzyć system gwarancji dla banków udzielających kredytów na najcenniejsze, z punktu widzenia rozwoju gospodarczego, inwestycje. Mógłby stworzyć nowe zachęty dla firm inwestujących mimo niepewnej koniunktury. Działania innych rządów pokazują, że mógłby zrobić wiele, gdyby tylko chciał. I powinien to robić już teraz. Na stole powinien już leżeć Plan Tuska, zachęcający do pożyczania, inwestowania, podtrzymujący słabnącą koniunkturę. Jeśli jest w szufladzie - najwyższy czas go wyciągnąć. Jeśli go w ogóle nie ma - rząd musi zarwać parę nocy, by zdążyć, zanim z polskiego rynku ujdzie życie.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną