Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Lewis Hamilton

Hamilton Lewis

Fot. ph-stop, Flickr, CC by SA Fot. ph-stop, Flickr, CC by SA
Brytyjczyk w trzecim pokoleniu, Grenadyjczyk (Karaiby) z dziada pradziada, jest obywatelem Szwajcarii, bo tam płaci się mniejsze podatki

Kiedy w październiku wygrał wyścig, który dawał mu mistrzostwo Formuły 1, Anglicy napisali w gazetach: „Lewis, zrobiłeś to, teraz czas na Obamę”. Hamilton, lat 23, jest najmłodszym w historii posiadaczem tytułu. Będzie nielubiany na torach jeszcze bardziej niż dotychczas, bo uchodzi za aroganta.

Dom rodzinny

Jego najlepszym przyjacielem, trenerem i menedżerem jest ojciec, który odkrył przed synem Formułę 1 i wypatrzył w nim diament do oszlifowania. Robert Kubica, zresztą jeden z bohaterów książki Hamiltona („My Story”, którą w 2007 r. opublikował w londyńskim wydawnictwie Harpers), podobnie mówi o swoim ojcu.

Żeby być w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, dobrze zapakować rzeczy przed podróżą i nie zgubić się w tłumie, który ciągle chce czegoś od kierowcy, żeby trafić, gdzie i kiedy trzeba, na sesję zdjęciową Hugo Bossa, na sesję Mercedesa, na konferencję prasową i wiedzieć, co na niej powiedzieć, trzeba mieć zaplecze i azyl. Hamilton zwraca się myślami w takich chwilach do swego przyrodniego brata Nicolasa i do swojej macochy Lindy.

Nicolas urodził się jako dziecko niepełnosprawne. Czekały go ciężkie operacje. Wszystko znosił dzielnie i zawsze się uśmiechał. Był i jest największym fanem Lewisa. A Lewis jest fanem Nica, któremu groziła amputacja nóg. Różnica wieku między braćmi wynosi 7 lat. Mistrz nie może się doczekać, kiedy Nic będzie starszy, żeby można z nim było pójść razem na party. To będzie cool. Dla Hamiltona w jego książce wszystko jest cool.

Dom rodzinny Hamiltonów stoi w Hertfordshire, w Anglii, choć ojciec mistrza pochodzi z karaibskiej wyspy Grenada. Znana jest z operacji wojennej Ronalda Reagana przeciwko kubańskim budowniczym lotniska międzynarodowego, które zaczęto przygotowywać po marksistowskim puczu przeciwko premierowi Maurice Bishopowi. Grenada należała i należy do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Reagan nie poinformował o operacji pani premier Margaret Thatcher. Wynikła z tego awantura między Londynem i Waszyngtonem. Na losy Hamiltonów nie miało to wpływu. Dom jest dla Lewisa miejscem relaksu i inspiracji, a rodzina – rodzajem zespołu takiego samego jak ten, który wraz z nim wygrywa lub przegrywa wyścig.

Formuła 1 to biznes, który rozwija się tak szybko, że Hamilton, bez zaplecza rodzinnego, jakie ma, mógłby stracić – jak sam twierdzi – poczucie równowagi i orientacji. Matka Carmen i ojciec Anthony rozwiedli się, kiedy Lewis miał 2 lata. Matka wychowywała go do 10 roku życia. Potem trafił do ojca i macochy. Uważa, że ma dwie wspaniałe matki. Ale podkreśla, że jego prawdziwa rodzina to Grenadyjczycy. Dziadek Hamiltona też jest kierowcą. Jeździ w Grenadzie minibusem. Przedtem miał mało klientów, bo bus był za wolny, teraz wszyscy chcą być jego pasażerami.

 

Hamiltonowie odwiedzają wyspę co najmniej raz w roku. Lewis dopiero tam widzi, jak poszczęściło mu się w życiu. Rodzinę przeniósł do Wielkiej Brytanii właśnie dziadek, ale potem wrócił na wyspę. Dziadek jest bardzo religijny, codziennie chodzi do kościoła. Lewis należy do społeczności katolickiej, ale religia nie jest dla niego ważniejsza od wyścigów.

Gokart na urodziny

Przyszły mistrz urodził się w Stevenage 7 stycznia 1985 r. jako Lewis Carl Davidson Hamilton. Miał już wtedy dwie siostry z poprzedniego związku matki. Ojciec pracował na kolei, matka w lokalnym urzędzie. Naukę ukończył jako student Cambridge Arts and Sciences College, przechodząc różne zakręty z powodu pasji kartingowej. Oskarżono go też o pobicie ucznia w średniej szkole, w której działał gang. Hamilton miał być jednym z łobuzów. Twierdzi, że nikogo nie dotknął, ale nie pomógł nawet list do premiera. Został usunięty ze szkoły. Ojciec walczył o cofnięcie decyzji. Cała rodzina musiała się przenieść do innej miejscowości.

W końcu Lewis skończył szkołę na podstawie egzaminów po lekcjach prywatnych. Zaczął uczyć się gry na gitarze i na perkusji. Francuski i włoski to były jego dodatkowe przedmioty. Bardzo dobrze powodziło mu się we wszystkich zawodach sportowych w najróżniejszych konkurencjach. Wyścigi zaczęły się dla niego od sterowanych samochodów-zabawek. Na siódme urodziny dostał prawdziwego gokarta. Ponieważ jako nowicjusz radził sobie lepiej od zaawansowanych, starsi chłopcy, a nawet ich rodzice starali się zepchnąć go z toru. Nauczył się więc karate. Mając 10 lat wygrał mistrzostwa Wielkiej Brytanii kadetów w gokartach. Wracając z ojcem starą furgonetką do domu śpiewali głośno „we are the champions”.

Kiedy miał 13 lat, pojechał do Belgii z ojcem na zawody. Chciał wtedy zdobyć autograf Eddiego Irvina, ale sławny sportsmen zlekceważył chłopca. Lewis do dziś pamięta, jak się wtedy poczuł. Wcześniej zdał sobie sprawę, w jak niebezpieczny sport się pakuje. Pamięta, jak ktoś mu powiedział: „Lewis, Ayrton Senna nie żyje. Miał straszny wypadek” (1994 r.). To był idol Hamiltona. Ale droga już została wybrana – objął go swoim programem dla kadetów McLaren Mercedes. Wkrótce zaczęła się znajomość z Robertem Kubicą, którego Hamilton pokonał kilka razy w gokartach, ale już na światowych zawodach. (Kubica występuje w książce Hamiltona wiele razy, zawsze w jak najlepszym świetle). Lewis przesiadł się z gokartów do auta formuły Renault. To już był wyścig prawdziwych samochodów, z których jeden Lewis rozbił po trzecim okrążeniu. Następnie (2004 r.) wszedł do British Formula Three, potem do Formula Three Euroseries, od razu jako kierowca, który będzie się ścigał na kompletnie nieznanych mu torach. McLaren na razie spychał go do Formuły 3, dlatego Hamilton po kłótni rozstał się ze sponsorem.

Zaczęły się kłopoty finansowe. Miał już dziewczynę, Jodie Ma, więc kłopoty były tym bardziej przykre. Ojciec Jo chciał mu pomóc, wyłożył pieniądze na start w Makau. Hamilton rozbił tam auto z reklamowym znakiem firmy ojca. Następny wyścig Formuły 3 w Bahrajnie skończył na 22 miejscu, też w rozbitym samochodzie. Ale kolejny już wygrał, startując z odległego miejsca. McLaren odezwał się po tym zwycięstwie i nadzieje wróciły. Lewis był ciągle w szkole średniej, mając tam opinię kolorowego łobuza.

Sukces bez dziewczyny

Dobrym duchem Hamiltona był menedżer McLarena Ron Dennis, który powiedział kiedyś chłopcu po światowych mistrzostwach kadetów: Zadzwoń do mnie za dziewięć lat. Właśnie minęło dziewięć lat i Ron zadzwonił pierwszy do jego ojca. Tak więc Lewis 2007 r. zaczął jako kierowca McLarena. Tego chciał, tak miało być. Zaczęły się, na razie trzymane w tajemnicy, testy na bolidzie w Silverstone. Po sześć, osiem godzin dziennie. Przesiadka z innej formuły do bolidu jest większym szokiem niż wejście z samochodu do kokpitu samolotu. Hamilton po pierwszym teście miał wrażenie, że rozwali cały świat, choć na razie chodziło o to, żeby nie rozwalił bolidu. Zaczął bywać w fabryce – od ósmej rano do szóstej po południu. Sam narzucał sobie ekstrazajęcia. Chodziło o to, żeby poznał samochód i ludzi, bez których na torze jest się zerem. Inżynier jego wozu Phil Prew miał nadzieję na pracę z Fernando Alonso, a nie z debiutantem, ale szybko się do Lewisa przekonał i też zaczął poświęcać ekstra czas. Celem miało być podium w pierwszym wyścigu Hamiltona, Grand Prix Australia, za sześć miesięcy.

Lewis miał już własny symulator, z którego się podśmiewał, własnego trenera Adama Constanzo i własnego psychoterapeutę doktora Aki. Asa toru wytwarza się laboratoryjnie jak samochód. As jest produktem zespołowym. Musi umieć magazynować energię, powinien być wytrenowany fizycznie, bo doznaje przeciążeń 4–5 G, jak pilot transportowca, który ląduje na lotniskowcu. Musi odżywiać się z sensem i nie może robić tylko tego, na co ma ochotę. Najważniejsze jest, by w czasie wyścigu miał niepodzielną uwagę i nie czuł się fizycznie wyczerpany. Wtedy zdarza się podium, jak przydarzyło się Hamiltonowi w jego pierwszym Grand Prix Australia. Finiszował jako trzeci, przez pewien czas nawet prowadził. To było cool.

Ale przygotowania zabrały mu dziewczynę. Jo była cool, tylko że firma jej ojca w Hongkongu znalazła się na krawędzi bankructwa, Anglicy nie chcieli przedłużyć Jo wizy na studia w Cambridge, na które zresztą nie miała już pieniędzy. Choć już nie są razem, to pozostali przyjaciółmi.

Ale oczywiście kariery dla niej nie poświęci. Trudno mieć dziewczynę, kiedy nie ma się dla niej czasu. A zawód Lewisa polega na ściganiu się z czasem.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną