Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Platforma pękła ws. reformy oświaty

Rodzice wygrali. Dzieci przegrały.

Dorośli się cieszą. Rodzice dlatego, że „uratowali maluchy" przed szkolną niepewnością. Platforma dlatego, że ma z głowy jeden społeczny konflikt. Tylko dzieci nie mają się z czego cieszyć. Zbliżające się do progu edukacji trzy najmłodsze roczniki (z grubsza dwukrotnie mniej liczne od dziś się uczących) nie utrzymają systemu gimnazjalnego, gdy do niego dotrą. Nie zapełnią liceów ani wyższych uczelni. Ich szkoły i uczelnie będą bankrutowały, oszczędzały na wszystkim i zamykały się. Bo żeby utrzymać system przy tak nielicznych rocznikach, trzeba by podwoić subwencję w edukacji publicznej i czesne w prywatnej. To nie jest oczywiście możliwe.

O Platformie nikt już pewnie nie będzie pamiętał, pani minister Hall dawno nie będzie już w rządzie, dziś triumfujący rodzice będą się zbliżali do emerytury, gdy tegoroczne sześciolatki  przebrną wreszcie przez bankrutujący system oświatowy i upadające uczelnie. Kiedy w okolicach 2030 r. dzieci „uratowane" właśnie przed przyspieszonym o rok rozpoczęciem szkoły będą w gwałtownie powiększonej liczbie (bo kumulacja sześciu i siedmiolatków nastąpi wraz z odbiciem niżu) wkraczały na polski rynek pracy, zastaną tam stan po wieloletniej suszy. Spora część ich potencjalnych pracodawców padnie wcześniej lub radykalnie się skurczy z braku rąk do pracy (jak po przystąpieniu do Unii padały lub kurczyły się pozbawione emigrujących kierowców firmy transportowe), a część wylobbuje sobie prawo zatrudniania obcokrajowców gotowych pracować taniej niż Polacy. Cierpienia „uratowanych maluchów" nie skończą się więc wraz z końcem edukacji. Będą się w jakimś stopniu ciągnęły przez całe ich życie.
Kompromis jest istotą demokracji. Ale nie każdy kompromis ma sens. Nadopiekuńczy lecz niezbyt mądrzy rodzice i politycy, którzy nie umieli w ciągu dwóch lat wyremontować po jednej sali w każdej podstawówce i pod hasłem „ratowania maluchów" odsunęli reformę, też za to zapłacą, bo dostaną mniejsze emerytury. I słusznie, bo złe decyzje powinny być karane. Bez względu na to czy były skutkiem histerii (rodzice), kunktatorstwa (PO) czy zwykłej bezmyślności. Mój prawdziwy sprzeciw budzi tylko to, że za błąd dorosłych - jak zwykle - najwięcej zapłacą ich dzieci.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną