Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Palikot jako "Cygan"

Można narzekać, że Palikot czasem strzelał za szybko, ale trudno powiedzieć, by choć raz strzelił w złą stronę

Janusz Palikot jest w polskiej polityce zjawiskiem bezcennym. Nie tylko dlatego, że jak się mówi w tramwaju: „on już kraść nie musi". Także dlatego, że z tego „niemuszenia" robi dobry użytek. Na tle spętanych zależnościami i podległościami polityków jest jak nieobliczalny i nieuchwytny samotny sprawiedliwy z naiwnego westernu. Swoimi kanonadami przebija mury lęku i obojętności, gdy wszyscy milczą o gwałtach w komisariacie, gdy powstaje większość dążąca do upośledzenia w sferze publicznej mniejszościowych poglądów i postaw seksualnych, gdy nikt nie umie zapytać o przyczyny dziwnych zachowań głowy państwa, choć wszyscy plotkują o zdrowiu prezydenta. Można narzekać, że Palikot czasem strzelał za szybko, ale trudno powiedzieć, by choć raz strzelił w złą stronę.

Tym razem też trudno by było powiedzieć, że mówiąc o politycznym sprostytuowaniu się posłanki Prawa i Sprawiedliwości Palikot strzelił w złą stronę lub że strzelał pochopnie. Każdy, kto obserwuje polskie życie publiczne musi przecież widzieć rosnącą skalę prostytuowania cnót obywatelskich. Większość posłów - jak w PRL - mówi, co im partia każe. Za miejsce na liście wyborczej, za szansę na urząd, życzliwość kolegów, za przychylność szefów sprzedają osobiste poglądy, swoje przekonania i wiedzę. Pewnie każdy prowadzący rozmowy z politykami dziennikarz musiał po zakończonej rozmowie usłyszeć „tego publicznie powiedzieć nie mogę, bo prezes..." Ale to nie jest tylko problem polityków. Dziennikarze, eksperci, urzędnicy za kulisami z reguły mówią dużo mądrzej, wypowiadają się trafniej, mają ciekawsze myśli, niż kiedy zapalone są lampki na kamerach. Bo swoje prawdziwe poglądy sprzedali szefom, środowiskom, politykom, lobbystom. Można elegancko mówić, że to brak cnót obywatelskich, cywilnej odwagi, szczerości czy uczciwości. Ale kiedy zjawisko staje się masowe i groźne, trzeba nazwać rzecz po imieniu.

Tak, Janusz Palikot ma rację. Skala tego zjawiska przekroczyła dającą się przemilczeć granicę niezbędnego w życiu publicznym umiaru, kompromisu i wstrzemięźliwości. To jest prostytuowanie umysłów, sumień, a może i duszy. Myślę, że skutki takiego prostytuowania są gorsze od tego, z czym prostytucja kojarzy się w pierwszej chwili. Z dwojga złego wolę tego, kto sprzedaje d...ę, od tych którzy sprzedają duszę. Bo sprostytuowane dusze i umysły dużo bardziej szkodzą innym ludziom.

Stare przysłowie mówi, że „kowal zawinił, Cygana powiesili". Palikot nie jest jednak zwyczajnym „Cyganem". Jest Cyganem, który się odważył pokazać palcem jednego ze sprostytuowanych „kowali" niestety dzielących winę z wieloma „Cyganami". Dlatego „Cyganie" tak chętnie przystali na żądanie „kowali" i powiesili swego. Żeby nikt im już w duszę nie zaglądał.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną