Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pożegnanie z misją

MON wycofuje żołnierzy z zagranicznych misji. Z punktu widzenia wojskowego to mała strata

Doroczne spotkanie pod tytułem „Wypędzeni z Libanu" to wbrew pozorom nie jest zjazd Hezbollahu, ale swojska impreza nieformalnie organizowana w czerwcu przez polskich żołnierzy, którzy byli na misji w Libanie. Zdjęcia, wspominki o opaleniźnie i  wycieczkach do Jerozolimy. Łza się sama w oku kręci. W tym roku zakręci się nie tylko łza, ale i kurek z pieniędzmi na tą jedną z najstarszych misji wojska polskiego. Po blisko trzydziestu trzech latach udziału w tym ONZ-towskim projekcje, polski rząd powiedział dosyć. Pięciuset służących obecnie w Libanie polskich wojskowych będzie ostatnimi. Na kolejną misję nie pojedzie też 360 żołnierzy do Syrii.

Z punktu widzenia wojskowego jest to mała strata. Wojsko brało udział w misjach raczej przez zasiedzenie. No i dla pieniędzy, bo pensja w dolarach, dodatek za misję, dodatek do emerytury. Same plusy. Na naszej nieobecności pokój też nie ucierpi, bo już od dawna ONZ wpływu na to nie miał. Hezbollah wypuszczał rakiety. Armia Izraela odpowiadała atakiem. A wojska ONZ przezornie zamykały się w koszarach. Nie wyślemy też drugiej zmiany żołnierzy do Czadu. Na pierwszą jechaliśmy chętnie. Trzeba było ratować honor Unii Europejskiej. Od 15 marca misja zaczyna być ONZ-towska, więc już nas nie interesuje. Jeszcze tylko ładnie się uśmiechniemy, żeby ONZ kupił od nas przewieziony tam sprzęt, bo wracać z nim do Polski się nie opłaca.

Zostajemy w Kosowie, Bośni i Hercegowinie. A przede wszystkim w Afganistanie. Na razie służący tam polscy żołnierze mogą się cieszyć śniegiem, którego w ojczyźnie jak na lekarstwo. Ale nastroje wśród żołnierzy są mało radosne. Za często słyszą o planowanej przez talibów wiosennej ofensywie. A z drugiej strony wieści z kraju też mało optymistyczne. Na dodatkowe rosomaki trzeba czekać. Kryzys. Dodatkowych sześciuset żołnierzy też nie doślemy. Kryzys. Nie odkupimy od Amerykanów opancerzonych wozów, które chronią ich życie, w tym jednym z najbardziej zaminowanych krajów świata. Kryzys. Panie ministrze obrony narodowej proszę sobie to wszystko jeszcze raz przemyśleć, bo prawdziwy kryzys czeka pana i rząd, jak w Afganistanie zaczną ginąć nasi żołnierze.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną