Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Marna pamięć Dorna

Według Dorna, Jarosław Marzec nie nadawał się na szefa CBŚ

Ludwik Dorn ujawnił w swym blogu i na konferencji prasowej, że w lutym 2007 r. ustąpił z funkcji ministra spraw wewnętrznych i administracji w rządzie PiS w proteście przeciwko nominacji insp. Jarosława Marca na szefa CBŚ. Marca miał forsować premier Kaczyński, wspierany przez ministra Ziobro i prokuratora krajowego Kaczmarka. Według Dorna, Marzec się nie nadawał, bo nie wprowadził w grudniu 2006 r. do policyjnego systemu komputerowego nakazu aresztowania byłego senatora Henryka Stokłosy, co umożliwiło biznesmenowi ucieczkę z Polski. Mamy wrażenie, że Ludwika Dorna zawiodła nieco pamięć.

Jarosław Marzec był wtedy naczelnikiem stołecznego zarządu CBŚ. Nie mógł już w grudniu umieścić w systemie informacji o poszukiwaniu Stokłosy, bo krajowy nakaz aresztowania za biznesmenem z Piły prokuratura wydała dopiero 22 stycznia 2007 r. I co istotne, to nie Marzec był wtedy kandydatem na dyrektora ogólnopolskiego CBŚ. Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro forsowali na to stanowisko innego policjanta, Leszka Kardaszyńskiego, szefa zarządu ochrony świadka koronnego. W podzielonej na grupy interesu Komendzie Głównej Policji ta kandydatura nie wszystkim przypadła go gustu. Przeciwny był m.in. ówczesny komendant Marek Bieńkowski. Kardaszyńskiego nie powołano, a na dodatek, co wyglądało na wewnętrzne porachunki, przesunięto do rezerwy kadrowej. Po ustąpieniu Dorna na szefa resortu przyszedł Janusz Kaczmarek, dyrektorem CBŚ został wspomniany Jarosław Marzec, a Kardaszyńskiego przywrócono na poprzednie stanowisko.

Zadawnionych urazów jednak chyba w KGP nie zapomniano. Dwa tygodnie temu Leszek Kardaszyński, ceniony, wielokrotnie nagradzany za sukcesy w pracy policjant, znów został odwołany z jednostki, którą kierował, i odsunięty do rezerwy. Tak wygląda w policji karuzela stanowisk, czyli przelewanie z próżnego w puste. Za czasów ministra Ludwika Dorna było podobnie, chociaż on sam może o tym już nie pamiętać.


Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną