Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Tu trzeba sędziego

Trybunał Konstytucyjny powinien się zebrać jak najszybciej i orzec, kto kieruje polityką zagraniczną

Całkiem niedawno przed Trybunałem Konstytucyjnym urzędnicy prezydenta zapewniali, że nie ma żadnego sporu kompetencyjnego pomiędzy premierem a głową państwa; chcieli wycofania sprawy przez przedstawicieli rządu. Twierdzili, że kiedyś może coś było na rzeczy, ale teraz jest świetnie. Awantura po szczycie NATO nie potwierdza tej optymistycznej wersji. Nie jest już nawet tak istotne, czy prezydent dostał instrukcje w sprawie wyboru szefa paktu, czy nie, czy były ustne, czy pisemne, kto tu kłamie, a kto był nietrzeźwy. Problem polega na tym, że prezydent i jego brat w ogóle nie uznają rządowych instrukcji w sprawach polityki zagranicznej, co potwierdził w ostrych słowach sam Jarosław Kaczyński. Prezydencka kancelaria używa, a i to z wyraźną niechęcią, pojęcia „sugestie”, które z definicji mogą być wzięte pod uwagę lub nie, w zakresie, jaki prezydent uzna za stosowny i zgodny z jego poglądami. Polityka zagraniczna znalazła się zatem w szarej strefie, nie ma jednego przywódcy.

Jednocześnie kolejne konflikty z głową państwa powodują, że premier i minister spraw zagranicznych, chcąc się asekurować na wewnętrznym politycznym rynku, zaczynają się gubić i, jak w ostatnim przypadku z NATO, odkrywają szczegóły dyplomatycznej kuchni, poufne wytyczne, negocjacyjne strategie. Walka pomiędzy rządem a prezydentem jest w Polsce najważniejsza, dla uzyskania w niej przewagi i udowodnienia swoich racji mogą zostać poświęcone dowolne kwestie, także polityka zagraniczna i interesy międzynarodowych instytucji, więc nie wolno Polsce oddawać żadnych ważnych stanowisk – trudno przekonać naszych partnerów, że to nietrafna opinia. Dlatego Trybunał Konstytucyjny powinien się zebrać jak najszybciej i orzec, kto kieruje polityką zagraniczną i czy rząd może wydawać prezydentowi w tej mierze instrukcje. Jeśli uchyli się od takiego rozstrzygnięcia, kiedyś może dojść do jeszcze większej kompromitacji. Gdy widać, że zawodnicy grają nie fair i nie zważając na nic, okładają się na oczach publiczności, musi wkroczyć sędzia.

Polityka 15.2009 (2700) z dnia 11.04.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną