Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Misja nie dla sportu

Jak kogoś sponsorować, to drużynę z San Marino.

Dziś wysłuchałam, że z okazji 90-lecia Czegoś Tam, przewidywana jest abolicja dla nieuczciwych klubów sportowych. Nie pasjonuję się sportem. Nie kibicuję żadnej drużynie. Mimo to często staję się mimowolną ofiarą radiowo-telewizyjnych nasłuchów sportowych, a to przy okazji serwisów informacyjnych, a to wpadam na końcówki meczów w oczekiwaniu na inne programy, a to natykam się na niekończące się dyskusje, w szczególności dotyczące piłki nożnej. Obraz sportu, jaki noszę w duszy po byle jakim nawet podsumowaniu wszelkich do mnie docierających wiadomości i poglądów, jest bliski koszmaru. Sport jawi mi się jako zbiorowisko wiecznie przegranych Polaków, którzy w dodatku wywołują frustracje, cierpienie, a nawet agresję u innych Polaków. Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że ci przegrani w gruncie rzeczy nie czują się przegrani. Oni zawsze mają jakąś wymówkę, albo są na dopingu, albo sprzedali mecz. No, jednym słowem, są usprawiedliwieni cokolwiek zrobią albo czegokolwiek nie zdobędą.

Mistrzem, w dawaniu odporu wszelkim ciosom i pretensjom, jest mój faworyt (nawet i ja mam kogoś takiego) z futbolowego boiska Leo Benhakker, który z obrażoną miną generalnie ma za złe wszystkim, w szczególności dziennikarzom. Przez wiele lat dostatniego życia w naszej ojczyźnie nie zauważyłam, żeby wydobył z siebie słowo po polsku, choć nawet papież-Niemiec zwraca się do Polaków w ich ojczystym języku. Co innego jednak papież ze Stolicy Piotrowej, co innego papież na boisku. Tenże coś tam czasem najwyżej odburknie pod nosem. In English, of course.

Tak czy inaczej, żeby już nie wdawać się w detale, chciałabym przedstawić, w końcu każdy obywatel ma prawo to uczynić, poprawkę do nowej ustawy medialnej. Sport mianowicie i w starej ustawie, a także w tej projektowanej nowej jest traktowany jako program misyjny.

Reklama