Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Teatr uczy się powoli

Polski teatr odkrył siłę reklamy, przyjął do wiadomości, że ta jest dźwignią handlu, a przedstawienie jest nie tylko dziełem sztuki, ale i towarem, z którym trzeba dotrzeć do klienta.


Teatralne działy marketingu i promocji puchną. Plakaty reklamujące premiery zaklejają miasta. Na stronach internetowych teatrów na długo przed premierą można komentować blogi prowadzone przez twórców przedstawienia. Działy PR zasypują dziennikarzy informacjami o przygotowywanych spektaklach, dbają też o to, żeby z artystami kontakt miała nie tylko branża, ale także publiczność. Z aktorami Teatru Polskiego we Wrocławiu można np. spotkać się nie tylko w siedzibie teatru, ale także w Empiku. Innymi słowy - polski teatr odkrył siłę reklamy, przyjął do wiadomości, że ta jest dźwignią handlu, a przedstawienie - jakkolwiek dzieło sztuki - jest też towarem, z którym trzeba dotrzeć do klienta. I to luksusowym, wymagającym nie tylko oryginalnych pomysłów na promocję, ale także coraz większych środków. Teatr już to wie, już się z tym pogodził i stara się dostosować. Gdyby jeszcze tylko nauczył się z siły reklamy korzystać...

Na świecie spektakle po premierze grane są w jednej transzy kilkanaście czy kilkadziesiąt razy - dzień po dniu, do zdarcia, dopóki jeszcze ludzie, skuszeni reklamą, promocją w mediach, świetnymi bądź intrygująco złymi recenzjami, ustawiają się przed teatralną kasą. Model, który sprawdza się gdzie indziej, u nas jakoś nigdy się nie przyjął. Teatry żonglują spektaklami, grając w miesiącu po kilka pokazów każdego z nich, bez względu na to, czy jest w repertuarze od lat, czy właśnie do niego wszedł.

Dlaczego nawet najlepsze przedstawienia grane są po premierze tylko przez kilka wieczorów, żeby następnie pojawić się na afiszu kilka tygodni później, gdy potencjalni widzowie, oprócz najbardziej zagorzałych teatromanów, dawno o nim zapomnieli? Teatry tę żonglerkę tytułami tłumaczą na dwa sposoby. Z jednej strony koniecznością zapewnienia zatrudnienia wszystkim swoim etatowym aktorom - nie tylko tym, którzy występują w nowej sztuce. Z drugiej - ich zapracowaniem (rozliczne obowiązki, głównie serialowe i okołoserialowe, nie pozwalają aktorom na dłuższe „blokowanie się" w macierzystym miejscu pracy).

Teatr w powszechnej opinii środowiska uchodzi za działalność hobbystyczną, w najlepszym razie - na poły charytatywną. Pracować i zarabiać chodzi się do telewizji.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną