Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Mleko się rozlało

Lech Wałęsa poświęcił pół życia na ustanowienie w Polsce demokracji. Drugą połowę zajmują mu starania, by się w niej odnaleźć. Pierwsze mu się udało. Z drugim ma coraz większy kłopot.

Za komuny Wałęsa był wielki. Przynajmniej w sprawach ważnych. Kiedy komuny zabrakło zaczął się jednak gubić. W kilka lat do tego stopnia roztrwonił swój dorobek, że już w roku 1995 przegrał wybory z Aleksandrem Kwaśniewskim, a pięć lat późnie uzyskał wynik kompromitujący i praktycznie przestał się liczyć w polskiej polityce.  Ale zagranicą wciąż był wielkim i czczonym symbolem. Dla Europejczyków i Amerykanów odrzucenie Wałęsy przez Polaków obciążało raczej nas niż jego.

Przez 15 lat sytuacja była dość komfortowa. Wałęsa, który nie bardzo umiał odnaleźć się w demokracji, nie pomagał w Polsce, ale też niezbyt przeszkadzał. Był natomiast naszym ważnym atutem zagranicą. To było dość wygodne dla niego i dla Polski. On wygłaszając na świecie dziesiątki wykładów rocznie  miał dość ciekawe i dostatnie życie. My mieliśmy taran, który nawet ostatnio mógł Polsce niektóre drzwi otworzyć. I je kilka razy otwierał.  Był nie tylko pomnikiem zmagań z PRL, ale też ważnym instrumentem realizowania naszych interesów w świecie. Gdy umarł Papież Wałesa stał się najważniejszą częścią naszej miękkiej siły. Dlatego rząd Tuska wysłał go do Rady Mędrców. Mógł tam zrobić coś ważnego dla Polski nie dlatego, że jest wielkim mędrcem, ale dlatego że ma tę miękką siłe, której nie mają wielcy mędrcy Zachodu. Także z tego powodu zasługiwał na szczególne względy, czego nie rozumiał PiS, Rydzyk ani IPN.

Związanie się Wałęsy z Ganleyem jest przykre nie dlatego, że Libertas przyciągnął w Polsce nieodpowiednich ludzi, ale z tego powodu, że odbiera Wałęsie jego miękką siłę. Teraz Europejczycy zobaczyli niestety to, co Polacy zobaczyli na początku lat 90, że mianowicie nieobliczalność Wałęsy może go popychać do sojuszu z ludźmi, z którymi  się zadawać nie warto i nie należy.

Lech Wałęsa z pewnością przekona się niebawem, że z Ganleyem nie warto się zadawać, tak jak się przekonał, że nie warto zadawać się z braćmi Kaczyńskimi. Ale tak jak w Polsce się nigdy po zbliżeniu z Kaczyńskimi nie podniósł, tak samo nie podniesie się w świecie z sojuszu z Ganleyem. I on na tym straci i Polska. Szkoda. Ale mleko już się niestety rozlało.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną