Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Czy korporacje zniszczą demokrację?

Czy korporacje zniszczą demokrację?

Korporacje nie muszą zniszczyć systemu politycznej demokracji. Taniej i skuteczniej jest go zawłaszczyć.

DEBATA: Zakony kapitalizmu - Kryzys sprawił, że władza polityczna starła się z władzą korporacji. Przypomina to średniowieczne zmagania cesarzy z Kościołem - uważa Jacek Żakowski

Postawione przez Jacka Żakowskiego pytanie, czy kultura korporacji grozi zniszczeniem kultury demokracji - mam nadzieję - pobudzi szeroką dyskusję nad sprawami o fundamentalnym znaczeniu dla rozwoju współczesnego świata. Poniżej kilka uwag o gospodarczych źródłach tych zagrożeń.

Do połowy ubiegłego stulecia przez niespełna dwa wieki centralną postacią sceny gospodarczej był przedsiębiorca. Był po trosze odkrywcą i menadżerem. Łączył czynniki produkcji w nieznane wcześniej kombinacje, był więc motorem postępu i rozwoju gospodarczego. Jego indywidualne dążenie do zysku służyło zarazem lepszemu zaspakajaniu potrzeb wielu. Nawet jeżeli efektem tych działań były także cykliczne kryzysy, to i one służyły rozwojowi, gdyż poprzez „twórczą destrukcję" (Schumpeter) eliminowały najdroższych i najmniej efektywnych producentów. Dla sfinansowania swoich wynalazków musiał korzystać z pożyczonych środków; jednak to przedsiębiorca był bohaterem tamtej epoki, w odróżnieniu od rentiera, który ograniczał się do spekulacji i był pobudzany „lichwiarską chciwością" raczej niż gotowością do przyjmowania ryzyka działalności produkcyjnej. W latach wielkiego rozwoju rynków finansowych i związanych z nimi operacji spekulacyjnych, Keynes pisał: „Spekulanci mogą być nieszkodliwi, gdy są niczym piana na równym strumieniu przedsiębiorczości. Ale sytuacja staje się poważna, gdy przedsiębiorczość poczyna być pianą na wirze spekulacji. Gdy akumulacja kapitału jakiegoś kraju staje się ubocznym produktem gry hazardowej, wyniki będą zawsze opłakane" (1936).

Dzisiaj w modzie jest być rentierem i żyć jak w raju, gdzie wszystkiego jest pod dostatkiem, nie ma problemu podziału ani miejsca dla nudziarzy ekonomistów, którzy podziałem się głównie zajmują. W finansowo-produkcyjnych korporacjach, które opisuje Żakowski, dominuje nieokiełznana chciwość menadżerów wspierana chciwością oszczędzających i ich naiwną wiarą, że istnieje cudowna maszynka do pomnażania pieniędzy, a trud i znój pracy jest zasłużonym udziałem tych, którzy tej wiary nie mają. Na tej chciwości i wierze wspiera się gotowość do wyrzeczenia się atrybutów demokratycznego i solidarnego państwa, naszych indywidualnych wartości i praw, zasad postępowania i etyki. Zresztą, jak słusznie pisze Żakowski, my się ich nie wyrzekamy. Robią to w naszym imieniu, za naszym przyzwoleniem i na nasz rachunek korporacje. Ale po co na to zważać, kiedy nagrodą ma być raj na ziemi, a w każdym razie dość komfortowe życie do kresu naszych dni.

Korporacje nie muszą zniszczyć systemu politycznej demokracji. Taniej i skuteczniej jest go zawłaszczyć. Kiedy w centrum analizy czynników rozwoju gospodarczego nie stawia się już przedsiębiorcy-innowatora, rozmiarów produkcji i zatrudnienia ani postępu techniczno-gospodarczego, tylko pomnażanie oszczędności, to adresatem ideologii współczesnego korporatyzmu stają się oszczędzający i ochrona ich oszczędności. Co prawda najwięcej oszczędzają bogaci, ale najwięcej oszczędzających jest wśród klasy średniej. Trzeba więc tę klasę przekonać, że oto nie w rękach przedsiębiorców, ale korporacji jest owo cudowne narzędzie do pomnażania dochodów i bogactwa. Trzeba je tylko wyjąć spod kontroli państwa, a zwłaszcza organów nadzoru finansowego, i przekazać im zarząd nad oszczędnościami. Za wiele nie pytać i bezgranicznie ufać. Tośmy ufali.
Dla skutecznego zawłaszczenia demokracji trzeba także pozyskać polityków. Żeby broniły tak wąsko zdefiniowanych interesów klasy średniej i przekonali ją, aby w ten interes wierzyła. I media. Aby ten interes podzielały i w jego imię broniły korporacji, a przez to i demokracji pieniądza. Swobodnego wyboru: jak i na co wydawać czy oszczędzać. Bez ograniczeń i kontroli ze strony państwa. Bo to byłoby otwarciem drzwi dla socjalizmu.

W normalnych warunkach wartość akcji jednego przedsiębiorstw może rosnąć szybciej niż innych, w jednej gałęzi gospodarki szybciej niż w drugiej. Ale kapitalizacja giełdy ogółem nie może być wielokrotnie większa niż wzrost dochodu narodowego czy zysków wszystkich przedsiębiorstw razem wziętych, jak to się działo w ostatnich dekadach. Jeżeli było inaczej, to za sprawą szczególnych okoliczności. W naszym regionie takich np. jak powstawanie nowych funduszy emerytalnych, kiedy jeszcze nie ma z nich wypłat świadczeń, ale wpływają składki, które w znacznej części trafiają na giełdę i podbijają kursy. Czy jak specjalne przywileje podatkowe pobudzające oszczędzanie. Ale jaki musiałby być zysk schumeterowskiego przedsiębiorcy, aby za pożyczony kapitał mógł on zapłacić kilkadziesiąt, a nawet choćby tylko kilkanaście procent rocznie? Gdzie w sferze realnej mogą powstawać takie zyski? Nielegalny handel bronią, narkotyki, co jeszcze? To ma być ta gospodarka „cudu obfitości"?

Obecny kryzys finansowy osłabił wiarę w cuda w realnej gospodarce. Na powrót postawił pytanie o nadzór państwa nad instytucjami publicznego zaufania, jakimi są banki i instytucje parabankowe. Zarazem w krótkim czasie urealnił wartość aktywów, likwidując wirtualne zyski, ale i pochłaniając najprawdziwsze oszczędności odkładane na „czarną godzinę", na starość lub na wypadek choroby; oszczędności motywowane względami ludzkiej przezorności, będące nie wadą lecz cnotą.

Czy korporacjom uda się zawłaszczyć demokrację? Syndrom interesów kapitału finansowego, ludzkiej chciwości i kurczącego się zakresu regulacji rynków finansowych przez państwo będzie prowadził do kolejnych spekulacyjnych „baniek", kryzysów finansowych i przesileń. Może jednak zarazem będziemy się stopniowe uczyć na błędach, dokonamy zmian w naszych systemach wartości, wracając do etycznych zasad i korzeni. A w ślad za tym przywrócimy zainteresowania polityków i mediów ochroną interesów demokracji raczej niż korporacji, kolejny raz na jakiś czas odrzucimy wiarę w „złotego cielca". Może. Najtrudniej będzie z tym ostatnim, ale i reszta nie jest łatwa.


Czy korporacje niszczą demokrację? Przeczytaj także opinie Jana Krzysztofa Bieleckiego oraz Roberta Gwiazdowskiego i weź udział w debacie na naszym forum!


Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną