Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Gabinet wzięty!

Grzegorz Napieralski wygrał wybory o fotel szefa klubu parlamentarnego, ale nie zlikwidował żadnego problemu.

Grzegorz Napieralski wreszcie osiągnął, co chciał. Jest szefem partii i jej klubu parlamentarnego jednocześnie. Walka, jaką stoczył z Wacławem Martyniukiem nie była pasjonująca i wygraną można było z góry przewidzieć. Martyniuk jest znakomitym organizatorem klubowej pracy, ale nie jest rywalem politycznym. Gdyby w szranki stanął na przykład Jerzy Szmajdziński byłoby zupełnie inaczej. To przecież Szmajdziński jest dziś głównym rywalem Napieralskiego o przywództwo w partii, on jest namaszczany przez lewicowe środowiska, w tym na przykład Aleksandra Kwaśniewskiego, jako kandydat do prezydentury. Między nimi może się rozegrać w przyszłości walka o kierowanie formacją lewicową, jeżeli wreszcie dojdzie do zapowiadanej od miesięcy partyjnej konwencji, której Napieralski przezornie nie zwołuje.

Grzegorz Napieralski wierzy, że jednolite przywództwo to wreszcie jednolity przekaz do opinii publicznej, a tym samym szansa na znakomity wyborczy wynik. Rzecz w tym, że nie bardzo wiadomo, co SLD chce nam przekazać. Leszek Miller uważa na przykład, że czas wrócić do manifestu Blaira i Schroedera, gdyż był to najważniejszy dokument wytyczający drogę lewicy, nie ku anachronicznym skrajnościom, ale w stronę bardziej do socjalliberalnego centrum. Po porażkach lewicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego ten postulat wart jest przemyślenia. Nie wydaje się jednak, by Napieralski jakieś przemyślenia na ten temat miał. On wierzy w siłę marketingu politycznego i zawiłe gry partyjnego aparatu. Teraz wygrał, ale nie zlikwidował żadnego problemu. Wewnętrzna opozycja tylko się przyczaiła, ale jest, lewica jest nadal rozbita, centrolewica Dariusza Rosatiego bardziej skłania się ku SD Pawła Piskorskiego niż w stronę Sojuszu, na Cimoszewicza czy Kwaśniewskiego nie ma co liczyć, a środowiska opiniotwórcze czy różne lewicujące organizacje do Napieralskiego zaufania nie mają. - Lewica potrzebuje charyzmatycznego lidera - zawołał niedawno Ryszard Kalisz. Lewica charyzmatycznego lidera nie ma i nie widać, by ktoś na takiego wyrastał. Wygrana Napieralskiego w biegu do gabinetu szefa klubu parlamentarnego SLD jest więc w gruncie rzeczy mało znaczącym epizodem. Prawdziwe wyzwania są zupełnie gdzie indziej. I nie ma kto im sprostać.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną