Wyznawców PiS nic nie jest w stanie rozczarować, a prezes partii, choćby nawet bardzo się starał, nie potrafi ich zirytować, bo racja jest jak cień Jarosława Kaczyńskiego – podąża za nim krok w krok. Elektorat jest zahartowany: Marcinkiewicz dobry, potem zły, Giertych i Lepper – współtwórcy wzmożenia moralnego, a następnie upadłe anioły, Farfał – najpierw budowniczy IV RP, a potem marionetka w rękach jej wrogów.
Granica między światłością a ciemnością jest ustalana na nowo każdego dnia. Dlatego pytanie, czy PiS postąpił słusznie, wchodząc w kwestii mediów w alians z postkomunistami, jest źle postawione. Trzeba inaczej: ponieważ PiS wszedł w układ z SLD, to znaczy, że to było słuszne i potrzebne.
Sympatycy PiS wiedzą, że droga do uzdrowienia wiedzie przez chorobę, że aby coś odpolitycznić, trzeba najpierw niestety upolitycznić, i żeby zbudować, trzeba zburzyć. W walce o moralność trzeba często z moralności rezygnować, a bój o prawdę jest na tyle ciężki, że trzeba czasami tę prawdę poświęcić.
Absolutnie nie trzeba takich rzeczy tłumaczyć wyborcom PiS. Oni to łapią w lot już od 2005 r. Teraz rady nadzorcze TVP i Polskiego Radia są dobre, ale jeśli nagle okażą się złe, elektorat jest na to przygotowany.