Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Klęska polskiej piłki

Wakacje jeszcze się nie skończyły, a cztery polskie kluby piłkarskie już pożegnały się z rozgrywkami europejskimi. Klapa totalna, bez precedensu w najnowszej historii naszego futbolu.

Jako ostatni odpadł Lech Poznań, który w czwartek poległ w pięknej Brugii. To kolejny dowód na to, że nasz futbol tonie, dotykając już chyba dna Rowu Mariańskiego. Oczywiście: winni są wszyscy - od skompromitowanych działaczy PZPN po kibiców, z których znacząca część określana jest przy użyciu słowa pseudo. Przypadek Lecha pokazuje jednak, jak dużą rolę w rozkładaniu polskiej piłki na łopatki odgrywają trenerzy.

Jeszcze nie tak dawno, w grudniu ubiegłego roku poznańska jedenastka również przeszła do historii. Ale z innego powodu. Udanie kończąc rozgrywki grupowe Pucharu UEFA (właśnie o awans do tej fazy rozgrywek Lech walczył z Belgami) dokonała czegoś, co wcześniej nie udało się żadnej polskiej drużynie. Skąd więc teraz taka zmiana? Przyczyna nazywa się „brak Franciszka Smudy”.

To trener, który w latach 90. zdobywał mistrzostwo Polski z Wisłą i Widzewem, wprowadzając ten ostatni do elitarnej Ligi Mistrzów. Choć od tego czasu minęło 13 lat, nikomu w Polsce ta sztuka już się nie udała. Otóż Smuda do czerwca był trenerem Lecha (zastąpił go wówczas Jacek Zieliński) i to głównie za jego sprawą drużyna odniosła sukces w Europie. Piłkarze Lecha grali dynamicznie, z zaangażowaniem, wiele goli zdobywając w ostatnich minutach. Dziś kibice przecierają oczy ze zdumienia, bo choć skład drużyny jest prawie ten sam, to gra wygląda zupełnie inaczej. W ekstraklasie Lech przegrywa ze słabeuszami, a pierwsze minuty meczu w Brugii były w jego wykonaniu klasyczną „obroną Częstochowy”. 
Smuda nauczył swoich piłkarzy jak grać po europejsku, bo sam trenerskie szlify zdobywał w Europie prowadząc niemieckie drużyny. Podobne korzenie mają inni trenerzy, którzy w ostatnich latach prowadzili polskie drużyny do największych triumfów w Europie, czyli Henryk Kasperczak i Słowak Duszan Radolsky. O Leo Beenhakkerze nie wspominając. 

I to właśnie jest sedno całej sprawy. Bez dobrych trenerów daleko nie zajdziemy. Stąd mój apel do piłkarskich prezesów: zatrudniajcie więcej Smudów, Beenhakkerów. 

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną