Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Tarcza od nowa

Amerykanie rezygnują z budowy tarczy antyrakietowej

fot. kybaird, Flickr, CC by SA fot. kybaird, Flickr, CC by SA
Walka o tarczę antyrakietową zakończyła się propagandową porażką polskiego rządu. Dlatego tak ważne jest, byśmy wyciągnęli wnioski z lekcji, jakiej udzielili nam Amerykanie.

Choć premier i minister spraw zagranicznych próbowali bagatelizować rozstrzygnięcie prezydenta Obamy, to decyzja o rezygnacji z budowy tarczy, mimo że przekazana w elegancki sposób jest niczym więcej, tylko bardzo gorzką pigułką. Niestety, sami ją sobie zaaplikowaliśmy. Jeden tylko rząd Donalda Tuska zgrzeszył co najmniej dwukrotnie. Po pierwsze niepotrzebnie dał się wciągnąć politykom PiS do propagandowej rywalizacji pod hasłem: „który rząd wynegocjuje lepsze warunki ”. Do tego doszły próby stawiania Amerykanów do pionu przy akompaniamencie tak irytującego pobrzękiwania szabelką: „Decyzję w sprawie tarczy podejmiemy my, a oni niech płacą, skoro tak im zależy”.

Balon został tak mocno napompowany, że zasłonił bardzo prozaiczną przeszkodę do zrealizowania umowy – wybory, które wyłoniły nową, niechętną tarczy demokratyczną administrację. Gdy w końcu pękł, skonsternowany rząd zareagował najgorzej jak mógł - schował głowę w piasek. Nastąpiło długie i irytujące milczenie ze strony premiera i szefa MSZ, którzy nawet po oświadczeniu czeskiego premiera nie chcieli przyznać, że program budowy tarczy upadł. Symptomatyczna była reakcja rzecznika MSZ, który najpierw wyszedł do dziennikarzy, a następnie prosząc o wyłączenie kamer odmówił komentarza.

Błędy, i to popełnione na własne życzenie, nie mogą się już powtórzyć, jeśli dojdzie do wznowienia negocjacji na temat „nowej tarczy”. Tylko rozmowy prowadzone przy zachowaniu dyskrecji i zimnej krwi gwarantują sukces, którym niewątpliwie byłoby wynegocjowanie warunków zbliżonych do tych, pod którymi podpisali się Radosław Sikorski i Condoleezza Rice. A o to z pewnością nie będzie łatwo. Sekretarz obrony USA Robert Gates i przedstawiciel US Army James E. Cartwright na czwartkowej konferencji prasowej postawili sprawę jasno: bezpieczeństwo sojuszników USA nie jest głównym priorytetem Białego Domu, a kolejka krajów, które chciałyby przyjąć amerykańskie antyrakiety jest długa. Przekaz tych słów jest aż nadto czytelny – tym razem to Amerykanie będą dyktować warunki. I to twarde.  

  

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną