Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Hazardowe scenariusze

Co zrobi premier po aferze hazardowej

Premier Donald Tusk - po ataku aferą hazardową - jest w opałach. Stan nie jest jeszcze krytyczny, ale jest ciężki, łamane przez bardzo ciężki. Premier musi rozważyć co mu się teraz politycznie opłaca.

Może usunąć Mariusza Kamińskiego ze stanowiska szefa CBA, ale wizerunkowa cena będzie ogromna. Zostanie to odczytane jako zemsta i reakcja człowieka, który się czegoś obawia. Ale Tusk może rozumować tak: raz zapłacę tę cenę, przewali się fala krytyki i oburzenia, Platforma i ja stracimy w sondażach tyle, ile musimy, ale potem będziemy w miarę spokojnie odrabiać straty, już we względnie stabilnych warunkach. Ponadto przejęcie CBA dawałoby możliwość dostępu do dokumentów niekoniecznie dla Kamińskiego korzystnych. I wreszcie - można by było urządzać prowokacje także wobec polityków PiS.

 

Pozostawienie Kamińskiego w CBA byłoby natomiast przejawem odwagi i wielkoduszności (raz już ją Tusk wykazał w 2007 r., kiedy mimo sugestii współpracowników, Kamińskiego nie zdymisjonował). Nie groziłoby spektakularnym sondażowym tąpnięciem, ale też nie dałoby żadnego bonusa. Niemniej wciąż byłoby zagrożenie, że Kamiński w każdej chwili wyciągnie kolejną bombę, a ostatnią - największą - tuż przed prezydenckimi wyborami. Tak więc straty w sondażach byłyby i tak, choć może rozłożone na raty. A do tego trzeba by było zawsze spodziewać się rewelacji Biura, co uniemożliwiłoby zaplanowanie kampanii wyborczej. Niewykluczone zatem, że Tusk, który mógł zwolnić Kamińskiego przed dwoma laty, kiedy Platforma notowała 60 proc. poparcia i mało kto by się tym przejął, będzie musiał go zwalniać przy 40 proc.

Liczy się również polityczny timing. Jeśli decyzje będą podejmowane szybko, Tusk będzie miał więcej czasu na odrabianie strat. Jeśli będzie kluczył i zwlekał, być może i tak będzie musiał podjąć te same decyzje, ale czasu na kampanię zostanie mniej.

Decyzja piekielnie trudna. Podobnie jak w kwestii sejmowej komisji śledczej. Brak zgody Platformy na jej powołanie wywoła ogromne ataki PiS i SLD. Ale znowu rozumowanie może być takie: krytyka, nawet najostrzejsza, potrwa maksimum kilka tygodni; jeśli w CBA nie będzie Kamińskiego, nie będzie dopływu nowych „kwitów"; w końcu sprawa komisji wygaśnie. A gdyby ją powołać, to trwałby bardzo długi spektakl, aż do samych wyborów prezydenckich. Zapewne ostatnim świadkiem, tuż przed dniem elekcji, byłby właśnie Donald Tusk. Znowu więc jest kalkulacja: ponieść jednorazowo być może bardzo duże straty wizerunkowe, a potem w lepszych warunkach je odrabiać, czy też odpuścić, ryzykując zupełnie nieobliczalną kampanię prezydencką.

Zwolnienie Kamińskiego - jeśli dojdzie do skutku - zapewne odbędzie się z zmiękczającym pakiecie. Czyli przy równoczesnym zdymisjonowaniu swoich ludzi np. Czumy, Szejnfelda, a w najbardziej drastycznym wariancie, także Schetyny - na zasadzie opcji zerowej (czyli: wyrzucam wszystkich wymienionych w podsłuchach i kończę aferę). Jeśli Kamiński zostanie, zwolnień w rządzie może już nie być i nastąpi głębokie okopanie się na pozycjach.

Powyższe rozumowania - co powinno być podkreślone - są pochodną zimnej PR-owskiej analizy, która chwilowo pomija meritum sprawy i stopień winy bohaterów wydarzeń. Wiele wskazuje jednak na to, że dzisiaj toczy się już walka nie tyle o prawo hazardowe, ale o przyszłość polityczną Platformy, Tuska i o szanse na przełamanie impasu, w jakim od wielu miesięcy znajduje się opozycja. Chociaż oczywiście najlepiej by było, aby zwyciężyła apolityczna prawda i uczciwość. Ale na to od dawna trudno liczyć w polskim życiu politycznym.

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną