Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Król Ubu, czyli Sawicka

Rusza proces Beaty Sawickiej

Beata Sawicka składa wyjaśnienia przed sądem - początek jej procesu. Fot. Witold Rozbicki/ Reporter Beata Sawicka składa wyjaśnienia przed sądem - początek jej procesu. Fot. Witold Rozbicki/ Reporter
Proces byłej posłanki PO: Sąd musi rozstrzygnąć, czy Beata Sawicka jest sprawcą, jak chce prokurator, czy ofiarą, jak twierdzi ona sama.

Ruszyła wreszcie sprawa byłej poseł PO Beaty Sawickiej i burmistrza Helu Mirosława W. Oboje oskarżono o wzięcie łapówek za ustawienie przetargu na działkę w mieście Hel. Działka na półwyspie, Sawicka z Jeleniej Góry, sąd w Warszawie, prokurator z Poznania, a agent CBA występujący jako Tomasz prawdopodobnie z Wrocławia - można powiedzieć, że ta historia dzieje się nigdzie, czyli w Polsce (Alfred Jarry „Król Ubu czyli Polacy").

Linia obrony byłej posłanki jest prosta - nie brała łapówki, ale pożyczkę, nie dostawała wziątek (pióro z wtopionym brylantem), ale prezenty. Agent CBA, który ją omamił, był czarującym amantem. Całował ją z wdziękiem, któremu nie mogła się oprzeć.

Sąd stanie przed trudnym zadaniem. Będzie musiał rozstrzygnąć, czy Beata Sawicka jest sprawcą, jak chce prokurator, czy ofiarą, jak twierdzi ona sama. Czy świadomie uczestniczyła w łapówkarskim przedsięwzięciu, czy została wykorzystana przez chytrego gracza. Sąd nie będzie też mógł uciec od oceny metod stosowanych przez CBA. Jak bowiem traktować przestępstwo od początku do końca wymyślone w centrali CBA? Sawicką użyto, aby firmowała transakcję, która od strony prawnej nigdy nie zostałaby przeprowadzona, bo rzekomy nabywca działki nie istniał. Za co więc dostała łapówkę? Z jej zeznań wynika, że niemalże została przez agenta uwiedziona. Rozkochana kobieta nie działa z premedytacją, ale pod wpływem impulsu. Aby zaistniało przestępstwo musi być dowiedziony zamiar jego popełnienia. Sawicka broni się, że nie miała takiego zamiaru, chciała jedynie pomóc mężczyźnie, który ją zauroczył. Jeżeli to wszystko prawda, nie ona jest winna, ale on, agent Tomasz udający biznesmena. Nie ryzykował niczym, był przecież postacią wymyśloną.

Groteskowa akcja CBA nie miała na celu schwytania przestępców. Bez wątpienia przeprowadzono ją, aby pokazać wyborcom (rzecz działa się tuż przed wyborami do parlamentu w 2007 r.), kto jest łasy na brudne pieniądze. W tym celu należało przestępców stworzyć. I tak zrobiono.

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną